Złudzenie

229 25 49
                                    

Przerwa nadal obowiązuje. Przybyłam tylko na chwilę, żeby wrzucić krótkie opowiadanie, które początkowo miało być drabblem, ale... cóż, ostatecznie wyszło coś w rodzaju potrójnego drabbla :v 329 słów.
Uwaga - pojawia się... bardzo, bardzo rzadki ship. Konkretnie - Nyehctar. Papyrus/Flowey. Ale zanim wrzaśniecie, że co to w ogóle jest, i opuścicie to opowiadanie, zaznaczę, że tutaj jest to miłość jednostronna. Żadnych mizianek. Tylko nieodwzajemnione uczucie.
No to ten, rzucam to wilkom, znaczy Wam, na pożarcie, i wracam do swojej mysiej nory.

Słowa nie mają znaczenia, przynajmniej gdy jesteś samotny.

Przez wiele lat wypowiadałeś na głos każdą myśl, jaka pojawiała się w twoim umyśle. Czy to były plany twojego kolejnego wielkiego projektu, zwykłe stwierdzenie jakiegoś faktu czy skomentowanie żałosnych zachowań potworów – wszystkie te myśli ubrane w słowa natychmiast rozwiewały się w powietrzu, niczego nie zmieniając. W końcu wokół nie było nikogo, kto mógł cię usłyszeć.

Nie potrafisz pozbyć się tego poczucia – że cokolwiek powiesz, na nikogo i na nic nie wpłyniesz. 

Przyzwyczaiłeś się do tego. Oduczyłeś się hamować.

Aż do teraz.

Zanim wypowiedziałeś na głos myśl, która coraz bardziej cię męczyła, minęło dobre kilka tygodni, jednak nawet gdy się na to zdecydowałeś, przekucie jej w dwa proste słowa zabrało z niej całą wagę, całe znaczenie.

- Kocham cię.

Zachowujesz neutralny wyraz twarzy, wpatrujesz się w rozmówcę nieco ponaglającym wzrokiem.

- Och – odpowiada, wyraźnie wzięty z zaskoczenia, przestaje się uśmiechać.

Na parę chwil zapada cisza, w którą w końcu przerywa on:

- J-ja... ja też bardzo cię lubię, Flowey! Jesteś przecież moim przyjacielem!

- Nie rozumiesz – przerywasz mu. – Kocham cię, Papyrus. Przy tobie czuję coś, co... prawie przypomina miłość. Przy nikim innym się tak nie czuję.

Twoje słowa mile go połechtały – widzisz to w błysku w jego oczach, w jego delikatnym uśmiechu – ale nadal coś jest nie tak. Cała jego postawa wyraża niepewność, zakłopotanie, a na jego twarzy pojawia się poczucie winy.

- Flowey, to, co mówisz, jest naprawdę miłe, ale... nie lubię cię w taki sposób. Przepraszam.

Prawie zabolało.

- Rozumiem – mówisz beznamiętnie.

- Naprawdę? – pyta niepewnie, nerwowo splatając palce.

- Tak.

- A-ale jestem tu dla ciebie! – wykrzykuje. – Pomogę ci, jeśli będziesz chciał!

- Dziękuję, Papyrus. – Silisz się na uśmiech, chociaż w twoim wnętrzu znów narasta pustka i otępienie.

Myślałeś, że coś się zmieni, skoro pojawił się w tobie cień tak silnej emocji.

Myliłeś się. Jak zawsze. Znów uświadomiłeś sobie, że takiej istoty jak ty nie da się pokochać.

Cóż, przynajmniej odrzucenie nie boli cię aż tak mocno.

Przecież znów niczego nie czujesz.

Opowiadania UndertaleWhere stories live. Discover now