4.

4.7K 175 85
                                    




           

Reszta tygodnia zeszła jakoś znośnie. A raczej tak jak zwykle. Praca, potem dom, znowu praca i znowu dom. Ewentualnie kilka razy wieczorem wyszłyśmy z Jerry. Raz do kina, innym razem do centrum handlowego.

Mieszkanie z nią było najlepszą opcją jaką mogłam wybrać. Nigdy razem się nie nudziłyśmy, zawsze znajdowałyśmy pomysł, żeby zabić nudę. Odkrywałyśmy razem najciekawsze zakątki Bostonu. Czasem miałyśmy momenty, że dało się odczuć przesyt, ale to trwało dosłownie chwilę. Zaraz potem ja byłam zalatana pracą, a ona przygotowywaniem obrazów na wystawy do galerii.

W sobotę zamierzaliśmy cała paczką pójść do klubu, żeby świętować urodziny Aarona.  Całą paczką, to znaczy z ludźmi ze studiów i z Aaronem, rzecz jasna.

Byłam podekscytowana tym wyjściem i nawet odliczałam sobie dni do soboty.

W piątek rano byłam szczęśliwa, że to ostatni dzień i będę mogła odpocząć delikatnie przez weekend. Nie miałam nawet żadnych ambitnych planów. Mogłam spędzić go w domu, przed telewizorem.

Kiedy zajmowałam się zmienianiem naszej oferty w Wordzie, dostałam smsa.

Nieznany: Chyba nie doczekam się propozycji...

Nieznany: Tu Harry ;)

Wstrzymałam na chwilę oddech. Czytałam te dwie, krótkie wiadomości w kółko i w kółko.

Byłam pewna, że już o mnie zapomniał. Nawet nie widziałam go w hotelu. Myślałam, że może skrócił pobyt, że na pewno już wyleciał ze Stanów, ale widocznie się pomyliłam.

Mimowolnie uśmiechnęłam się do wyświetlacza i przygryzłam wargę, zastanawiając się co mu odpisać.

Ja: Propozycję czego, przepraszam?

Harry Styles: Wyjścia do baru. Nie wierzę, że o mnie zapomniałaś, Townes ;(

Ja: Nigdy! Kiedy masz czas?

Harry Styles: O której kończysz?

Ja: O czwartej ;/

Harry Styles: Idealnie! Wpadnij po mnie x

Zaśmiałam się do telefonu i odłożyłam go na biurko. Opadłam na oparcie fotela i spojrzałam w sufit.

Naprawdę się z nim spotkam. Na dłużej niż kilka minut i będę prowadzić z nim prawdziwą konwersację. Ale o czym? O czym mogę z nim rozmawiać? I jak się zachowywać?

Cholera, nawet dobrze się nie ubrałam! Jak wyjść na drinka w czarnych spodniach w kant i koszuli?

Spokojnie, Townes. Nie wyglądasz tak źle. Co prawda dosłownie jak byś wyszła z biura w klasycznej korporacji. Ale to nic. Przecież to nie randka.

**

Kilka minut po godzinie czwartej stałam pod drzwiami do apartamentu Harry'ego. Tym razem nie weszłam na chama kartą, odblokowującą zamek. Grzecznie poczekałam, aż sam otworzy. Nie bez powodu zamontowali tu dzwonek.

Wyobrażałam sobie, że tym razem poznamy się w normalnych okolicznościach. A przez normalne mam na myśli, w ciuchach.

Myliłam się.

Harry otworzył mi drzwi w samym ręczniku, luźno zawiniętym wokół jego bioder i mokrych włosach. Miałam wrażenie, że jeden nieuważny ruch i ręcznik spadnie. Na samą myśl zarumieniłam się.

- Każdego gościa witasz praktycznie nagi? – uniosłam brew zdziwiona i weszłam do środka, kiedy chłopak mnie przepuścił.

- Tylko ciebie – odparł z szelmowskim uśmiechem i pocałował mnie w policzek na powitanie.

We met in Boston |h.s|Where stories live. Discover now