Rozdział 30 - Złamana obietnica...

9.9K 566 17
                                    

   - Sabrina! - usłyszałam krzyk

Nagle wpadłam w ramiona Michaela. Zdezorientowana też go objęłam. Myślałam, że pokaże swoje umiejętności w samoobronie. Jak dobrze, że się bez tego obyło.

   - Ile tu byłam? - zapytałam cicho jak mnie puścił

   - Dwa dni... Jak się czujesz? Zrobili ci coś?!

Dwa dni... Dwa dni... DWA DNI! Szybko obliczyłam sobie to w głowie. Tak! Jeff już powinien po mnie przyjechać!

   - Wszystko ok, dzięki. Gdzie jest Jeffrey? - zapytałam szybko

   - Chodźmy do domu...

Szybko wyszliśmy z pomieszczenia. Nie rozglądałam się, chciałam tylko zobaczyć Jeffa. Szybkim krokiem szłam za chłopakiem. Po kilku chwilach byliśmy w aucie. Szybko usiadłam na tylnym miejscu. Po mnie weszło jeszcze kilku mężczyzn i samochód odjechało.

   - Sabrina wiesz... Jeffrey jeszcze nie przyjechał. Raczej będzie u nas rano... - powiedział to ostrożnie

Spojrzałam przez okno, było już całkiem ciemno. Może mu się przedłużyło? Poczekajmy do rana, na pewno będzie. W końcu obiecał!

Po około dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Poczułam lekki ból żołądka... Co ja mówię?! Wielki ból żołądka. Pora na jedzonko!

   - Chodźmy coś zjeść - powiedział chłopak

Wyszliśmy z pojazdu i kierowaliśmy się w nieznaną mi stronę. Na parterze znajdowała się stołówka.

   - Na co masz ochotę?

   - Jestem tak głodna, że zjem wszystko!

Podeszliśmy do stołów przy ścianie. Wreszcie mogę zjeść normalny posiłek. Nałożyłam sobie sporą porcję kurczaka, trochę ryżu, jakieś sałatki. W duży kubek nalałam sobie rosołu. Usiedliśmy przy stole, a ja os razu zaczęłam pić. Po chwili zaczęłam pochłaniać jedzenie.

   - Na pewno wszystko ok? Powinnaś iść do naszego lekarza - zapytał pożerając swoje żeberka

   - Jestem przyzwyczajona. Już tyle razy byłam porywana! Na prawdę nic mi nie jest.

   - Bo wiesz... To, co się stało nie może się powtórzyć, więc będziesz miała ochronę. Ktoś będzie stał przy drzwiach...

Żadne z nas się już nie odezwało. W spokoju mogłam zjeść.

A jak jutro Jeffa nie będzie? Co ja plotę? Oczywiście, że jutro będzie!

Dojadłam jedzenie i odniosłam naczynie. Byłam już przy drzwiach, gdy powiedziałam:

   - Dziękuję i dobranoc.

   - Dobranoc.

Szybkim krokiem poszłam do siebie. Jakoś odnalazłam swój pokój, choć łatwo nie było. Gdy byłam już w swoim pokoju, runęłam na łóżko. Byłam tak podekscytowana tym, że jutro wreszcie zobaczę Jeffa, że nie miałam co ze sobą zrobić. Poszłam pod szybki prysznic i w piżamce położyłam się z laptopem do łóżka. Nie miałam pomysłu, co mogę posłuchać więc na Youtube wpisałam "Kanikuły” [W mediach jak zawsze ]. Po chwili się cicho zaśmiałam. Tyle się przy tym bawiło! Chyba każdy to zna! Potem włączyłam "Mirami - Sexualna". Potem z nudów słuchałam "Aqua - Barbie Girl". Taki powrót do dawnych lat. Spojrzałam na zegarek... Za pięć czwarta. Z uśmiechem na ustach, wyłączyłam sprzęt i odłożyłam go na biurko. Zamknęłam okno i ułożyłam się pod kołdrą. Jak otworzę oczy, zobaczę mojego alfe...

***

Powoli otworzyłam oczy i przekręciłam się na drugi bok. Szybko otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Nie ma go... Z nadzieją wstałam i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je i zauważyłam strażnika.

   - Dzień dobry! - uśmiechnął się

   - Dzień dobry, wrócił może Jeff? - zapytałam szybko

   - Alfa Jeffrey? Od kilku dni się nie odzywa - powiedział smutno

   - Dzięki... - zamknęłam drzwi

Usiadłam na podłodze. Jak to go nie ma? Zacisnęłam zęby. Obiecał... Obiecał. OBIECAŁ! Miał być za pięć dni. Miał mnie przytulić i pocałować. Miał powiedzieć, że już przy mnie będzie!

"  - Kiedy wrócisz?

Na korytarzu została tylko jedna kobieta i Michael.

   - Za pięć dni - chwycił mnie za ręce

   - Obiecujesz? - zapytałam patrząc mu głęboko w oczy

Chwilę się zastanowił, po czym odparł:

   - Obiecuje..."

Zacisnęłam powieki. Nie rycz! Nie możesz płakać przez kogoś, kto słowo „obietnica” nic nie znaczy... I przez kogoś, kogo kochasz. Wstałam z ziemi. Przebrałam się w czarne legginsy i zieloną bluzę. Pomalowałam rzęsy tuszem i usta pomadką ochronną. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Miałam już wziąć laptopa, gdy usłyszałam szepty za drzwiami. Po cichu do nich podeszłam.

   - Pytała a Alfe Jeffreya - powiedział cicho ochroniarz

   - Co dokładnie? - zapytał chyba Micheal

   - Czy wrócił, a ja odpowiedziałam że nikt w tej sprawie się nie odezwał.

   - Dzwonił ktoś z jego watahy. Stado Aleka zostało pokonane, ale są ciężko ranni - zciszył głos - Jego beta ledwo żyje, a on sam jest ciężko ranny. Prosili, żeby jego mate mogła jeszczs tu zostać, by tego nie oglądała...

Zamilkł, gdy otworzyłam drzwi...

Alpha, My Baby...Where stories live. Discover now