Notka odautorska: Ciąg dalszy opek-odstresowywaczy, ciąg dalszy ciapciaków, ciąg dalszy tekstów piosenek w opowiadaniach, ciąg dalszy fluffu.
Ale nastąpił przełom!
W poniższym opowiadaniu, mimo że jest zdecydowanie najbardziej pozbawione sensu ze wszystkich, które do tej pory wrzuciłam, pojawiają się pierwsze przejawy poważniejszej fabuły mojego Human AU >:) Więcej szczegółów i ogólne wyjaśnienie, o co tak właściwie chodzi, pojawią się w późniejszych opkach.
Enjoy!- Skarbie, może jednak naprawdę wrócę do domu?...
- Nie! Będzie dobrze, zobaczysz. Dzieciaki będą szczęśliwe.
- Nigdy nie radziłem sobie dobrze z dziećmi.
- Hej, nie martw się. Będzie okej. Pokochają cię, jestem pewien.
Papyrus pokrzepiająco ścisnął dłoń Mettatona, który uśmiechnął się z wdzięcznością. Razem weszli do wnętrza szpitala.
- Dzień dobry, panno Hughes! – rzucił Papyrus do jednej z pracownic, młodej kobiety o dość ponurym wyrazie twarzy.
- Dzień dobry – odpowiedziała sucho, podając mu jakieś papiery. Ochoczo zabrał się za ich wypełnianie.
- Dzisiaj mam pomoc – poinformował, wskazując ruchem głowy Mettatona, który w milczeniu stał obok niego, taksując wzrokiem pannę Hughes.
- W porządku. Dowód tożsamości poproszę.
Przebiegła wzrokiem po podanym jej dokumencie, nieznacznie uniosła brwi, spojrzała na Mettatona.
- Przepraszam, tutaj chyba jest błąd – powiedziała, stukając paznokciem w dokument. – W rubryce „płeć".
- Nie ma żadnego błędu – odpowiedział niewzruszony Mettaton. – Jestem mężczyzną.
Teraz to ona zmierzyła go wzrokiem od stóp do głów, skrzywiła się, nawet nie próbowała tego ukryć.
- I wszystko jasne – mruknęła.
Mettaton poczuł, jak zalewa go wściekłość. W normalnych okolicznościach zapewne by jakoś odpyskował lub choćby zapytał, co miała oznaczać ta uwaga. Teraz jednak nie mógł tego zrobić. Zamiast tego uśmiechnął się słodko i patrzył z satysfakcją, jak panna Hughes krzywi się jeszcze mocniej. Oddała mu dowód i pokazała im niedbałym gestem, żeby przeszli dalej.
- Łał – rzucił cicho Mettaton, gdy szli korytarzem. – To się nazywa sympatyczna osoba.
- Pewnie po prostu jest zmęczona pracą – odparł Papyrus.
- A może to po prostu wredna Uprzywilejowana zołza?
- Nie, Metta. Za dużo pracuje, jestem pewien. Na co dzień na pewno jest milsza.
- Naprawdę nigdy nie zrozumiem, jak ty to robisz – westchnął Mettaton. – Jakim cudem nie masz ochoty wdeptać jej w ziemię po tym, co powiedziała.
- Szczerze mówiąc, dzisiaj miałem ochotę – powiedział Papyrus, puszczając do niego oko. – To, że jest opryskliwa, to jedno, ale ta jej uwaga to już trochę zbyt wiele. Tylko że sam wiesz, jak jest.
- Uprzywilejowana.
- Dokładnie. Ale nie mówmy już o tym. Twój głos jest gotowy?
- Jak zawsze, złotko.
- Świetnie. Dzieciaki o tej porze są w świetlicy, na drugim piętrze. Teraz cicho, zrobimy im niespodziankę.
- Niespodziankę? Myślałem, że zawsze przychodzisz o tej samej porze.
![](https://img.wattpad.com/cover/98200822-288-k67301.jpg)
YOU ARE READING
Opowiadania Undertale
FanfictionZbiorowisko moich opowiadań. "Czyste" Undertale, czasem shipy i AU. Duża dawka Skelebrosów Psychicznych Wraków™. NIE przyjmuję zamówień, ale jeśli macie jakiś interesujący headcanon, pomysł, teorię czy obserwację, dzielcie się śmiało! Inspiracje mil...