12.

2.7K 110 20
                                    


W środę umówiłam się z Harry'm na lunch. Ustaliśmy, że chłopak zaczeka na mnie na patio.

Około drugiej postanowiłam zebrać manatki z biura i wyjść.

Zanim dotarłam do Harry'ego, który czekał oparty o wielką doniczkę i zawzięcie pisał sms'y, podbiegł do mnie Andy.

- Hej, um, Townes – uśmiechnął się i zakłopotany podrapał się po karku.

- Co tam?

- Tutaj, jakaś pani zostawiła swój numer i poprosiła, żebyś do niej zadzwoniła – wręczył mi wizytówkę. – W sprawię jakiegoś przyjęcia.

- Och, dzięki! – rzuciłam i schowałam kartonik do kieszeni spodni.

Już chciałam go wyminąć, aby dołączyć do mojego przyjaciela, ale Andy złapał mnie za łokieć.

- I w sumie jeszcze jedno – powiedział już ciszej. – Kurczę, dawno tego nie robiłem...

Zaśmiałam się niezręcznie nieco zdezorientowana jego zachowaniem.

- Masz ochotę wyjść w piątek na drinka? – wydusił w końcu z siebie.

Uniosłam jedną brew i zmrużyłam oczy.

- Słucham?

- Ze mną – dodał, poprawiając marynarkę od garnituru.

- W sensie, na randkę? – dopytałam, nadal niedowierzając.

- No tak – kiwnął głową lekko spięty.

Cholera. Co mu nagle strzeliło do głowy? Pracujemy już razem rok i przez ten czas zamieniliśmy ze sobą tylko kilka słów.

Nie miałam nic do Andy'ego. Był zabawny, przystojny, bardzo kulturalny, ale czasem sztywny i zadufany w sobie.

Nie moja bajka. Poza tym nie miałam teraz czasu na żadne randki. Nawet nie chciałam.

- Wiesz, co... Strasznie mi przykro, ale mam już plany na piątek – zdobyłam się w końcu na odwagę, aby się odezwać. – Przepraszam.

Posłałam mu nieśmiały uśmiech i odeszłam w stronę Harry'ego.

Kiedy zauważyłam, że Andy zniknął z horyzontu, stanęłam na palcach, żeby cmoknąć bruneta w policzek.

Nagle wyrwał się z transu i odłożył telefon do kieszeni.

- O co chodziło? – zapytał, kiedy szliśmy do wyjścia.

- Andy zaprosił mnie na randkę – mruknęłam trochę zniesmaczona.

- I gdzie idziecie?

- Nie zgodziłam się?

- Czemu nie? – zatrzymał mnie w pół kroku.

- Nie mam czasu na takie pierdoły – machnęłam ręką i postawiłam nogę przed siebie.

Tym razem Harry zagrodził mi drogę.

- Nieprawda – stwierdził i pokręcił zawiedziony głową. – Oczywiście, że masz. Masz mnóstwo wolnego czasu w weekendy i popołudniami, po pracy.

- No dobrze – przyznałam. – Po prostu nie chcę.

Tym razem skutecznie go wyminęłam.

Ruszyłam bardziej żwawym krokiem. Słyszałam jak Harry przeklina pod nosem, ale nie zatrzymywałam się nawet.

Dogonił mnie przy jego samochodzie.

- Dlaczego? Co jest takiego złego w Andy'm? – upierał się.

We met in Boston |h.s|Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon