Rozdział 11

5K 510 94
                                    


Obudziłam się rano nie wiedząc gdzie jestem. Ostatnią rzeczą którą pamiętałam z dnia wczorajszego była czarna matowa Yamaha ze złotymi felgami. Zaczynałam wpadać w panikę.

Gdzie ja jestem!?

Z oddali słyszałam ryk silników.

Ktoś mnie uprowadził?

Nagle drzwi do pokoju się otworzyły, a w nich stała Oliwia.

-Cześć - Powiedziała niepewnie, a mnie opuścił niepokój. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę że wstrzymuje oddech.

-No hej. Gdzie jesteśmy?

-Na bazie. Zaraz ci wszystko pokaże. Idź się ogarnąć w szafie są twoje ciuchy. Jak będziesz gotowa to przyjdź do kuchni. Jest na końcu korytarza.

-No dobra.

Dziewczyna wyszła, zaś ja niepewnie podeszłam do szafy. Wyciągnęłam czarne spodnie bojówki, szukając bluzy, mój wzrok przyciągnął materiał moro. To moja ulubiona bluza! Szukałam jej wszędzie. Jakim cudem się tu znalazła? Czyżbym już tu kiedyś była? Ubrałam się szybko, o dziwo była tutaj też moja bielizna. Szybka toaleta i byłam gotowa do wyjścia ze swojej bezpiecznej twierdzy. Spojrzałam jeszcze przez okno. Nie widziałam nic po za małym laskiem. Parę mieszanych drzew a pośród nich skromny drewniany domek.

Dopiero gdy wyszłam z pokoju zorientowałam się że nie wiem gdzie jest kuchnia. Tak, na końcu korytarza tylko że pokój był pośrodku... Zaryzykowałam i udałam się w prawo. Na końcu znalazłam nie kuchnie a schody na dół. Już chciałam się cofnąć, gdy moja podświadomość kazała iść w dół. Byliśmy w jakimś magazynie. Doszłam do przejścia które zakrywały dwie kotary z grubej matowej folii. Coś na styl piwnic z horrorów z tym że tu nie było krwi.
Do odważnych świat należy.
Przeszłam dalej i nie wierzyłam własnym oczom. Kilkadziesiąt motorów stało w ogromnej hali. Mnóstwo ludzi krzątających się pomiędzy nimi.

-Dzień dobry szefowo. - Usłyszałam za plecami, więc szybko się odwróciłam w celu zlokalizowania pani szefowej. Nikogo nie zauważyłam. Chciałam iść dalej w kierunku wielkich drzwi, gdzie widziałam blask słońca. Chciałam wyjść na dwór. Coraz bardziej zaczynałam się stresować. Odwracając się wpadłam na młodego chłopaka.

- Przepraszam szefowo. Zamyśliłem się. Pomoc w czymś - Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami... On mówi do mnie? Nic nie rozumie. Wyraz jego twarzy świadczył o tym że się martwi. O mnie? Byłam zagubiona. Najgorsze uczucie...

Szybkim krokiem wyminęłam go prawą stroną i biegiem udałam się w stronę wielkich drzwi. Biegłam nie zważając uwagi na wszystkich gapiów. Nie przeszkadzało mi w tym momencie nic. Czułam tylko strach. Miałam wrażenie że wszyscy mnie okłamują. Nikt nie chce powiedzieć mi prawdy. Po wyjściu oślepiły mnie promienie słońca, a twarz muskał delikatny wiosenny wiatr.

Boże, gdzie ja jestem!?

Nie widziałam żadnej znajomej twarzy mimo tylu par oczu wpatrujących się we mnie. Na tamtą chwilę byłam dziwolągiem... Niby normalna, ale oszukana przez świat, nie znałam prawdy. Cały czas myślałam że tak musi być a tymczasem byłam jak tygrys w cyrku. Zamknięta w złotej klatce, wszyscy się mną opiekują, a ja od czasu do czasu pokazuję sztuczkę.

Zauważyłam po prawej stronie wielką bramę wjazdową. Nie zastanawiając się długo puściłam się biegiem w jej kierunku. Chciałam zniknąć. Drogę zagrodził mi biały ścigacz. Po zdjęciu kasku z ulgą stwierdziłam że to Krystian.

-Co ty robisz księżniczko? - Zapytał z troską wymalowaną na twarzy.

-Nie mów tak do mnie... Muszę odpocząć daj mi spokój. - Głos mi się załamał. Rozum mówił że postępuję dobrze i za wszelką cenę dopingował moje poczynania, jednak serce wyrywało się do Łobuza. - Muszę poukładać swoje życie. - Ruszyłam w stronę bramy - Nie znam cię Krystian. - Powiedziałam zatrzymując się w połowie kroku. Nawet nie uraczyłam go spojrzeniem tylko kontynuowałam swoją podróż. Cały czas litowałam się nad nim widząc jak cierpi.

Po wyjściu z bramy usłyszałam krzyk Oliwi, przez co zaczęłam biec. Nie chciałam z nikim rozmawiać. Kurwa! Ja nie znam tych ludzi! A co jeżeli należą do jakiegoś gangu lub sekty!? Płuca paliły mnie coraz bardziej, ale biegłam dalej nie wiedząc gdzie jestem. Nagle z piskiem opon zatrzymała się koło mnie czarne bmw i8. Okno od strony pasażera otworzyło się i usłyszałam cudownie aksamitny głos.

-Wsiadaj mała. - Zatkało mnie. Rozum się nie odzywał, serce płakało. Szybka decyzja nie jest prosta. Jestem chyba najbardziej zagubioną osobą na świecie. Mam serdecznie dość tego wszystkiego co się dzieje w koło. Nie wiem nawet kim jestem. Nie jestem już tą Natalką, którą pamiętam z przed dwóch lat. Wsiadłam. Nie mam nic do stracenia.

-Dlaczego uciekałaś?

-Możesz mnie zabrać na wybrzeże? Dokładniej na dziką plażę. - Brawo Natalia! Nie znasz typa jedź z nim na wycieczkę! Chłopak, a raczej mężczyzna zaśmiał się pod nosem.

-Faktycznie jesteś urocza. - Zawał. Wstrzymałam oddech, chce wysiąść.

-Słucham?

-Dużo o tobie słyszałem. Adrian jestem. - Ależ on ma cudowny uśmiech...




Jak myślicie co będzie dalej? Natalka przypomni sobie w końcu Krystiana? Czy może znajdzie nową miłość? Być może nowy tajemniczy Adrian będzie lepszy niż Książę? Może to będzie prawdziwy męski łobuz?

Nigdy nie obiecałam Wam kochani że to będzie zwykłe LoveStory.

Dziękuję że doprowadziliście do usunięcia kiepskiej kopii mojej twórczości ;)

Oczywiście pozdrawiam Złodzieję, wiem że to czytasz kochana ;*

Buźka <3

Księżniczka nie zna ŁobuzaWhere stories live. Discover now