15.

2.5K 120 43
                                    

Około pierwszej nad ranem opuściliśmy bar mimo że tam zabawa trwała w najlepsze.

Harry stwierdził, że jutro rano wróci po samochód, a tymczasem możemy zamówić taksówkę do hotelu.

Gemma usypiała na stojąco podchmielona i wykończona podróżą.

W samochodzie dziewczyna położyła głowę na moich kolanach i po cichu mruczała coś przez sen. Siedziała po środku, rozdzielając mnie i Harry'ego.

Nasze spojrzenia stykały się co chwile. Nie rozmawialiśmy na osobności od tamtej chwili i sama nie wiedziałam jak zacząć rozmowę i czy w ogóle ją zaczynać?

Co jeśli to po prostu głupi alkoholowy odruch? Odruch, który nic nie znaczył dla Harry'ego...

Jak zwykle za dużo rozmyślałam, ale to w jaki sposób zareagowałam na ten pocałunek.

Gęsia skórka. Przyjemne mrowienie. Ciepło oblewające moja ciało. Jego usta przy mojej skórze.

To wszystko wydawało się być... Właściwie. Jakby praktycznie nic dziwnego nie byłoby w fakcie, że mój przyjaciel zachowywał się bardziej jak mój chłopak.

A co dziwniejsze? Podobało mi się to.

Do tej pory nie myślałam o Harry'm jako o potencjalnym chłopaku, z którym mogłabym się umawiać. Może na początku naszej znajomości, bo byłam po prostu oczarowana jego osobą.

Ale z upływem czasu, kiedy udało mi się poznać jego charakter, poglądy, spojrzenie na świat i to jak traktował mnie, zaniechałam poprzednich myśli i skupiłam się na przyjaźni.

Teraz, gdy mogę popuścić wodze wyobraźni i pomyśleć, jakby to było, gdybyśmy zaczęli się spotykać... To nie wydaje się być złym pomysłem.

Odkąd zerwałam z Sami Wiecie Kim nie miałam ochoty na randki. Nawet nie dopuszczałam do siebie żadnych facetów. Nie podobali mi się, wiecznie ich porównywałam do Niego, wydawali mi się niewystarczający albo zwyczajnie bałam im się zaufać.

Harry podobał mi się bardzo, to innych porównywałam do niego i ufałam mu bezgranicznie.

Taksówkarz zatrzymał się przed głównym wejściem do hotelu. Harry zapłacił za kurs, podziękowaliśmy mężczyźnie i wygramoliliśmy się z auta.

Mimo że w głowie mojej i bruneta nieźle szumiało chłopak postanowił zanieść swoją siostrę do pokoju, ponieważ nie miał serca jej budzić.

Wtedy zerknął na mnie dłużej. Posłałam mu szeroki uśmiech, który odwzajemnił.

Odetchnęłam z ulgą.

W milczeniu udaliśmy się do apartamentu.

Harry położył Gemmę w sypialni, podczas gdy ja zdjęłam buty i wyszłam na taras.

W Bostonie nocne życie nigdy nie cichło. Zwłaszcza w centrum, gdzie pełno było barów, knajp, klubów nocnych... Tu zawsze się coś działo.

Wpatrywałam się w panoramę miasta. Widok działał kojąco.

Na dworze wiał chłodny wiatr. Włożyłam ręce w kieszenie płaszcza i przygryzłam wargę.

Nagle poczułam jak dostaje czymś miękkim w głowę.

Podskoczyłam przestraszona i natychmiast odwróciłam się w stronę drzwi.

- Telepiesz się jak chihuahua – stwierdził Harry z kpiącym uśmieszkiem.

Podniosłam koc z ziemi i opatuliłam się nim.

Następnie oboje usiedliśmy na narożnej kanapie.

Harry znowu zrobił to co w barze. Najpierw objął mnie w pasie, a potem przysunął mnie do siebie tak, że moja głowa opierała się na jego ramieniu.

Po chwili złapał moją dłoń, która spoczywała na brzuchu i zaczął bawić się moim palcami.

- Nie jesteś śpiący? – przerwałam ciszę między nami.

- Ani trochę, a ty?

Pokręciłam głową.

Postanowiłam nie wspominać o sytuacji z baru. Było zbyt miło w tamtym momencie. Nie chciałam tego psuć.

- Mogę się podzielić z tobą kocem – zasugerowałam z uśmiechem, chociaż i tak go nie widział.

- Ty bardziej go potrzebujesz – zaśmiał się.

Trzecia rano. Dziesięć stopni. I my. Przytuleni pod kocem, podziwiający panoramę Bostonu.

Ani trochę zmęczeni.

Praktycznie nie zmieniliśmy pozycji. Ciągle rozmawialiśmy. Na wszystkie możliwe tematy.

- Kogo lubiłaś najbardziej? – zapytał.

- Nie powiem ci, no co ty! – niemal krzyknęłam i popukałam się w czoło.

- Dlaczego nie?

- Bo możesz mu powiedzieć.

- Nie powiem... Czekaj, co? To nie jestem ja? DLACZEGO TO NIE JESTEM JA? – Harry się nie krępował, śmiało podniósł głos.

Wzruszyłam ramionami.

- Oddałam serce ex blondynkowi – oznajmiłam ze wzruszeniem.

- Eh, nie mogę cię winić. Jest naprawdę uroczy – przyznał Harry. – Dobrze się bawiłem dzisiaj. Dawno nie spędziłam tyle czasu z Gemmą.

- Polubiłam ją bardzo – przyznałam szczerze.

Mój wzrok ciągle spoczywał na naszych splecionych dłoniach.

- Może wkrótce zmienisz zdanie i będziesz chciała odwiedzić moją mamę w Anglii – mruknął.

Oblizałam nerwowo wargi.

- Najpierw wyjedziesz w trasę.

Harry jęknął.

- Za miesiąc. Nie wierzę, że znamy się równo 31 dni.

- Liczysz? – zdziwiłam się.

Odwróciłam się do niego, zmieniając pozycje, ale nadal nie chciał puścić mojej dłoni.

Spojrzałam na niego, nie kryjąc uśmiechu, który cisnął mi się na usta.

Byłam taka szczęśliwa w tym momencie.

- Owszem – przytaknął. – Moglibyśmy polecieć jeszcze w tym miesiącu. Wzięłabyś wolne na tydzień.

- To nie takie proste.

- Bardzo proste – upierał się. – Proszę. Chciałbym odpocząć od tego, że tutaj wszyscy śledzą mój krok. Ciebie też to stresuje. A tam... Bajka! Nikt nas nie zobaczy.

- Wstydzisz się mnie? – udałam oburzenie.

Popatrzył na mnie z politowaniem.

- Nie, ale wiem, że masz bzika na punkcie, czy ktoś zrobił zdjęcie, bla, bla, bla...

Zatkałam mu buzie dłonią.

- Już cicho.

Harry polizał wewnętrzną część. Od razu ją zabrałam i skrzywiłam się.

- Jesteś niemożliwy – westchnęłam i przytuliłam się do niego.

Natychmiast złapał moją dłoń i tym razem stanowczo nie chciał jej puścić.

- Ty bardziej. I dlatego tak szaleję za tobą, Townes.


_____________________________

przepraszam za opóźnienie

dobranoc

We met in Boston |h.s|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz