25.

2.2K 106 4
                                    


W poniedziałek jak nigdy nie miałam ochoty iść do pracy. Rozleniwiłam się plus fakt, że Harry już nie mieszkał w hotelu nie zachęcał do bycia tam.

Nie miałam jednak wyjścia.

Czekał mnie długi i nudny dzień.

Kilka spotkań, zebranie pracowników i inne dorosłe rzeczy, których nie lubiłam.

Koło południa miałam spotkanie z redaktorem naczelnym kolejnego pisemka, które chciało zrobić sesję zdjęciową na naszym tarasie.

Mężczyzna był całkiem niemiły i ogólnie nieprzyjemny, co bardzo mnie zestresowało na samym początku.

Wiedziałam, że to ważne zlecenie i nie mogłam zawieść wujka, ale ten facet naprawdę okropny.

Na szczęście w końcu to spotkanie dobiegło końca.

Resztę dnia spędziłam w biurze, opracowując plan następnych zleceń oraz odpowiadając na mejle.

Po pracy zamierzałam wrócić prosto do domu i położyć się spać.

Ten dzień był bardzo męczący.

Myślami ciągle wracałam do tamtego tygodnia spędzonego w Londynie i do Harry'ego, dzięki któremu moje życie się odmieniło.

Na ten moment było ono idealne. Miałam wrażenie, że nigdy nie czułam się równie szczęśliwa.

Nie chciałam za szybko dać się ponieść uczuciom, wiedząc jakie nastawienie z początku miał Harry, ale nie mogłam nic na to poradzić.

Byłam w nim po uszy...

Kilka minut po szesnastej wyszłam z biura i czym prędzej udałam się do wyjścia.

Po drodze stwierdziłam, że wstąpię do ulubionej knajpki Jerry i wezmę obiad na wynos, ale plany pokrzyżował mój ukochany.

Nie umawialiśmy się na dzisiaj.

Miał długo pracować w studiu i nagrywać nową piosenkę.

Tymczasem stał przed wejściem do hotelu.

Na dworze było ponuro i wietrznie. Brunet miał na sobie gruby, szary sweter i materiałowe spodnie, a w swoich idealnych dłoniach trzymał bukiet białych kwiatów.

Nie do końca byłam pewna, jaki to był rodzaj, ale coś podobnego do róż.

Na mój widok na twarzy pojawił mu się szeroki uśmiech i ze wzajemnością. Powstrzymałam się i nie rzuciłam mu się na szyję.

Kiwnął głową, abym wsiadła do samochodu i tam dałam upust emocjom.

Zanim zdążył coś powiedzieć, wpiłam się w jego usta.

Brunet pochylał się nade mną z siedzenia przez skrzynię biegów.

Bukiet zginął gdzieś na dni, a dłonie Harry'ego ujęły moją buzię.

Nigdy nie miałam go dosyć. Ani jego obecności, ani jego dotyku, jego ust, jego...

- Boże, jak za tobą tęskniłam – westchnęłam, między pocałunkami.

Po dłuższej chwili odsunęliśmy się w końcu od siebie, nie odrywając oczu.

Nie mogłam powstrzymać uśmiechu.

Czułam się jak w siódmym niebie. W głowie co rusz wybuchały mi fajerwerki.

- Mam nadzieję, że nie miałaś planów na resztę popołudnia – mruknął, odpalając silnik.

We met in Boston |h.s|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz