Kapitel 9

1.6K 120 5
                                    

Po wczorajszym konkursie były nie złe spiny. Chociaż Polacy wygrali to każdy miał do każdego zarzuty. A to nie profesjonalne lądowanie , a to złe ustawienie nart przy wybiciu ... Paranoja! Ważne jest to , że wygrali ale oni wolą się kłócić. Na szczęście dzisiejszy konkurs jest inwidualny i każdy będzie mógł się popisać.

Dzisiaj po raz kolejny nie poszłam na śniadanie. Czułam się już dobrze , ale jakość ostatnio nie mam apetytu. Skorzystałam na tym w inny sposób , - po raz pierwszy mam więcej czasu na wszystko. Akurat kiedy wyszłam z pokoju , zapewne skończyło się śniadanie , ponieważ na korytarzu zrobił się dziwny tłum.

- Hejka. – powiedział Stefan podchodząc do mnie. Teraz już nic nie wiedziałem. Ostatnio zrobiłam z siebie idiotkę , a teraz on podchodzi do mnie jak gdyby nigdy nic ?

- Cześć. – powiedziałam uśmiechając się. Chciałam być jak najbardziej naturalna ale zapewne wyglądam teraz jak laska zaraz po botoksie.

Stefan od razu 'wkroczył do akcji'. Robił dokładnie to samo co moi przyjaciele na samym początku gdy tylko przyjechałam do Monachium. Byłam mega zadowolona z takich obrotu spraw ale niestety chwila nie trwała długo.

- Cześć kotek. – powiedział Andreas całując mnie w policzek. Byłam zaskoczona takim posunięciem ale w porę uświadomiłam sobie , że to część gry i po chwili się uśmiechnęłam przytulając się do blondyna.

- To... To wy jesteście razem ? – spytał farbowany blondyn i nie ukrywał zdziwienia.

- Być może. – zaśmiał się Andreas. Austriak uśmiechnął się blado i poszedł do swojego pokoju. Kiedy tylko zniknął z pola widzenia Wellinger w swoim stylu zaczął go przedrzeźniać. Miałam ochotę mu przywalić , ale zbyt bardzo się śmiałam.

Zabawa skończyła się wraz z rozpoczęciem pierwszej serii. Było w luj zimno ale chciałam mieć widok na całą skocznię i stałam obok Adama.

Nie jestem aż taka twarda jak myślałam. Kilka podmuchów zimnego wiatru i pruszący śnieg wystarczył abym w kilka sekund znalazła się w cieplutkim domku. Nie mam nic do Słoweńców , ale ten Domen mógłby już przestać latać. Znów wygrał ów Słoweniec , czwarty był Kamil , piąty Maciej a mój przyjaciel dopiero na odległym dwudziestym siódmym miejscu. Było mi szkoda Andreasa a jeszcze bardziej jego kolegów z kadry. Znam go wystarczające dobrze by móc stwierdzić , że Wellinger momentami nie potrafi opanować złości. Po ceremonii wszyscy pakowaliśmy się do samochodów , ale ja postanowiłam wpaść do Niemców. Bo w końcu jakby nie było Niemcy mój drugi kraj...

- Cześć chłopaki. – przywitałam się wchodząc do środka. Ich wytrzeszczone oczy ani na chwilę nie zamrugały. Ciągle się na mnie patrzyli , a Wellinger siedział na krześle kompletnie nie zwracając na mnie uwagi.

- Jestem przyjaciółką Wellingera. – dodałam.

- A no tak! – powiedział jeden z nich klaszcząc w dłonie. W kilka minut nawiązałam znajomość z sześcioma prze sympatycznymi skoczkami. Oczywiście nie zapomniałam o Andreasie. Nigdy nie umiałam pocieszać ludzi. Zawsze mówiłam prawdę a prawda jest taka , że Andi jeśli się teraz nie obudzi to raczej szans nie będzie miał.

- Misiu... - jęknęłam po raz kolejny gdy blondyn znów przewrócił oczami. Przełamałam się i go przytuliłam. Usiadłam na jego kolanach i wtuliłam się w niego jak kiedyś w Roberta , kiedy zostawił mnie chłopak. Wank ani Eisenbichler nie przepuścili okazji i zrobili nam chyba z milion zdjęć.

- Nie przejmuj się. – szepnął Niemiec i jeszcze bardziej przyciągnął mnie do siebie.

Freunde || A.WellingerWhere stories live. Discover now