1.

9.1K 213 171
                                    


- A pamiętasz to? – zawołała z salonu Jerry.

Z głośników przy telewizorze rozbrzmiała melodia piosenki Justina Biebera „Boyfriend".

Towarzyszył jej fałsz mojej przyjaciółki. Zaśmiałam się pod nosem i sama zaczęłam nucić sobie jednocześnie, prasując koszulę do pracy.

- Boże, nie cierpię tego, że jestem dorosła! – jęknęła.

Po chwili słyszałam jej szuranie kapciami po podłodze.

Wskoczyła na półpiętro, gdzie ja na środku stałam przy desce do prasowania.

Zostało mi piętnaście minut do wyjścia z domu.

Jerry stała przede mną w podziurawionym dresie i obcisłej bokserce, co razem stanowiło jej pidżamę. Kołysała biodrami w prawo i lewo z zamkniętymi oczami.

Znałyśmy się od dzieciństwa. Przyjaciółki od podstawówki i zapewne już na całe życie.

Obie chodziłyśmy razem nawet na studia, dostałyśmy się do szkoły biznesu, którą Jerry porzuciła po roku aby znaleźć swoje właściwe powołanie, którym okazało się malowanie.

Ja dokończyłam edukację, ale nie było jednak łatwo tak szybko znaleźć pracy. Przez kilka miesięcy dorabiałam sobie u wujka w hotelu jako pokojówka. Doszłam do wniosku, że jednak nie można robić tego wiecznie. Nie po to zarwałam tyle nocy przez te wszystkie lata, żeby myć kible i sprzątać zużyte prezerwatywy po odbytych stosunkach.

W Bostonie ciężko znaleźć dobrą pracę, a przynajmniej taką która spełniałaby moje wymagania.

A ja chciałam pracować w hotelu. Dokładnie nie wiedziałam na jakim stanowisku i nie wiedziałam też jak się do tego zabrać, ale na szczęście rodzinne znajomości poskutkowały.

Skorzystałam z okazji, że pewna dziewczyna zrezygnowała z posady planerki eventów w hotelu i podsunęłam wujkowi pomysł, a mianowicie, że mogłabym chociaż spróbować przez miesiąc popracować pod jego okiem, a on stwierdzi czy się nadaje czy nie.

I tak minął rok, a ja nadal mam pracę i w dodatku, którą bardzo lubię.

Nie jestem do końca pewna, czy dobrze to wpływa na nasze rodzinne stosunki, ponieważ wujek Greg potrafi być prawdziwym skurwielem w pracy. Jednakowoż staramy się utrzymywać profesjonalne stosunki.

- Puść One Direction! – poprosiłam, zakładając na siebie białą koszulę.

Jerry pisnęła zachwycona.

Byłyśmy obie dosyć dziwaczne. Jerry nawet trochę bardziej ode mnie. Obie miałyśmy po 23 lata, ale czasem miałam wrażenie, że utknęłyśmy w jakimś momencie naszego życia, mając po 16 lat.

Ekscytowałyśmy się starymi boysbandami (nie tylko One Direction), bajkami z dzieciństwa i wszelkimi rodzaju wspomnieniami. Obie nie lubiłyśmy zmian i dorastania.

Czas leciał nieubłaganie, a ja nie chciałam stać się nudziarą, która jedynie walczy o swoją karierę i nie nosi kolorowych skarpetek, bo jej nie wypada w tym wieku.

Niestety powoli czułam, że się nią staje. Do pracy musiałam ubierać się elegancko i zachowywać się tam odpowiednio dojrzało. To sprawiało, że po skończonej robocie zdrowo mi odwalało. Robiłam wiele rzeczy, żeby móc odreagować.

Nagle usłyszałam piosenkę „Stand Up" wykonania One Direction i obie z Jerry zaczęłyśmy się drzeć w niebogłosy.

- So put your hands up! – pisnęła.

We met in Boston |h.s|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz