18.

2.4K 122 66
                                    

Po bardzo długich i nudnych ośmiu godzinach lotu w końcu wylądowaliśmy w Londynie.

Harry zdążył w razie czego załatwić transport tylnym wyjściem jeśli nadejdzie taka potrzeba.

Byłam wyczerpana.

Marzyłam o tym, żeby wziąć szybki prysznic i położyć się do łóżka.

Próbowałam zasnąć przez większość lotu, ale nie potrafiłam zebrać myśli.

Harry znowu to robił. Zachowywał się jakby naprawdę coś między nami było. Ciekawie, kiedy da mi do zrozumienia, że jednak jesteśmy tylko przyjaciółmi.

Bez większych trudności odebraliśmy nasze bagaże i wpakowaliśmy się do taksówki.

W Bostonie była dopiero ósma rano a w Londynie szósta wieczorem.

Po pół godziny drogi taksówką znaleźliśmy się pod domem Harry'ego.

Był bardzo ładny, nie przesadnie duży. Niczym nie różnił się od innych domów, stojących na tym osiedlu.

Myślę, że bardziej znajdowaliśmy się na obrzeżach Londynu, ale mimo wszystko czułam się o wiele lepiej.

Na zewnątrz było raczej nie przyjemnie. Wiał chłodny wiatr i kropiło. Zbierało się na poważny deszcz.

Odetchnęłam kiedy znaleźliśmy się w środku.

W mieszkaniu Harry'ego było bardzo przytulnie i ciepło. Od wiatru moje policzki na pewno przybrały różowy kolor.

Rozejrzałam się dookoła.

Na parterze znajdowała się kuchnia połączona z salonem i jadalnią.

Podłoga była podgrzewana. Przy wolnych ścianach stały wysokie regały zapełnione książkami. Na ścianie wisiał telewizor a naprzeciwko niego ustawiona była szara kanapa.

Na parapecie stało kilka kwiatków, które powoli umierały.

W kuchni panował błysk.

- Poprosiłem Gemmę, żeby zrobiła zakupy przed wyjazdem do Bostonu – oznajmił, trzymając w jednej ręce swoją walizkę, a w drugiej moją. – Chodź, pokaże ci piętro.

Ruszyłam za nim po wąskich schodach wyłożonych białą wykładziną.

Na górze zarejestrowałam trzy pary drzwi.

Chłopak wyjaśnił, że jedne są do łazienki, drugie do sypialni, a trzecie to pokój gościny.

Tam myślałam, że będę spać przez następne dwie noce.

Myliłam się.

Harry bez słowa zabrał nasze walizki do jego sypialni.

W środku było trochę chłodniej, ze względu na otwarte okno.

Natomiast wystrój był bajeczny.

Duże łóżko, co najważniejsze... Niezliczona ilość poduszek.

Miałam autentyczną ochotą rzucić się w nie.

- Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza – mruknął po chwili, patrząc na nasze bagaże.

Potrząsnęłam dłonią z uśmiechem.

Chłopak postanowił wziąć prysznic, a ja w tym czasie pomyślałam, że zrobię kolacje.

Zakupy Gemmy ograniczyły się do minimum.

Było kilka zupek chińskich, zgrzewka wody, warzywa, mleko... Sok pomarańczowy i jajka.

Postanowiłam zupki zostawić na jutro.

Nie było nic innego jak przygotować najprostszą sałatkę.

Nim się zorientowałam, gdzie wszystko leży Harry wyszedł spod prysznica.

Pojawił się w kuchni z wilgotnymi włosami i w świeżym dresie.

- Gdzie trzymasz oliwę? – zapytałam, wrzucając pokrojonego pomidora do miski.

Brunet otworzył dolną szafkę i wyjął z niej ciemną buteleczkę.

Sam otworzył korek i pokropił zawartość.

- Herbaty? – zasugerował.

- Poproszę – odparłam i zabrałam się za ogórka.

Harry stanął za mną, niemal stykając się swoją klatką piersiową z moimi plecami.

Sięgnął ponad moją głowę, aby wziąć dwa kubki.

W tym czasie odwróciłam głowę do niego aby mu podziękować, kiedy...

Znowu nastał ten moment.

Dosłownie ułamek sekundy. Złączenie wzroków. Chwilowe przeniesienie spojrzenia na usta.

I chłopak bez ceregieli mnie pocałował.

Pocałował mnie.

Po prostu.

Ni z gruszki ni z tego...

Położył swoje idealne wargi na moich.

Krótki pocałunek.

Tak jakby już od dawna bylibyśmy w związku i jedynie cmoknął mnie, ponieważ dopiero co się zobaczyliśmy po długim dniu.

Jakbyśmy od dawna razem mieszkali, jakbyśmy byli razem tyle czasu...

Ten pocałunek smakował jak dom. Jak bezpieczeństwo, które mi daje. Zrozumienie... Jak wszystko czego nigdy tak intensywnie nie czułam. To było tak bardzo właściwe, że już bardziej nie mogło być.

 Zdążyłam to zarejestrować, zanim chłopak posłał mi swój tradycyjnie szeroki uśmiech i stanął obok przy blacie, zajmując się zaparzeniem herbaty.

Odzyskałam zimną krew i drżącymi dłońmi wróciłam do krojenia ogórka.

Harry po chwili wyszedł z kuchni.

- Wow – wydusiłam w końcu z siebie, pod nosem.

- Tak, wiem! – zawołał z oddali.

________________________________

przepraszam, że tak późno

i że taki krótki 

obiecuje, że  w środę pojawi się kolejny 

dobranoc

We met in Boston |h.s|Where stories live. Discover now