piosenkę polecam włączyć od trzeciej gwiazdki
Nie odezwę się pierwsza. Nie ma mowy.
To wcale nie ja zawiniłam! Gdyby Harry chociaż raz potrafił się ugryźć w język, gdyby był bardziej taktowny to nie byłoby problemu. Ale nie można przed nim nic ukryć, nic zachować dla siebie. Bije mu palma, kiedy ktoś nie mówi mu wszystkiego o sobie. A dzieje się tak, ponieważ on jest tak bardzo otwarty.
W nocy z sobotę na niedziele dzwonił do mnie kilka razy, ale ani razu nie odebrałam. Chociaż bardzo chciałam.
Chodziło o to, że nie chciałam się tak łatwo dać. I tak miękłam przy jego słowach, spojrzeniu, czy praktycznie czymkolwiek innym. I łatwo mu wybaczałam.
Teraz miałam zamiar mu pokazać, że nie zawsze będzie tak dobrze.
Bałam się natknąć na Harry'ego w hotelu. Zamierzałam go unikać jeszcze przez jakiś czas, bo mimo wszystko nadal czułam się trochę zraniona. I zawstydzona.
Zawstydzona faktem, że i on w jakiś sposób uważa mnie za „szaloną".
W poniedziałek rano na spokojnie przyszłam do pracy. Harry zwykle spał do godziny dziesiątej a nawet jedenastej, a do tej pory na pewno już wciągnę się w wir pracy i całkiem o nim zapomnę.
Postanowiłam w stu procentach skupić się na pracy.
I całkiem dobrze mi szło. Przeprowadziłam dwa spotkania i około jedenastej miałam umówione trzecie z lekkim poślizgiem jednak.
Niezgrabnie próbowałam przebiec przez patio w szpilkach do biura, po umowę dla kolejnego klienta.
- Townes, Townes, Townes! – usłyszałam za sobą wołanie.
Gwałtownie odwróciłam się i zamknęłam oczy, głęboko wzdychając.
Harry.
Biegł w moją stronę od głównego wejścia. Czyli musiał wcześniej wstać.
Spięłam się trochę, ale w milczeniu czekałam na to co ma mi do powiedzenia.
- Tylko się pośpiesz, bo mam robotę – mruknęłam i spojrzałam na zegarek w telefonie.
- Uważam cię za wariatkę, tak, uważam – powiedział pewnym siebie głosem, kiedy już stanął naprzeciwko mnie.
- Raczej słaby pomysł na przeprosiny – zaśmiałam się gorzko.
- Chodzi o to, że... Jesteś jedną z najbardziej szalonych osób jakie znam, ale to sprawia, że właśnie jesteś sobą, a ja uwielbiam ludzi, którzy są prawdziwi. I uwielbiam ciebie za to jaka jesteś! – oznajmił podnieconym głosem i potrząsnął mną za ramiona.
Próbowałam powstrzymać uśmiech, który cisnął mi się na usta, dlatego zerknęłam w bok.
Harry w tym czasie oderwał listek od jakiejś roślinki z doniczki, która stała obok nas.
- Nie mogłem znaleźć nigdzie w pobliżu kwiaciarni, dlatego proszę - wręczył mi zielony listek. – To na przeprosiny.
Parsknęłam w końcu śmiechem i wzięłam go od niego.
Harry objął mnie w talii i przyciskając swoje ciało do mojego podniósł mnie.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam – zaczął powtarzać w kółko i w kółko.
- Już zamknij buzię! – roześmiałam się na głos i odchyliłam głowę do tyłu.
Brunet w końcu postawił mnie z powrotem na ziemię.
![](https://img.wattpad.com/cover/133347494-288-k452126.jpg)
YOU ARE READING
We met in Boston |h.s|
Fanfiction- Bardzo pana przepraszam, panie... - Styles - wszedł mi w słowo. - Tak, wiem - przyznałam i mimowolnie uśmiechnęłam się. Czułam jak moje policzki różowieją, więc spuściłam wzrok. - Pomyliłam pokoje, bardzo... - Już niech pani tak nie przeprasza, wy...