28.

3.3K 136 45
                                    


Czekałam przy samochodzie. Cała drżałam z nerwów. Chciałam cofnąć się w czasie i nie wchodzić do tego gabinetu.

Wiedziałam dobrze, że nie potrzebuje żadnej pomocy. Sama sobie świetnie radziłam.

Harry jedynie wszystko skomplikował. Rozumiałam to, że miał dobre intencje.

Po kilku minutach wyszedł z budynku.

Popatrzył na mnie przez chwilę bez słowa, po czym wsiadł do auta.

Wzięłam głębszy oddech i zrobiłam to samo.

Następnie w środku też siedzieliśmy w milczeniu. Nie wiedziałam, czy powinnam pierwsza zabrać głos, czy poczekać aż on zacznie mówić.

Prawdę powiedziawszy to byłam winna mu wyjaśnienia. Zasługiwał na to, ale z jakiegoś powodu głos uwiązł mi w gardle.

- Przerasta mnie to trochę – wydusiłam w końcu z siebie. – Nie sądziłam, że to co mam w głowie jest takie przerażające.

Zastanawiałam się, o czym myśli, co powie, jak zareaguje...

- Powiedziała mi, że powinnam zapisać się do psychiatry, który mógłby przepisać mi te... - dodałam ciszej.

Harry natychmiast odnalazł wzrokiem mój i złapał mnie za dłoń.

Zatrzęsłam się. Czułam się niekomfortowo ze świadomością, że naprawdę mam nie po kolei w głowie.

- I kontynuować terapie z nią? – dopytał się.

Kiwnęłam głową.

Brunet przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Gładził dłonią moje włosy i co chwilę składał pocałunek na czubku głowy.

Ciągle byłam zdezorientowana. Czułam się nieswojo.

- Nie musisz od razu robić wszystkiego, masz dużo czasu, żeby to przemyśleć, wiesz? – potarł kciukiem policzek.

Znowu kiwnęłam głową.

- Chcesz wrócić do domu? – zapytał, przekręcając kluczyk w stacyjce.

- Do ciebie – mruknęłam i oparłam się o siedzenie.

Wplotłam swoją dłoń w jego i zamknęłam oczy.

**

Resztę wieczoru spędziłam u Harry'ego.

Znalazł mieszkanie niedaleko mojego osiedla. Niewielkie, skromne, ale przytulne. Lubiłam spędzać tam czas.

Harry zamówił kolację, ale nie miałam apetytu. Za dużo przeżyć jak na jeden dzień.

Rozłożyliśmy kanapę w salonie i postanowiliśmy coś obejrzeć. Bezskutecznie. Nie mogłam się skupić.

Jego bliskość mnie uspokajała. Dotyk sprawiał, że wszystkie troski odlatywały daleko. Czas się zatrzymywał. Z nim ponura rzeczywistość znikała.

Nie chciałam, żeby wyjeżdżał.

Miałam ostatnie dwa tygodnie, żeby się nim nacieszyć. Był tylko dla mnie.

Chłopak zaśmiał się, wpatrzony w ekran telewizora.

Oglądaliśmy przyjaciół. Nasz ulubiony odcinek. Ten z unagi.

Chciałam tak bardzo się odprężyć.

Wspięłam się na łokciach i pocałowałam go w policzek. A potem bliżej kącika ust.

Harry szybko odnalazł moje usta i złączy je w słodkim pocałunku. Uwielbiałam to.

Zwykłe całowanie z nim było nie z tej ziemi. Moje ciało dostawało skrzydeł, miałam ochotę ciągle się uśmiechać, wszystko wydawało się takie łatwe.

Czy to możliwe zakochać się w kimś tak szybko?

Znamy się prawie dwa miesiące. Kiedy poczułam coś do niego? Kiedy zdałam sobie sprawę, że coś do niego czuję, oprócz dnia gdy szedł na randkę?

To co Harry robił ze mną i dla mnie było niesamowite. Nie potrafiłam opisać tego co czułam za każdym razem gdy mnie dotykał, czy całował.

- Przesunąłem trasę o kilka dni – wymruczał między pocałunkami.

Natychmiast przerwałam  i odsunęłam go, kładąc dłoń na jego klatce piersiowej.

- Co zrobiłeś? – wykrztusiłam z siebie.

Zastygłam w miejscu. Moja dłoń nadal spoczywała na klatce Harry'ego, on bezczelnie się uśmiechał i głaskał mnie po udzie.

W tle nadal słychać było dialogi między Rachel, Phoebe i Rossem. A jednak czułam się jakbyśmy byli w osobnej bańce mydlanej. W naszym świecie.

- Pierwszy koncert ma być w Bostonie, a następny dopiero za kilka dni po nim, więc postarałem się razem z ekipą zaaranżować tak, żeby móc zrobić koncert w Bostonie dzień przed następnym. Udało się, nie cieszysz się?

- Co? Harry, tak nie można. Ci ludzi kupili bilety miesiące temu, też mają swoje plany w tym dniu, nie możesz sobie, ot tak czegoś zmieniać – upierałam się.

- Myślałem, że zdążyłaś się zorientować, że jestem pępkiem świata – zażartował.

Sprzedałam mu pstryczek w nos, a chłopak rzucił się swoim ciałem na moje.

W ten sposób pochylał się nade mną. Topiłam się pod jego spojrzeniem.

- Poza tym liczyłem na inną reakcję – dodał z lekko zawiedzionym głosem.

- Kochanie, to naprawdę świetna wiadomość – splotłam dłonie na jego karku i cmoknęłam go w usta. – Cieszę się, że będę cię miała dla siebie o tydzień dłużej.

- Całe trzy tygodnie razem.

- A potem trzy miesiące osobno – mruknęłam zniesmaczona.


_______________________________

dzień dobry,

w chorobie dostaję natchnienia

We met in Boston |h.s|Where stories live. Discover now