Nie poddawaj się - 3/4

442 43 32
                                    

OSTRZEŻENIA: wzmianki o samobójstwie.

Chyba nic więcej nie da się napisać o tej części.


- Na pewno nie chcesz iść?

- Na pewno, brachu.

- Może... mam z tobą zostać?

- Hej, mimo wszystko jestem dorosły. Poradzę sobie. Naprawdę.

- Okej... - powiedział z wahaniem Papyrus. – I co, chcesz tak po prostu siedzieć sam w domu?

- Pewnie tak. – Sans wzruszył ramionami. – Znajdę sobie coś do roboty, nie martw się. Albo się prześpię, jestem śmiertelnie zmęczony.

- Uch – westchnął Papyrus, przewracając oczami. – Właśnie dlatego powinieneś z nami jechać, Sans.

- Niee – mruknął. – To nie dla mnie. Ale bawcie się dobrze.

- Hej, Papyrus, idziesz?! – wrzasnęła Undyne z samochodu.

- Idę! – odkrzyknął Papyrus. – Trzymaj się, bracie! – rzucił i pobiegł w stronę vana.

Sans skinął głową i uśmiechnął się. Wycofał się do wnętrza domu dopiero gdy samochód zniknął za zakrętem. Przekręcił klucz w zamku i odetchnął głęboko.

Cisza.

Jak w naszym domu w Snowdin, przemknęło mu przez myśl. Skrzywił się i ze złością potrząsnął głową, jakby mógł w ten sposób pozbyć się natrętnych myśli. Był na powierzchni, to się liczyło. To nie był czas na rozpamiętywanie czasów Podziemia.

Był sam. Zaczynał żałować, że nie zdecydował się pojechać z resztą – miasto, kino i zakupy wydawały się kuszącą perspektywą, ale... znów nie był w stanie podjąć przemyślanej decyzji, wiedział, że będzie żałował wyboru każdej z opcji. Zostanie w domu wydawało się jednak zdecydowanie bezpieczniejsze – pozwalało uniknąć wielu potencjalnych katastrof i zawodu, jaki na pewno sprawiłby pozostałym. Tak. Po zastanowieniu... podjął najlepszą możliwą decyzję.

- No dobra... - powiedział cicho, rozglądając się. Musiał znaleźć sobie coś do roboty, żeby uporczywe myśli nie miały okazji dojść do głosu.

Może powinien posprzątać?

Hm, nie. Odkąd zaczął naprawiać swoje życie i dziurawą psychikę, w jego pokoju panował porządek. Musiał tylko pościelić łóżko. Specjalnie spędził na tym tyle czasu, ile tylko mógł, wygładził każdą fałdę i nierówność, dziesiątki razy poprawiał poduszkę, żeby znajdowała się perfekcyjnie pośrodku. Gdy skończył, miał wrażenie, że znajduje się w pokoju hotelowym.

Jakby nikt nie mieszkał tu na stałe.

Nie czuł się z tym całkowicie swobodnie, ale... to było nieporównywalnie lepsze od wcześniejszego bałaganu. Nie miał już wrażenia, że panujący w nim chaos znalazł odzwierciedlenie w stanie jego otoczenia.

Przez następne pół godziny siedział na kanapie, usiłując czytać jakąś niezobowiązującą powieść science-fiction, ale za nic nie był w stanie się skupić. Rozpraszała go pustka i cisza panująca w domu, denerwowała go samotność, litery zlewały się w czarną, chaotyczną masę. W ten sposób na pewno nie wytrzyma do powrotu pozostałych, musiał wymyślić coś innego.

Rany, kiedy stałem się aż tak beznadziejny w organizowaniu czasu?, pomyślał z irytacją. Co robiłem, gdy jeszcze byliśmy w Podziemiu?...

Z nieprzyjemnym zaskoczeniem odkrył, że nie robił zbyt wiele. Najwyraźniej od zawsze był depresyjnym frajerem - głównie włóczył się po Podziemiu, spał albo przesiadywał u Grillby'ego...

Opowiadania UndertaleNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ