Kapitel 50

1.2K 84 2
                                    

Jestem głupia , bardzo głupia , najgłupsza na świecie. Dlaczego tak łatwo daje sobą manipulować ? Nawet sama nie potrafię tego wyjaśnić. Wczoraj znów uległam Wellingerowi. Znów nabrałam się na te miłe słówka. Ale to ostatni raz. Przyrzekam.

Dziś wczesnym rankiem ruszyliśmy do Lillehammer. Siedząc z tyłu , ciągle robiliśmy 'pielgrzymki' do samego przodu aby na zakrętach móc podziwiać obraz kilkunastu autokarów jadących przed nami i za nami. Kiedy siedzieliśmy już spokojnie na swoich miejscach , chłopaki zaczęli mi suszyć głowę na temat Wellingera.

- Sami go to zapytanie. – burknęłam dzwoniąc do Niemca i włączając tryb głośnomówiący. Chwilę później wszyscy usłyszeliśmy roześmiany głos Wellingera.

[Andreas]: No hejka kocie. – zaczął , a chłopaki wybuchli śmiechem. Sama również lekko się uśmiechnęłam. Andreas oczywiście pokapował się , że jest 'na podsłuchu' więc przez całą naszą rozmowę dogłębnie się pilnował aby znów czegoś nie palnąć. Kamil oczywiście musiał zapytać o kilka rzeczy. Jedną z nich było zapytanie o ślub i dziecko. Andreas uznał go chyba za nienormalnego ponieważ ciągle mu przytakiwał i niekiedy było słychać cichy śmiech. Musieliśmy się rozłączyć kiedy dojechaliśmy na miejsce. Sypał gęsty śnieg i do tego było strasznie zimno. Wzięliśmy swoje bagaże i prędko weszliśmy do dużego budynku gdzie mieliśmy nocować. Nie był to hotel , a raczej ośrodek sportowy z halą , siłownią i kilkoma mniejszymi pomieszczeniami gdzie były rozłożone łóżka. Dla każdej reprezentacji przygotowane były dwa pokoje. Jeden dla skoczków i jeden dla sztabu szkoleniowego. Były one porozrzucane po całym piętrze i chyba nikomu nie trafiło się aby spali obok siebie. Naszymi sąsiadami po prawej byli Norwegowie , a zaś po lewej wierni przyjaciele –Austriacy. Pokoje wyposażone były we własną łazienkę z prysznicem i nie trzeba było chodzić na drugi koniec korytarza , no chyba , że faktycznie się nie dogadamy więc wtedy których będzie musiał tam iść.

Mieliśmy chwilę czasu na rozpakowanie i szybko musieliśmy pójść na skocznię. Chłopaki musieli przygotować się do serii próbnej , a później do prologu. Były naprawdę złe warunki i nie wiem jak sędziowie i ci wszyscy odpowiedzialni za cały ten turniej mogli dopuścić do rozpoczęcia prologu ? Dobrym przykładem jest chociażby Słoweniec – Jernej Damian. Gdyby nie jego doświadczenie , zapewne transportowaliby go do szpitala na sygnale. I to w cale nie byłaby jego wina. Drugim powodem dlaczego powinni odwołać prolog był fakt , że skoczkowie musieli bardzo długo czekać na swój lot. Gregor tyle się wyczekał , że ostatecznie zrezygnował. Czy Walter Hofer nie ma rozumu ? W Obersdorfie gdy padał tylko deszcz , mógł jakoś odwołać drugą serię , a teraz ? Pada gęsty śnieg i wieje silny wiatr! No zlitujcie się , błagam!

Polacy chyba jako jedyni dali sobie radę przy takich warunkach. Skakali bardzo ładnie , co skutkiem jest czwórka w pierwszej trzynastce. Inni nie mieli tyle szczęścia. Obyło się bez wywrotek , ale odległościowo skoczkowie dziś nie wymiatali. Najdłuższy skok oddał Einsebichler – 132metry , a zaraz za nim był Kamil -131,5metra.

Chłopaki , w naszym pokoju bardzo narzekali na decyzję Hofera. Mieli mu za złe , że przy takiej pogodzie pozwolił im wejść na belkę. Najbardziej podłamany był Piotrek. Liczył na 'łogień' , ale tego ognia dziś nie było. Aby trochę się ostudzić chłopaki postanowili pójść na halę. Uznali , że o tej porze na pewno nie będzie nikogo , więc będziemy mogli w coś zagrać. Niestety podobny pomysł mieli Niemcy. Nie wypadało nam teraz się wycofać , więc zajęliśmy jedną połówkę i w kółeczku odbijaliśmy piłkę nogą. Zdenerwowałam się trochę na Maćka i chciałam zasadzić mu 'kosę' , ale piłka trochę zmieniła trajektorię lotu i trafiła Wanka prosto w krocze. Ten zgiął się do połowy , a po chwili leżał na ziemi zwijając się z bólu. Wszyscy jego przyjaciele wręcz sikali ze śmiechu , a ja naprawdę przestraszyłam się , że coś mu zrobiłam.

- Pożegnaj się z dziećmi. – zażartował Freitag. Naprawdę to nie było śmieszne lecz żałosne. Z tego co pamiętam z biologii , uderzenie piłką nie może spowodować bezpłodność chyba , że mu się złamał no to Richard miał rację.

Freunde || A.WellingerWhere stories live. Discover now