Przez żołądek do serca (Muffet x Grillby)

186 26 30
                                    

Opowiadanie dla zuzua11. Bardzo miło pisało mi się o tym shipie, chyba znalazłam sobie kolejne OTP, dziękuję :D

Grillby nigdy nie przepadał za słodkościami.

Bronił się rękami i nogami przed pomysłem dodania do oferty swojego baru deserów – a gdy wprowadził do menu koktajle, postawił jeden warunek: nie mogły zawierać cukru. Na sam widok cukru miał mdłości.

Po prostu wolał słone przekąski. I tyle.

Gdy zgodził się otworzyć niewielkie stoisko na corocznych targach w Nowym Domu, z niechęcią patrzył na inne przybytki w strefie gastronomicznej. Niemal połowę z nich stanowiły miejscówki z goframi, lodami, mdląco słodkimi napojami...

I ciastami.

Uch, to stoisko irytowało go najbardziej. Reprezentowało imponującą populację pająków z Podziemia, a prowadziła je Muffet; przywódczyni pająków i najlepszy cukiernik wśród potworów. Jej wypieki cieszyły się absurdalnie dobrą sławą, nawet pomimo przesłanek o dużej zawartości pajęczych odnóży. Muffinki, pączki, tarty i osławiony pajęczy cydr – uczestnicy targów byli w stanie się dla nich pozabijać, a ich żałosne jęki, gdy ogłaszano wyczerpanie się zapasu wypieków, niosły się aż po sklepienie.

Grillby tylko patrzył sceptycznie na to szaleństwo, odczuwając coraz większe zdenerwowanie.

Postanowił się tym nie przejmować.

Spokojnie i sumiennie obsługiwał swoich gości, podsuwał im chrupiące frytki i perfekcyjne burgery. Cieszył się dobrą sławą, jego biznes w Snowdin nareszcie miał szansę się rozrosnąć.

Nie było czym się irytować.

Może oprócz tego, że stoisko Muffet znajdowało się dokładnie naprzeciwko niego; że codziennie obserwował, jak pajęczyca z uśmiechem przesłodzonym jak jej wypieki wrzuca do kasy całe sterty złota; że musiał znosić widok gości, którzy na widok słodkości natychmiast zapominali o frytkach.

Najgorsze było jednak zachowanie Muffet.

Wyraźnie sobie z niego drwiła!

Gdy zdarzało mu się pochwycić jej spojrzenie, uśmiechała się w sposób, który wydawał mu się złośliwy. Czasem przyłapywał ją na bezczelnym gapieniu się na niego, jakby wyśmiewała jego porażkę w obliczu znienawidzonych przez niego słodyczy.

Zaczynał mieć jej dosyć.

Miarka się przebrała, gdy pewnego ranka zastał na swojej ladzie papierową torbę z kilkoma muffinkami w środku.

Rozejrzał się, oburzony, i oczywiście natrafił na jej wzrok. Uśmiechnęła się do niego szeroko i leniwie pomachała jedną z rąk.

Ewidentnie się z niego nabijała.

Gdy nie patrzyła, podarował muffinki obdartym dzieciakom, które patrzyły głodnym wzrokiem na stoisko Muffet.

Następnego dnia sytuacja się powtórzyła – tym razem jednak do torebki dołączona była różowa karteczka z kilkoma słowami zapisanymi elegancką kursywą:

Mam nadzieję, że posmakowały ci moje wypieki~ :)

Prychnął tylko i odstawił torebkę pod ladę, natychmiast o niej zapominając. Przez cały dzień obserwował Muffet – a ona obserwowała go.

Uśmiechała się.

Machała.

Mrugała porozumiewawczo, gdy któreś z nich musiało użerać się z wyjątkowo irytującym klientem.

Grillby był coraz bardziej zdezorientowany. Może jednak nie chciała z niego drwić? Jej gesty wydawały się miłe. Pająki potrafiły być przewrotne, to fakt, ale Muffet wydawała się uczciwa.

Tego wieczoru spróbował muffinek.

Z zaskoczeniem stwierdził, że nie były takie złe.

-=-

Następnego ranka to Muffet znalazła na swojej ladzie prezent –torbę z firmowym burgerem i frytkami, utrzymanymi w idealnej temperaturze dzięki magii ognia.

Nigdy by się nie spodziewała, że fast food może wywołać u niej rumieniec.

-=-

Przez cały czas trwania targów utrzymali tę tradycję.

Podrzucali sobie nawzajem swoje najbardziej rozpoznawalne dania, po czym jedli je w tym samym czasie, zerkając na siebie i posyłając sobie nieśmiałe uśmiechy.

Dołączali do prezentów wiadomości – początkowo zwykłe Smacznego!, później życzenia udanego dnia pracy, wyrazy podziwu...

W końcu Grillby odważył się zaprosić Muffet na wspólne wyjście do Nowego Domu.

Odpisała następnego dnia – lukrem na babeczce.

Bardzo chętnie.

W piątek, po zakończeniu targów?, napisał nazajutrz.

Ósma wieczorem?

Brzmi dobrze.

I znów patrzyli na siebie dyskretnie, uśmiechali się, choć nie zamienili ani słowa.

A Grillby, patrząc na uśmiech Muffet, dochodził do wniosku, że może jednak lubi słodycze.

Opowiadania UndertaleWhere stories live. Discover now