Jesteś ze mnie dumny? (Bad Brother AU)

341 29 66
                                    

Będzie od cholery gadania na początek. I pseudoanalizy postaci w moim wykonaniu. Zapnijcie pasy.
Papyrus jest istnym wzorem optymizmu i wiary w siebie, prawda? Sam o sobie mówi "wspaniały", nie zwraca uwagi na obelgi, jakimi może obrzucić go gracz. Ma ambicje - chce dostać się do Królewskiej Straży, choć zaczynał praktycznie od zera. Jedynym, co miał, był jego upór i zapał.
W swoich dążeniach jest jednak bardzo cierpliwy - dopiero od Sansa dowiadujemy się, że trening Papyrusa trwa od dłuższego czasu. Papyrus nigdy szczególnie nie narzeka, że nadal nie jest częścią straży. Najwyraźniej wierzy w ciężką pracę i małe kroczki, i wie, że żeby coś osiągnąć, musi naprawdę ciężko pracować.
Zauważmy, że i Sans, i Undyne wspierają go przez cały czas, choć obydwoje wiedzą, że Papyrus średnio nadaje się na strażnika.
Co by było, gdyby stracił choć część tego wsparcia? Gdyby przyjaciele i rodzina przestali być z niego dumni? Gdyby stracił poczucie, że robi to dla siebie, że spełnia swoje marzenie?

Na Bad Brother AU natknęłam się niedawno, i jest to szczerze mówiąc jedno ze smutniejszych AU, jakie widziałam. W największym możliwym skrócie - wszystko jest niemal identyczne, oprócz relacji między Skelebrosami. Powód jest dość prosty - Sans pozwolił, żeby świadomość resetów wpłynęła na jego zachowanie. Zaczął wyżywać się na Papyrusie, który zaczął go najwyraźniej w świecie irytować. W tym AU Sans zachowuje się jak totalny dupek, a Papyrus jest, jak to opisała autorka, "trochę bardziej nieśmiały".
Zatem zastanowiłam się, co by się stało z poczuciem własnej wartości Papyrusa, gdyby nie miał żadnego wsparcia ze strony swojego brata, a efektem moich rozmyślań jest poniższe opowiadanie.
Zapewne istnieją nieco mniej mroczne alternatywy, ale cóż - odezwało się moje katastroficzne myślenie i kolejny dołek emocjonalny, zatem przedstawiam Wam autodestrukcyjnego Papyrusa.

- No dalej, Papy! Pokaż, co potrafisz!

Skoncentrował się i posłał w stronę Undyne długą ścianę kości, na pierwszy rzut oka nieregularną i przypadkową, ale w rzeczywistości dokładnie przemyślaną, by przeciwnik musiał nieźle się nagimnastykować, żeby ją ominąć. Maksymalnie skupiona Undyne odskoczyła, by uniknąć trafienia. Zrobiła w powietrzu salto, żeby się popisać, i wylądowała z gracją parę metrów dalej. Papyrus posłał kolejny atak, tym razem działając na duszę Undyne niebieską magią, przez co nawet oderwanie nóg od ziemi stało się bardziej wymagające. Nadal dała radę zrobić zgrabny unik, nawet jeśli tym razem jej oddech był nieco przyspieszony.

Później to ona zaatakowała. Papyrus poczuł się, jakby jego nogi wrosły w ziemię, nie mógł się ruszyć. Zielony atak. Uśmiechnął się. Podobało mu się to wyzwanie.

Przywołał długą, grubą kość, chwycił ją pewnie obiema rękami, zamarł w oczekiwaniu. Nie musiał długo czekać - Undyne cisnęła w niego włócznią. Odbił ją kością i natychmiast był zmuszony odbić kolejną, która nadleciała z prawej strony.

Zaczął się prawdziwy grad włóczni, mknęły w jego kierunku ze wszystkich stron. Odbijał je lub wznosił ściany kości, o które się roztrzaskiwały. Szło mu perfekcyjnie. Zaczynał czuć lekkie zmęczenie, ale nie zwracał na to uwagi.

Poczuł, że odrętwienie otaczające jego duszę znika, Undyne nie mogła już dłużej utrzymać zielonego ataku. Zmieniła taktykę - tym razem magicznie manewrowała włóczniami tak, by spadały na Papyrusa z góry, zmuszając go do kluczenia między nimi. Skakał jak szalony, biegał, turlał się, aż fala skończyła się, a on zatrzymał się raptownie, kilkanaście metrów od Undyne.

Zaatakowali w tym samym momencie.

Fala kości różnej wielkości spotkała się w połowie drogi z deszczem włóczni.

Opowiadania UndertaleWhere stories live. Discover now