Kapitel 22

1.2K 96 2
                                    

Docierając do finału czuję się jakbym wygrała życie. Cały poranek biegamy od pokoju do pokoju po suszarkę której nikt nie ma.

Do finału przeszłyśmy cudem , ale kogo to obchodzi ? Ważne , że wygrałyśmy. Dziś naszym ostatnim rywalem będzie gospodarz , - Signal Dortmund. Z opowiadań innych dziewczyn dowiedziałam się , że laski z Dortmundu są bardzo mocne i brutalne. Bać się nie bałam , bardziej zżerał mnie stres. Nasza trenerka w końcu zrozumiała , że my też potrzebujemy odpoczynku i dziś dała nam święty spokój. Cały dzień leżałyśmy w swoich pokojach odpoczywając. Dziewczyny odpoczywały bo ja natomiast rozmawiałam z moim kuzynem. Jutro rozpoczyna się ostatnia seria Turnieju Czterech Skoczni w Obersdorfie i bardzo chciałabym tam być. Co prawda wyjeżdżamy jeszcze dzisiaj , ale nie wiadomo jak będzie na drogach.

Nim się obejrzałam wybiła godzina piętnasta. Tym razem nie przebierałam się od razu w strój , tylko ubrałam zwykłą bluzę z adidasa i czarne dresy tej samej firmy. Tym razem w ogóle się nie malowałam , a włosy związałam w dwa warkoczyki. Wpakowałam swoje rzeczy do torby i poszłam na dół , gdzie akurat schodziły się dziewczyny. Wszystkie były rozanielone , ale w głębi duszy tykał zegar. Mam tak samo.

Przed samym finałem zadzwonił Andreas. Nikt nie wiedział o naszym układnie i żeby tak pozostało ciągle się z niego śmiałam choć to w cale nie było proste. Każda obraźliwa rzecz na jego temat przechodziła mi przez gardło z wielkim trudem. Blondyn również nie ukrywał swojego złego nastawienia do mnie... Ach Wellinger , Wellinger... Ty to umiesz namieszać mi w życiu.

Już po pięciu minutach meczu przegrywałyśmy 0:1. Dziewczyny mega panikowały , a Jasmin nam nie pomagała. Zachowywała się jak egoistka. Liczyło się tylko jej dobro. Nie mogłam już patrzeć na te błąkające się po boisku 'owieczki' i włączyłam tryb zdenerwowanego Polaczka. Biegałam , krzyczałam i nie interesowało mnie to , że większość osób uważało mnie za niezrównoważoną dziewuchę ze wsi.

Moja metoda chyba zadziałała bo dziewczyny śmigały jak nówki. Stwarzały więcej zagrożeń , a przeciwnik nie mógł wyjść ze swojej połowy. Biegnąc z połowy boiska , z piłką przy nodze pierwszy raz poczułam się jak zawsze opowiadał mi Robert. To uczucie zmęczenia z połączeniem dumy... Niesamowite. Będąc w sytuacji sam na sam z bramkarzem spanikowałam , ale piłka nie fortunie wyślizgnęła mi się spod nogi i nie było już odwrotu. Uderzyłam środkiem stopy , a piłka usadowiła się w lewym dolnym roku siatki. Biegłam jak oszalała ciesząc się z bramki , która wyrównała wynik meczu.

Minuty mijały nieubłaganie. Każda nasza kontra była skutecznie blokowana. W duchu wszystkie szykowałyśmy się na karne. Los jednak chciał inaczej. Biegłam równolegle z Jasmin kolejną kontrą i będąc już w polu karnym potknęłam się o nogę jednej z przeciwniczki. Sędzia podyktował jedenastkę. Pomimo iż bolała mnie ręka postanowiłam ją wykorzystać. Nigdy nie byłam pewniakiem w takich rzeczach , ale kiedyś trzeba się przełamać.

- Pomyśl o Robercie . – szepnęła Bella klepiąc mnie po ramieniu. Mówiąc to miała na myśli obietnicę jaką mu złożyłam. Wzięłam głęboki oddech i z lekkiego rozbiegu uderzyłam piłkę szybko zamykając oczy. Z krzyków i pisków jakie słyszałam wokół siebie można było wywnioskować , że wygrywamy. My – FCW Bayern Monachium zdobywamy już drugi z rzędu puchar Niemiec. Radość jaka nam towarzyszyła była nie do opisania. Skakałyśmy , śpiewałyśmy , tańczyłyśmy , - po prostu się cieszyłyśmy. A mój ból ręki przeszedł jakby ręką odjął. Po uroczystej ceremonii wręczenia pucharu wróciłyśmy do swojego hotelu i po lekkim posiłku miałyśmy czas do północy aby się spakować. Równo z północą , i z naszym nowym nabytkiem wyjechałyśmy w drogę powrotną do Monachium.

Daliście mi motywację i za to wam dziękuję.

Freunde || A.WellingerNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ