W środę umówiłam się z Harry'm na lunch. Ustaliśmy, że chłopak zaczeka na mnie na patio.
Około drugiej postanowiłam zebrać manatki z biura i wyjść.
Zanim dotarłam do Harry'ego, który czekał oparty o wielką doniczkę i zawzięcie pisał sms'y, podbiegł do mnie Andy.
- Hej, um, Townes – uśmiechnął się i zakłopotany podrapał się po karku.
- Co tam?
- Tutaj, jakaś pani zostawiła swój numer i poprosiła, żebyś do niej zadzwoniła – wręczył mi wizytówkę. – W sprawię jakiegoś przyjęcia.
- Och, dzięki! – rzuciłam i schowałam kartonik do kieszeni spodni.
Już chciałam go wyminąć, aby dołączyć do mojego przyjaciela, ale Andy złapał mnie za łokieć.
- I w sumie jeszcze jedno – powiedział już ciszej. – Kurczę, dawno tego nie robiłem...
Zaśmiałam się niezręcznie nieco zdezorientowana jego zachowaniem.
- Masz ochotę wyjść w piątek na drinka? – wydusił w końcu z siebie.
Uniosłam jedną brew i zmrużyłam oczy.
- Słucham?
- Ze mną – dodał, poprawiając marynarkę od garnituru.
- W sensie, na randkę? – dopytałam, nadal niedowierzając.
- No tak – kiwnął głową lekko spięty.
Cholera. Co mu nagle strzeliło do głowy? Pracujemy już razem rok i przez ten czas zamieniliśmy ze sobą tylko kilka słów.
Nie miałam nic do Andy'ego. Był zabawny, przystojny, bardzo kulturalny, ale czasem sztywny i zadufany w sobie.
Nie moja bajka. Poza tym nie miałam teraz czasu na żadne randki. Nawet nie chciałam.
- Wiesz, co... Strasznie mi przykro, ale mam już plany na piątek – zdobyłam się w końcu na odwagę, aby się odezwać. – Przepraszam.
Posłałam mu nieśmiały uśmiech i odeszłam w stronę Harry'ego.
Kiedy zauważyłam, że Andy zniknął z horyzontu, stanęłam na palcach, żeby cmoknąć bruneta w policzek.
Nagle wyrwał się z transu i odłożył telefon do kieszeni.
- O co chodziło? – zapytał, kiedy szliśmy do wyjścia.
- Andy zaprosił mnie na randkę – mruknęłam trochę zniesmaczona.
- I gdzie idziecie?
- Nie zgodziłam się?
- Czemu nie? – zatrzymał mnie w pół kroku.
- Nie mam czasu na takie pierdoły – machnęłam ręką i postawiłam nogę przed siebie.
Tym razem Harry zagrodził mi drogę.
- Nieprawda – stwierdził i pokręcił zawiedziony głową. – Oczywiście, że masz. Masz mnóstwo wolnego czasu w weekendy i popołudniami, po pracy.
- No dobrze – przyznałam. – Po prostu nie chcę.
Tym razem skutecznie go wyminęłam.
Ruszyłam bardziej żwawym krokiem. Słyszałam jak Harry przeklina pod nosem, ale nie zatrzymywałam się nawet.
Dogonił mnie przy jego samochodzie.
- Dlaczego? Co jest takiego złego w Andy'm? – upierał się.
BINABASA MO ANG
We met in Boston |h.s|
Fanfiction- Bardzo pana przepraszam, panie... - Styles - wszedł mi w słowo. - Tak, wiem - przyznałam i mimowolnie uśmiechnęłam się. Czułam jak moje policzki różowieją, więc spuściłam wzrok. - Pomyliłam pokoje, bardzo... - Już niech pani tak nie przeprasza, wy...