<przydługi_wstęp>
Poniższe opowiadanie jest zdecydowanie jednym z najdziwniejszych okazów w mojej radosnej twórczości. Jest też dobitnym dowodem na to, że jestem w planowaniu mojej pisaniny tak dobra jak Mettaton w otwieraniu drzwi, prawda.
Zacznijmy od tego, że poniższe opowiadanie miało w ogóle nie powstać.
Mam aktualnie naprawdę sporo pomysłów na opowiadania, większość skupia się na różnych neutralnych zakończeniach i relacjach między postaciami, o których w grze było powiedziane bardzo niewiele. Szybko jednak okazało się, że "Nie poddawaj się" musi, po prostu musi powstać, z tego prostego powodu, że potrzebowałam tego opowiadania. Naprawdę.
Kiedy już dotarło do mnie, że opowiadanie powstanie, stwierdziłam, że zapewne będzie z tego ot, kolejny one-shot na jakieś dziesięć stron. No niestety. Wyszła kobyła, która aktualnie ma stron dwadzieścia jeden i jeszcze około dziesięć nadejdzie.
Pomyliłam się również co do czasu, jaki na to opowiadanie przeznaczę - kilka godzin zmieniło się w kilka dni dodawania, kasowania i przestawiania fragmentów, co właściwie nadal trwa. Widoczne tutaj kilkanaście stron to jedyna część, która jest już w swojej finalnej, gotowej do wstawienia formie.
OSTRZEŻENIE: Przedstawiony tutaj wizerunek Sansa bardzo mocno odbiega od wizerunku uwielbianego przez fandom, czyli wyluzowanego, badassowego gościa rzucającego co chwilę "YOU'RE GONNA HAVE A BAD TIME" i "GEEEETTT DUNKED ON!". Wielu osobom może nie spodobać się jego osobowość i zachowanie w opowiadaniu, więc po prostu wolę ostrzec. Zachowania innych postaci również mogą się wydać trochę ooc, ale to akurat wynik sytuacji w fabule. Co do innych ostrzeżeń: pojawiają się wzmianki o samobójstwie.
</przydługi_wstęp>
Wydajesz się jakiś nieobecny, Sans.
Wszystko w porządku?
Ostatnio zachowujesz się... dziwnie.
No dalej, uśmiechnij się!
Rany, ale z ciebie ponurak...
Zacisnął mocno powieki i skulił się na łóżku, naciągając kołdrę na głowę. Słowa jego przyjaciół, znajomych, a nawet przypadkowych ludzi i potworów wciąż dźwięczały mu w głowie.
Wszyscy widzieli, że coś było nie tak.
Wyszli na powierzchnię, byli szczęśliwi, celebrowali każdy nowy dzień, każdy wschód i zachód słońca, zachwycali się gwiazdami na niebie, zaprzyjaźniali się z ludźmi, poznawali ich kulturę... A Sans nie był w stanie się tym cieszyć.
Uwielbiał powierzchnię. Każdej nocy spędzał długie godziny przy oknie, po prostu patrząc w niebo, nie mogąc uwierzyć, że nareszcie widzi coś innego niż sklepienie Podziemia. Chodził z Papyrusem na spacery, czytał z Toriel, wymieniał się naukowymi nowinkami z Alphys i pomagał Frisk w lekcjach. Żył normalnie, może nawet całkiem dobrze.
Problem w tym, że nie potrafił czerpać z tego radości.
Patrzył na roześmiane twarze i błyszczące entuzjazmem oczy swoich przyjaciół i odnosił wrażenie, że oni wszyscy wsiedli do pociągu, na który on się spóźnił. Został na peronie, jego dusza pozostała w Podziemiu, a on sam jeszcze nigdy nie czuł się tak pusty.
- Sans?
Papyrus wszedł do pokoju, przez dłuższą chwilę milczał. Sans nie odezwał się ani słowem, odwrócony twarzą do ściany.
![](https://img.wattpad.com/cover/98200822-288-k67301.jpg)
VOCÊ ESTÁ LENDO
Opowiadania Undertale
FanficZbiorowisko moich opowiadań. "Czyste" Undertale, czasem shipy i AU. Duża dawka Skelebrosów Psychicznych Wraków™. NIE przyjmuję zamówień, ale jeśli macie jakiś interesujący headcanon, pomysł, teorię czy obserwację, dzielcie się śmiało! Inspiracje mil...