8.

3.7K 140 17
                                    


- Justin, mogę oddzwonić po pracy? – spytałam, przytrzymując ramieniem telefon.

Przemierzałam patio ze stertą segregatorów w dłoniach.

Poniedziałek zawsze był tym najgorszym dniem. Nie ze względu na to, że to pierwszy dzień po weekendzie. Zwykle wszystkie najważniejsze spotkania się wtedy odbywały.

Tego dnia i tak było dosyć gorąco, ponieważ w hotelu odbywał się event marki Inglot i premiera nowej kolekcji kosmetyków.

- Nie, nie możesz! – zawołał. – Townes, mój ślub odbywa się za miesiąc, rozumiesz to? ZA MIESIĄC! A praktycznie nic nie mamy przygotowane, zupełnie nic!

- Masz wszystko – odparłam spokojnie.

Justin, mój starszy brat, przeżywał kryzys związany z nadchodzącym ślubem. Dostawałam tego typu telefony, wiadomości, maile średnio raz na kilka dni.

- Właśnie, że nie! – wykrzyknął. – Najważniejsza rzecz! Garnitur! Musi być dopasowany z garniturem Toma! Czy jest dopasowany?

- Nie, jeśli go nie kupiłeś – odparłam ze sztucznym uśmiechem, chociaż wiedziałam, że i tak nie mógł go zobaczyć.

- Dokładnie! Wiesz już co trzeba zrobić – mruknął i odetchnął. – Kiedy masz czas? Nam pasuje w piątek, po południu. A i pamiętaj o meczu Flynna, w sobotę o czternastej. Kocham cię!

Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć Justin się rozłączył.

Warknęłam pod nosem.

Podeszłam do wolnego stolika, żeby odłożyć segregatory i schować telefon do kieszeni.

Wydaje mi się, że jeszcze nie wspominałam o swojej rodzinie.

Otóż moja mama z Flynnem, młodszym bratem mieszkają na obrzeżach Bostonu. Tam również żyją moi dziadkowie od strony mamy. O tacie nie wspominam.

Mam dwóch braci, jak już pewnie wiadomo. Justin ma 25 lat i za niedługo wchodzi w związek małżeński z Tomem, którego poznał na wakacjach na Kubie kilka lat temu.

Jus pracuje w hotelu Plaza, jako główny dyrektor. Tak, wiem. To jakiś rodzinny biznes.

Natomiast Flynn ma 14 lat, namiętnie gra w futbol i jest moim i Justina oczkiem w głowie.

Tak się przedstawia mniej więcej moja rodzinka.

Wróciłam do biura i zabrałam się do roboty.

Dzień ciągnął się w nieskończoność, ponieważ nie miałam do czego odliczać. Niestety w planach nie szykowało się spotkanie z Harry'm. W najbliższej przyszłości też nie. Przez cały tydzień miał zajmować się pisaniem tekstów i komponowaniem. Nie zamierzałam mu w tym przeszkadzać. W końcu dotarł do mnie fakt, że za niedługo Harry pewnie będzie musiał wrócić do Angli albo do Kaliforni, tam gdzie mieszka.

Przecież nie pozostanie tu na zawsze. I powoli musiałam przyzwyczajać się do tej myśli.

Nie mogłam za bardzo się przywiązać i przyzwyczaić do jego obecności, ponieważ trudniej będzie mi przeżyć rozstanie.

Dlatego stwierdziłam, że tydzień przerwy dobrze nam zrobi.

Harry

Tydzień minął mi niesamowicie szybko. Dałem się ponieść w wir pracy. Sprawiało mi to niesamowitą przyjemność, ponieważ w głowie miałem setki pomysłów na nowe kawałki i musiałem przelać to na papier.

Spędzaliśmy z chłopakami w studiu dnie i noce, niemal zamieszkaliśmy tam. Naszym spotkaniom ciągle towarzyszył alkohol, a wokół walały się dziesiątki pudełek po pizzy.

We met in Boston |h.s|Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora