Rozdział 10 - Strzelania

18.1K 908 26
                                    

Byłam już gotowa. Czarne adidasy, czarne legginsy, koszulka Paramore [ Dopis Autorki: Paramore to akurat mój ulubiony zespół 💗 A ulubiona piosenka to Paramore - Monster, polecam. Macie w mediach!], czarna bluza z kapturem, czarne rękawiczki bez palców i czarna kominiarka. Zmyłam makijaż by nie było widać, że jestem kobietą, ale i tak mam bardzo ciemne rzęsy. Byłam też popsikana czymś, by alfa nie wyczuł mojego zapachu. Podeszłam do rybki.

- Zajmij się tatą - przytuliłam akwarium - Pa, Malfoy!

Przebrana wyszłam z pokoju i zeszłam na dół, gdzie już na mnie czekali.

- Gotowa? - zapytała Maddy

Kiwnęłam głową. Pożegnałam się z tatą i weszłam z nimi do auta. Zamknęłam drzwi i wzięłam głęboki oddech.

- Możemy to sami zrobić...

- Nie! Jadę z wami! - powiedziałam

I auto ruszyło.

- Będę szła na przodzie, jak pokaże wam, że macie iść za mną to dopiero wtedy idziecie, jasne? - obaj kiwnęli głowami - Jak krzyknę „Pomocy!" to najpierw dzwonicie po posiłki, a potem idziecie do mnie i macie mnie słuchać nieważne co wam rozkażę, zrozumiano?

Znowu kiwnęli głowami. Trochę spokojniejsza oparłam się i spojrzałam przez okno.

Zaraz znajdę się w miejscu, przed którym tyle uciekałam... Ale robię to dla mojego Arona.

Zacisnęłam pięść i wyszłam z auta. Maddy i Taylor zostali w aucie a my z Zaciem i Olivierem pobiegliśmy truchtem do posiadłości. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Pokazałam im ruchem ręki, że mają zostać w miejscu, a sama się rozejrzałam. Pusto. Przeskoczyłam ogrodzenie i podeszłam do ściany. Pokazałam, że mają do mnie przyjść. Wzięłam mój drut i otworzyłam okno. Delikatnie je uchyliłam i po chwili byliśmy już w środku.

Przypomniały mi się te wszystkie chwile... Lochy... Sabrina! Masz być silna!

Podeszłam do drzwi, które były otwarte. Spojrzałam czy ktoś jest. Pusto. Szybko przeszliśmy i byłyśmy na schodach.

Tyle wspomnień... Złych wspomnień.

Pobiegliśmy na samą górę. Gdy byliśmy na tym korytarzu, kazała Zacowi stać na jednym końcu korytarza a Olivierowi na drugo. By nie wydawać zbędnych dźwięków, zrobiłam dwa przewrotu w przód i byłam pod drzwiami. Na kuckach drutem od kluczyłam drzwi. Lekko je uchyliłam i w rękę wzięłam szmatkę. Podeszłam do łoża i przyłożyłam ją do ust. Wydała z siebie cichy pisk, przez co Aron się obudził.

- To ja - szepnęłam

Wiedział o co chodzi, bo włożył koszulkę i spodnie. Stał po drugiej stronie pokoju. Chciałam już wyjść, gdy ktoś naładował pistolet. Powoli się obróciłam... Dobrze wiedziałam kto to. Miałam wyjąć nóż, ale powiedział głosem alfy:

- Ręka! - wzięłam rękę od kieszeni - Na kark!

Powoli położyłam ręce na karku. Moje serce znacznie przyśpieszyło.

- Pomocy! - krzyknęłam niskim głosem by Jeffrey mnie nie rozpoznał

Nagle wystrzelił. Szybko rzuciłam się na prawo. O mały włos nie zostałam postrzelona...

- Zostaw go! - Aron złapał aluzje

Jeffrey spojrzał na niego kpiąco. Podszedł do mnie i przyłożył mi pistolet do skroni. Nagle do pokoju wpadł Zac.

- Na korytarz! - krzyknął głosem alfy

Wszyscy wyszliśmy na korytarz, oczywiście ja i Jeff ostatni. Po jednej stronie stał Aron, Zac i Olivier zaś po drugiej ja z Jeffreyem. Odchyliłam trochę rękę i pokazałam im różne znaki. Oni wiedzieli, co one znaczą.

- Przestań! - wrzasnął alfa

Popchnął mnie tak, że spadłam na kolana. Przygryzłam warge, by nie syknąć z bólu. Aron już chciał iść w moją stronę, ale Olivier go zatrzymał.

- Trzy! - szepnął Olivier i zrobili to, co im kazałam, uciekli

- Pff - prychnął kpiąco Jeff - Zostawili cię samego, jakie to smutne...

Jeff pociągnął mnie, bym wstała i gdzieś prowadził. Dobrze wiedziałam gdzie... Gdy byliśmy na miejscu, wepchnął mnie i zamknął kraty.

- Poczekamy na twoich koleżków, jak przyjdą ci z pomocą!

I po prostu odszedł. Chwyciłam się mocno krat. Znowu tu... Chciałam krzyczeć i płakać, ale powstrzymywałam się. Jeff nie może mnie rozpoznać! Usiadłam i oparłam się o zimne kraty.

Oby chłopacy nie wkopali się i po mnie nie przyszli. Kazałam im robić co im mówię, a teraz pokazałam.

Oprałam głowę o ścianę i jakoś usnęłam...

***

Obudził mnie odgłos otwierania zamka. Był to Jeffrey. Wstałam i patrzyłam na niego wyczekująco.

- Jak się spało? - zapytał z udawaną troską i wszedł do pomieszczenia - Mizerny trochę jesteś...

Jego oczy błądziły po moim ciele i zatrzymały się na biuście.

- A raczej mizerna... Kobieta - zaczął się śmiać

Wkurzyłam się strasznie. Czy on właśnie zasugerował, że kobiety są gorsze?

- Ta kobieta by ci pokazała - szepnęłam ale to usłyszał

Podszedł do mnie i chwycił mnie za bluzę, podnosząc do góry.

- Nie wygrasz ze mną, żadna kobieta ze mną nie wygra - spojrzał mi głęboko w oczy

- No jedna ci już zwiała - uśmiechnęłam się zwycięsko, ale on tego nie zobaczył przez kominiarkę

Alfa warknął strasznie, przez co się nie źle wystraszyłam.

- Gdzie ona jest?! - warknął po raz kolejny

- Bliżej niż myślisz - szepnęłam

Nagle spojrzał troszkę w bok. Też spojrzałam. Moje czerwone pasmo włosów wyszło spod kominiarki. Szybko je schowałam czego pożałowałam, bo zrobiłam to ręką z bandażem. Chwycił tę rękę i się na nią popatrzył. Jednym ruchem ściągnął mi nakrycie głowy.

- Sabrina...

Alpha, My Baby...Where stories live. Discover now