Kapitel 56

1.1K 78 2
                                    

Mówiłam już kiedyś , że Polscy skoczkowie są niesamowicie niesamowici ? Nie ? To teraz to mówię. Chociaż nie wygrali to i tak zapewnili sobie zwycięstwo. Chłopcy , jesteście wielcy! Podczas wywiadów zachowywali się spokojnie , jakby wygrywanie drużynowego złota było dla nich rutyną. Ale tak naprawdę , gdzieś tam w środku cieszyli się jak malutkie dzieci. Jutro mieliśmy wracać do Polski , więc tym razem chłopaki postanowili pójść zaraz po konkursie spać. Byli zmęczeni tymi dziesięcioma dniami ciągłych skoków. Rozumiem ich , bo pewnie też bym była. Skoki narciarskie to nie taki prosty sport jak piłka nożna czy siatkówka.

Kiedy i ja miałam kłaść się spać , ktoś zapukał do moich drzwi. Andreas trzymał w ręce dużą czekoladę , więc nie miałam serca go nie wpuścić.

- Tak więc co cię do mnie sprowadza ? – spytała wkładając do buzi jedną kostkę przepysznej mlecznej czekolady.

- Słyszałem , że szukasz przyjaciół i zrobiło mi się ciebie strasznie szkoda więc jestem. – zaśmiał się. Naprawdę to nie jest odpowiednia chwila na takie śmieszkowanie... To była nasza ostatnia noc tutaj i kiedy skończyła się czekolada wymknęliśmy się do sklepu. Wybór nie był wielki , gdyż na półkach przeważnie stał alkohol. Widziałam jak Niemcowi świecą się oczy wiec delikatnie walnęłam go w ramię aby ten się opamiętał. Jeszcze wpadnie w alkoholizm i co ja z nim zrobię ? Zgarnęliśmy z półki dwie puszki napoju energetycznego , kwaśne żelki i jeszcze jedną czekoladę. Kiedy zapłaciliśmy , pędem pognaliśmy do hotelu. Niestety tym razem nie dało nam się przejść niezauważonym. W recepcji czekali na nas trenerzy. Byli wściekli , co nie wróżyło nic dobrego. Obydwoje na nas krzyczeli , ale trudno było wyłapać jakiekolwiek słowo. Zrobiło się zamieszanie , a jeszcze na dodatek kiedy oni krzyczeli Andreas próbował się tłumaczyć. W pewnym momencie trenerzy zaczęli krzyczeć na siebie.

- Niech się kłócą. – mruknęłam ciągnąć Wellingera za sobą. Trenerzy nawet nie zorientowali się , że zniknęliśmy...

Było bardzo późno , a ja bardzo senna. Choć wypiłam dwa napoje energetyczne to i tak moje powieki robiły się ociężałe. W przeciwieństwie do Andiego , wyglądałam jak zombii.

- Dobranoc skarbie. – usłyszałam , kiedy moje powieki zamknęły się całkowicie.

***

Trudno było mi dziś się pozbierać. Wylot był praktycznie za godzinę , a ja jeszcze pakowałam swoje rzeczy. Z pomocą przyszedł mi Kamil. We dwójkę wszystko szybciej ogarnęliśmy.

- Dziękuję kuzynie. – zaśmiałam się.

Właściwie powrót do Polski się nie opłacał. Bo po co jechać na jeden dzień do domu , jak można go wykorzystać na trening ? Wszyscy co do tego byliśmy zgodni. Z Norwegii polecieliśmy prosto do Słowenii.

Freunde || A.WellingerWhere stories live. Discover now