Rozdział 8

4.6K 539 60
                                    

-Nasze!? -Był zakłopotany.

-Tak. Ty i ja. Przytulasz mnie na jakichś schodach. -Jego mina nie wyrażała nic. Staliśmy tak chwilę. Mój papieros powoli się kończył. -Co było między nami?

-Natalia to nie jest czas i miejsce na takie rozmowy. Spotkajmy się na bazie wszystko Ci opowiem, ale najpierw zapytaj swoich rodziców.

-A co moi rodzice mają do tego?  -Wiedziałam! Nosz kurwa wiedziałam że coś kręcą! -Ale czekaj, gdzie mamy się spotkać?

-No na naszej bazie.

Znów ten ból głowy. Pamiętam bazę. Cały hangar z motocyklami. Tor i mały domek w lasku. Znów zadnego wspomnienia z nim. Chyba wbiegne głową w ścianę. Może terapia uderzeniowa pomoże?

-Ej Natka, co się dzieje?

-Nic. Wróciło wspomnienie. -Blask w jego oczach mówił mi o czym pomyślał. Niestety, musiałam go zmartwić. -Dalej nie wiem kim jesteś.

-Mogę Cię przytulić? -Byłam w szoku.

-Myślę że przytulenie to nic złego. -Patrząc w błękit jego oczu uśmiechnęłam się nieśmiało. Po chwili utonęłam w niedźwiedzim uścisku.  Dlaczego te cholerne motylki nie mogą dolecieć z brzucha do mózgu!? 

-Na chwilę straciłam was z oczu a tu już takie przytulaski?

Odskoczyłam od niego jak poparzona. Wiktoria miała niezły ubaw.

-Chodź do środka. -Szepnął mi na ucho po czym złapał za rękę i pociągnął w głąb klubu prosto do loży. Na miejscu nikt nie zadawał pytań. Wystarczyły mi ich spojrzenia.

-Grają jutro w kinie niezły film akcji. Idziemy ekipą? Weźmiemy cały rząd. -Zapytał Sebastian przekrzykując muzykę.

Wiele osób było na tak. Ja się nie odezwałam. Co miałam do powiedzenia? Przecież większość z nich widzę pierwszy raz na oczy.

-Pójdziesz też? -Zapytał mnie Łobuz.

-Chętnie.

-To super. Przyjadę po ciebie o szóstej.

Rano mimo tego iz dużo nie wypiłam, głowa mi pękała. Smród i duchota w klubie robią swoje. Leniwie wstałam w celu poszukania jakichś tabletek przeciw bólowych. 

- Nie bardzo na pusty żołądek... -Powiedziałam sama do siebie i zdecydowałam się najpierw na kąpiel.

Ubrałam luźne dresy i koszulkę z Barbadosu, którą znalazłam w szafie. Zastanawiało mnie skąd ją mam. Czyżbym była na ekstra wycieczce której nie pamiętam? Wychodząc z pokoju wzięłam jeszcze zdjecie moje i Krystiana.

W kuchni przy stole siedziała mama z tatą. Babcia coś gotowała.

-Dzień dobry. -Ich spojrzenia przeniosły się na moją osobę. Wielkie kudłate psisko wsadzilo swój łeb pod moją rękę w celu głaskania.

-Dzień dobry kochanie! Jak się spało?

-Średnio. Gdzie są jakieś tabletki na ból głowy?

-Może najpierw śniadanie? -Powiedziała babcia kładąc przede mną talerz z naleśnikami.

-Dziękuję! -Tak, tego mi było trzeba. -Mamo a gdzie jest Daisy?

-Rodzice Wiktorii zatrzymali ją u siebie, gdy dostałaś Sajgona. -Powiedziała tak od niechcenia. Dostałam?

-Przecież mówiłaś ze kupiliśmy go gdy mieliście wylecieć. -Była zaklopotana.

-No tak, yyy od nas go dostałaś.

-Mamo... kłamiesz.

-Dlaczego miałabym kłamać?

-Kto to jest? -Zapytałam wyciągając fotografie z kieszeni. Mama spojrzała na tatę  morderczym wzrokiem, zaś ten prawie wypluł na mnie swoją poranną kawę. -Nie będę pytać ponownie.

-To twój kolega. Przez niego miałaś wypadek. -Nie wierzyłam jej.

-Jak ma na imie?

-Dominik.

-Okłamujecie mnie przez cały czas! Wczoraj widziałam się z nim! Tak właśnie widziałam się z Krystianem! -Nie wytrzymałam. Wrzeszczałam na cały dom, aż pies uciekł do ogrodu. Mama twardo patrzyła mi w oczy, tata spuścił głowę. -Dlaczego nie chcecie wyjawić mi prawdy!? I tak się wszystkiego dowiem! Wracają wspomnienia. To tylko kwestia czasu. Wracajcie do tych swoich Chin!

Wstałam i pobiegłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko wylewajac morze łez.

-Kochanie, przyniosłam ci tabletki.  -Babcia. Lekarstwo na wszystko.

-Dziękuję babciu. -Kobieta mnie przytuliła. -Dlaczego oni mi to robią?

Drzwi wejściowe nagłe trzasnęły z hukiem. Wyszli do pracy...

-Ponieważ winią Krystiana za twój wypadek.

-A była to jego wina?

-Nie. Chociaż on też się obwinia za to.

-Kim on dla mnie był babciu?

Kobieta spojrzała na mnie. W jej oczach widziałam radość i ból.

-Pamiętaj nie działaj pochopnie. Powoli odkrywaj prawdę.

-Jaką prawdę?

-Przekonasz się z czasem. Porozmawiam z Krystianem żeby powoli Cię wprowadzał.

-Babciu! Kim on jest dla mnie!?

-Narzeczonym.

Księżniczka nie zna ŁobuzaWhere stories live. Discover now