11.

3K 129 108
                                    




piosenkę polecam włączyć od trzeciej gwiazdki


Nie odezwę się pierwsza. Nie ma mowy.

To wcale nie ja zawiniłam! Gdyby Harry chociaż raz potrafił się ugryźć w język, gdyby był bardziej taktowny to nie byłoby problemu. Ale nie można przed nim nic ukryć, nic zachować dla siebie. Bije mu palma, kiedy ktoś nie mówi mu wszystkiego o sobie. A dzieje się tak, ponieważ on jest tak bardzo otwarty.

W nocy z sobotę na niedziele dzwonił do mnie kilka razy, ale ani razu nie odebrałam. Chociaż bardzo chciałam.

Chodziło o to, że nie chciałam się tak łatwo dać. I tak miękłam przy jego słowach, spojrzeniu, czy praktycznie czymkolwiek innym. I łatwo mu wybaczałam.

Teraz miałam zamiar mu pokazać, że nie zawsze będzie tak dobrze.

Bałam się natknąć na Harry'ego w hotelu. Zamierzałam go unikać jeszcze przez jakiś czas, bo mimo wszystko nadal czułam się trochę zraniona. I zawstydzona.

Zawstydzona faktem, że i on w jakiś sposób uważa mnie za „szaloną".

W poniedziałek rano na spokojnie przyszłam do pracy. Harry zwykle spał do godziny dziesiątej a nawet jedenastej, a do tej pory na pewno już wciągnę się w wir pracy i całkiem o nim zapomnę.

Postanowiłam w stu procentach skupić się na pracy.

I całkiem dobrze mi szło. Przeprowadziłam dwa spotkania i około jedenastej miałam umówione trzecie z lekkim poślizgiem jednak.

Niezgrabnie próbowałam przebiec przez patio w szpilkach do biura, po umowę dla kolejnego klienta.

- Townes, Townes, Townes! – usłyszałam za sobą wołanie.

Gwałtownie odwróciłam się i zamknęłam oczy, głęboko wzdychając.

Harry.

Biegł w moją stronę od głównego wejścia. Czyli musiał wcześniej wstać.

Spięłam się trochę, ale w milczeniu czekałam na to co ma mi do powiedzenia.

- Tylko się pośpiesz, bo mam robotę – mruknęłam i spojrzałam na zegarek w telefonie.

- Uważam cię za wariatkę, tak, uważam – powiedział pewnym siebie głosem, kiedy już stanął naprzeciwko mnie.

- Raczej słaby pomysł na przeprosiny – zaśmiałam się gorzko.

- Chodzi o to, że... Jesteś jedną z najbardziej szalonych osób jakie znam, ale to sprawia, że właśnie jesteś sobą, a ja uwielbiam ludzi, którzy są prawdziwi. I uwielbiam ciebie za to jaka jesteś! – oznajmił podnieconym głosem i potrząsnął mną za ramiona.

Próbowałam powstrzymać uśmiech, który cisnął mi się na usta, dlatego zerknęłam w bok.

Harry w tym czasie oderwał listek od jakiejś roślinki z doniczki, która stała obok nas.

- Nie mogłem znaleźć nigdzie w pobliżu kwiaciarni, dlatego proszę - wręczył mi zielony listek. – To na przeprosiny.

Parsknęłam w końcu śmiechem i wzięłam go od niego.

Harry objął mnie w talii i przyciskając swoje ciało do mojego podniósł mnie.

- Przepraszam, przepraszam, przepraszam – zaczął powtarzać w kółko i w kółko.

- Już zamknij buzię! – roześmiałam się na głos i odchyliłam głowę do tyłu.

Brunet w końcu postawił mnie z powrotem na ziemię.

We met in Boston |h.s|Where stories live. Discover now