5.

4.2K 142 87
                                    

Rano obudziło mnie ryczenie z głośników, które znajdowały się w salonie.

Przetarłam oczy i zerwałam się na równe nogi, przestraszona. Muzyka dudniła tak głośno, że woda w szklance mi drżała.

Jęknęłam pod nosem i opadłam z powrotem na łóżko. Słysząc tupot małych stóp Jerry, przycisnęłam poduszkę do twarzy.

Może mnie nie znajdzie.

Dobrze znałam tę piosenkę. Nasza ulubiona. Girl Crush, zespołu New Politics. Moja przyjaciółka darła się w niebo głosy.

Wbiegła do mojego pokoju i od razu wskoczyła na łóżko. Zaczęła skakać po nim ( i po mnie przy okazji), udając że gra na niewidzialnej gitarze.

Byłam zniesmaczona, że tak gwałtownie wyrwała mnie ze snu. Czułam, że będę markotna przez cały poranek.

- Podnieś swoją wielką pupi, Townes! – zawyła i rzuciła się na moje biedne, tłuste ciałko.

Usiadła okrakiem na brzuchu i próbowała ściągnąć poduszkę z mojej twarzy.

- A może powinnam powiedzieć, pani Stylesowa! –zarechotała niczym mała ropucha.

Westchnęłam zażenowana, ale zaczynało mi brakować tlenu, więc obróciłam się na brzuch, tym samym, zrzucając Jerry na ziemię.

- O, co za suczi – warknęła pod nosem.

Podniosłam głowę spod poduszki i zmrużonymi oczami spojrzałam na nią. Byłam niewyspana.

Nie mogłam w nocy usnąć, bo długo rozmyślałam nad spotkaniem z Harry'm. Wymyślałam różne scenariusze, w których mogłam zmienić coś co powiedziałam albo zrobić coś czego nie zrobiłam. Po długich refleksjach stwierdziłam, że nie było tak źle. Tak naprawdę to lepiej nie mogłam wyobrazić sobie tego wieczoru. Szczerze mówiąc to miałam nawet wrażenie, że nie byłam przy nim skrępowana, przestałam robić w majtki, żyjąc w tym przeświadczeniu, że to Harry Styles. To, że był ze mną całkowicie szczery i otwarty sprawiło, że zaczęłam go bardziej postrzegać jako po prostu chłopaka.

Co prawda onieśmielał mnie jak cholera, ale on po prostu był czarujący. Byciem sobą.

Odwróciłam się na plecy, a Jerry wskoczyła na miejsce obok mnie.

- Jak było? – zapytała, kiedy piosenka się skończyła i zaczęła się następna nieco ciszej. – Wczoraj, mam na myśli.

Przez chwilkę zastanawiałam się co dokładnie jej powiedzieć. Jeśli zacznę nadmiernie się ekscytować, to wyjdzie, że się w nim zakochałam, czy coś w tym stylu. Nie chciałam do tego doprowadzić. Z drugiej strony gdybym zlała to i powiedziała, że „spoko" to na pewno by mi nie uwierzyła i w jakiś sposób pomyślałaby, że się w nim zakochałam. Na jedno wychodzi.

- Było miło – odpowiedziałam szczerze. – Naprawdę.

Jerry podniosła się, podparła głowę dłonią i ułożyła się na boku, twarzą do mnie.

Grzywkę miała spiętą do góry, a włosy związane w kucyka.

- Sprecyzuj to, bo mam dużo scenariuszy w głowie – powiedziała, marszcząc nos.

- Zwyczajne spotkanie. Napiliśmy się, pogadaliśmy – wyjaśniłam. – Nie chcę wiedzieć co sobie wyobrażałaś.

- Wiem, ale tak pomyślałam, że... - zająknęła się i dodała ciszej. – Nie chciałabym, żebyś zbyt bardzo się wciągnęła i później, uh... No wiesz. Cierpiała. Tak jak po Landonie.

We met in Boston |h.s|Where stories live. Discover now