Ławka (Human AU)

340 28 14
                                    

Notka odautorska: Opko powstało, bo miałam stresujący tydzień i potrzebowałam jakiegoś rzewnego pierdololo o niczym.
Zatem oto przed wami wariacja na temat początków znajomości Sansa i Toriel - w wersji ludzkiej, bo czemu nie. Wariant pozbawiony żartów. Nie pytajcie czemu, bo nie wiem.
Cytaty (również haiku) pochodzą ze "Ścieżek Północy" Richarda Flanagana.
(Notka odautorska w chwili rozpaczy: kiedy ja w końcu napiszę coś normalnego? ;-;)
Enjoy!

Na początku nic nie zapowiadało jej przybycia.

Był tylko on, jego ulubiona ławka na skwerze, zagłuszone dźwięki miasta, spokój i cisza. Odpoczynek od głośnej, pełnej energii atmosfery w domu. Samotność.

A później przyszła ona.

- Przepraszam, miałbyś coś przeciwko, żebym się przysiadła? – rozległ się jej głos, w którym słychać było uśmiech.

Drgnął, wyrwany z błogiego nicnierobienia. Otworzył oczy, spojrzał na nią, zaskoczony, nie wiedział, co powinien zrobić.

- Uch, tak! To znaczy, nie! To znaczy, proszę bardzo, nie mam nic przeciwko.

- Och, dziękuję.

Usiadła obok niego. Przez chwilę obawiał się, że będzie próbowała wciągnąć go w rozmowę, ale zamiast tego wyjęła z torebki szydełko i dwa kłębki włóczki – zielonej i żółtej. W milczeniu zabrała się do roboty.

Obserwował ją kątem oka. Nie wyróżniała się zbytnio – ot, kobieta w średnim wieku, o miłej, pociągłej, opalonej twarzy i ciepłych, brązowych oczach, z włosami ukrytymi pod fioletową chustą. Wyższa od niego, co nie było zaskoczeniem – nietrudno było go przerosnąć.

Westchnął i znów oparł się wygodniej, zamknął oczy. Nie miał zamiaru denerwować się z powodu nieoczekiwanego towarzystwa.

Przecież jutro znów będzie sam.

-=-

Znowu przyszła.

Tym razem od razu usiadła. Nie przywitała się, nie odezwała się ani słowem, więc i on tego nie zrobił. Nie wydawała się tym zawiedziona czy urażona.

Może szukała tego, co on – ciszy i spokoju?

Cóż, jeśli tak, nie miał zamiaru jej przeszkadzać.

-=-

I znów.

Czuł się coraz bardziej głupio, po prostu siedząc i nic nie robiąc, ale w jej oczach nigdy nie widział choćby cienia rozbawienia czy dyskomfortu. Zawsze była całkowicie skupiona na swojej robótce. Zwykle to on odchodził jako pierwszy, nie wiedział więc, czy robiła coś poza szydełkowaniem, ani jak wiele czasu spędzała na ławce.

-=-

Czwartego dnia skończyła robótkę.

Sweter. Wyraźnie dla jakiegoś dziecka.

Zakończyła, schowała wszystko, wstała. Uśmiechnęła się do Sansa, który bezwiednie odwzajemnił uśmiech.

A później po prostu odeszła.

No cóż, pomyślał, to by chyba było na tyle.

-=-

Ku jego zdziwieniu, piątego dnia znów się pojawiła.

Co więcej, odezwała się.

- Może się poczęstujesz? – Wyciągnęła w jego stronę płócienny woreczek z małymi okrągłymi ciasteczkami. Sans poczuł przyjemny, korzenny zapach. Skinął głową, uśmiechnął się, wziął jedno ciastko.

Opowiadania UndertaleWhere stories live. Discover now