21.

2.4K 118 44
                                    

Noc spędziłam na kanapie w salonie. Nie zmrużyłam nawet oka. Nie potrafiłam odpędzić się od paskudnych myśli, które błądziły po mojej głowie.

Łzy strumieniami płynęły po moich policzkach.

Nieodwzajemnione uczucie. Chujowa sprawa.

Zdobyłam się w końcu aby zadzwonić do Jerry. Dziewczyna akurat szykowała się do pracy.

- Cóź, nie jestem pracownikiem miesiąca – westchnęła. – Nic się nie stanie jak się spóźnię godzinę czy dwie.

W skrócie opowiedziałam jej o przebiegu ostatnich dwóch dni. Starałam się nie pominąć żadnego szczegółu, ale jeszcze ciężej mówiło się o tym na głos.

Byłam pewna, że Harry już dawno śpi. Nie krępowałam się nawet, że mnie usłyszy.

Po skończonej historii nastało milczenie w słuchawce. Jerry nie na to była przygotowana.

- Kurwa, tak mi przykro – wydusiła w końcu z siebie. – Uwierz mi, że nie tego się spodziewałam.

- Ani ja – zaśmiałam się, wycierając nos chusteczką.

- Dlaczego robi to wszystko? – zastanawiała się na głos. – W sensie... Po co się tak fatyguje? Zabiera cię do swojej mamy, przedstawia najbliższym znajomym, siostrze... Czemu skoro nie chcę niczego więcej. A w brednie o przyjaźni już nie uwierzę.

- Nie wiem – mruknęłam. – Wychodzi na to, że się pomyliłam bardzo.

Siedziałam skulona w rogu kanapy pod kocem. Miałam stąd idealny widok przez okno na osiedle.

- Wiesz co? Możemy patrzeć na to z dobrej strony – zasugerowała.

- Niby jak?

- Dzięki Harry'emu w końcu otworzyłaś się na facetów – zauważyła. – Po raz pierwszy od dwóch lat pozwoliłaś się komuś zbliżyć do siebie. Jestem z ciebie dumna.

Uśmiechnęłam się pod nosem i podziękowałam jej.

- Szkoda, że w takich okolicznościach, ale może on będzie jakimś bodźcem, dzięki któremu ruszysz do przodu.

- Chcę już wrócić do domu – głos ponownie zaczął mi się łamać.

Nie potrafiłam utrzymać emocji na wodzy. Poczułam się głupio. Nie lubiłam płakać przy kimś.

Czułam się nieswojo.

- Jak wstanie, porozmawiajcie na spokojnie, na trzeźwo. Jeśli sytuacja się nie zmieni, to zabukuj bilet powrotny i daj mi znać, dobrze?

- Jasne – odparłam.

Chwilę później pożegnałyśmy się.

Mijała trzecia nad ranem.

Położyłam się na całej długości kanapy i opatuliłam szczelnie kocem. Ostatni raz przeleciałam wzrokiem cały pokój.

Być może ostatni raz tu jestem.

**

Rano obudził mnie dźwięk gotującej się wody w czajniku.

Było już jasno.

Ktoś krzątał się po kuchni. Przetarłam dłońmi twarz, uświadamiając się jak spuchnięte muszą być moje oczy.

Podniosłam się z kanapy i pierwsze co ujrzałam Harry'ego, który właśnie zalewał wodą dwa kubki z herbatą.

Chwycił oba i przeniósł je na stół. Zaraz potem zauważył mnie. I moją twarz.

Jego mina była bezcenna.

- Pójdę wziąć prysznic – mruknęłam i starałam się go wyminąć, ale zagrodził mi drogę.

- Um, moja mama dzwoniła rano – odezwał się.

Zmarszczyłam czoło. Rano?

Spojrzałam na zegarek na ścianie. Dwunasta piętnaście.

- Okazało się, że musi wrócić pojutrze do pracy i zapytała, czy moglibyśmy przyjechać dzisiaj – oznajmił niepewnym głosem.

Wzroku nie odrywał od mojej buzi, a ja próbowałam uciec nim jak najdalej.

Byłam bardzo skrępowana i nie wiedziałam jak się mam teraz przy nim zachowywać.

Nie będę ukrywać. Wyjazd do jego mamy był mi teraz bardzo nie na rękę. Nie chciałam udawać przed nią, że między nami wszystko gra.

Do tego sama nie wiedziałam, czego się spodziewać. Denerwowałam się już samym spotkaniem.

- Jasne – odchrząknęłam. – Jesteś w stanie prowadzić?

Kiwnął głową.

- Będę gotowa za pół godziny.

**

Ciepły prysznic nie pomógł. Ani tona korektora na oczy. Nadal były przekrwione i podpuchnięte.

Związałam włosy, przebrałam się w jeansy i sweter. Następnie dopakowałam resztę rzeczy do walizki i gotowa zeszłam na dół.

Bez słowa ubraliśmy się i wyszliśmy.

W samochodzie zdałam sobie sprawę, że kilka dni temu, ba, wczoraj byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Nie wyobrażałam sobie, że to w jakiś sposób może się zepsuć.

Dotarło do mnie również to, że nasza przyjaźń praktycznie też się skończyła. Za niedługo wrócimy do Bostonu. Harry zacznie trasę. Ja wrócę do pracy. I zapomnimy o sobie.

Bardziej on o mnie.

Nigdy nie wymarzę z pamięci wspomnień o tym niesamowitym miesiącu, który spędziliśmy razem.

Najlepszy okres w moim życiu. Prysnął jak bańka mydlana.

Podczas drogi nie zamieniliśmy słowa.

Harry w końcu zatrzymał się na stacji benzynowej aby zatankować. Ja postanowiłam skorzystać z toalety.

Gdy wróciłam chłopak stał oparty o drzwi od strony pasażera.

- Możesz mnie przepuścić? – zapytałam uprzejmie, unikając jego wzroku.

- Porozmawiajmy – poprosił.

Prychnęłam.

- Teraz to ja nie chcę rozmawiać. Wczoraj powiedziałeś wystarczająco.

- Oboje byliśmy trochę pijani – stwierdził spokojnie. – Mogę to wytłumaczyć.

- Dobrze zrozumiałam co miałeś na myśli, a teraz przepuść mnie.

- A ty mnie wysłuchaj – podniósł głos. – Nie widzisz, że się o ciebie troszczę? Jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie, nie chcę cię zranić! Robię to dla twojego dobra!

- Może sama o tym zadecyduję! Mogłeś o tym pomyśleć, zanim pozwoliłeś mi coś do ciebie poczuć!

- Czujesz coś do mnie?

Nim się zorientowałam oboje na siebie krzyczeliśmy.

- Tak!

- To dobrze, bo ja też!

- Super!

- Świetnie!

- Powinienem cię teraz pocałować!

- Lepiej to zrób!

Nim się zorientowałam usta Harry'ego delikatnie pieściły moje.

I znowu poczułam się jak w domu. 

________________________________

z racji tego, że nie wiem kiedy dodam kolejny

dzisiaj nowy

dobrej nocy

We met in Boston |h.s|Where stories live. Discover now