Rozdział 46 - Wypadek

6.7K 311 19
                                    

  Wraz z Carlosem wracałam do domu. Siedzieliśmy tam już cały dzień, lecz Jeff musiał zostać tam do rana. Szkoli wilkołaki. Było już ciemno na dworze. Oparta o siedzenie bawiłam się splotem kabaretek.

Patrzyłam na szybko poruszające się drzewa za oknem. Pomyślałam o mojej rodzinie. Czy ja mam rodzinę? Kocham Jeffa i on jest dla mnie najważniejszy, ale czy jesteśmy rodziną? Raczej parą kochających się ludzi/wilków. Czuję się kochana i dobrze mi z tym, ale... Miałam brata. Nie! Nadal go mam! Jego miłość nie została odwzajemniona, ale to nie znaczy, że nic dla mnie nie znaczy. Kocham go i nigdy nie przestanę. Mogę się na niego nie wiadomo ile gniewać ale i tak go kocham i nie przestanę. A co z moim tatą? Też go kocham, ale już go nie widuje. Odcięłam się. Zostawiłam go samego z tymi problemami. Z moim listem o matce. Jaką ja jestem samolubną córką...

Oczy mi się zaszkliły. Odwróciłam wzrok. Nagle auto się zatrzymało. Zdezorientowana rozejrzałam się.

- Co jest... - chłopak wyszedł z auta

Spojrzałam na niego, co robi. Otworzył maskę samochodu i cała para wybuchnęła mu na twarz. Tia... Wyszłam z auta. Po otworzeniu drzwi poczułam zimny podmuch wiatru. Chwyciłam się za ramiona z zimna i podeszłam do Carlosa.

- Jakoś pomóc? - zapytałam patrząc pod maskę

- Poradzę sobie - spojrzał na silnik - Wejdź do środka, bo zmarzniesz.

Kiwnęłam głową i weszłam do pojazdu. Jakoś wydaje mi się, że Carlos się na tym nie zna, ale ma za dużą dumę, by to zrobić. Faceci!

Siedziałam tam tak patrząc jak, Carlos próbuje coś wskórać, gdy usłyszałam odgłos SMS. Była to komórka Carlosa. Pomyślałam, że to Mia. Pewnie się martwi, więc ją wzięłam. To, co zobaczyłam, mnie zaszokowało. Dostał SMS-y od nijakiej Vicki. Spojrzałam tam. Zaczęłam czytać... "Czemu mnie olewasz?", "Ostatnio było super nie rozumiem czemu teraz się nie odzywasz" albo ostatnie "Jesteś dobry w łóżku, ale myślałam, że zależy ci na czymś więcej"... Zaniemówiłam. Szybko odłożyłam telefon.

- Możesz mi podać mój telefon, bo to za duża "usterka".

Siedziałam jak zahipnozowana. Powoli to wszystko trawiłam. Po sekundzie drzwi się otworzyły.

- Co jest? - zapytał, biorąc sprzęt - Wyglądasz jakbyś, zobaczyła ducha.

- Wszystko ok...

Zamknął drzwi. Spojrzałam na niego z obrzydzeniem. Zdradził ją. Ten dupek ją zdradził! Moje mięśnie się spieły. Gdy byli pokłóceni to nie mógł utrzymać fiuta na wodzy i zdradził Mię. A ona tak przez niego cierpiała, płakała.

Nie zwróciłam uwagi na koniec rozmowy Carlosa z... Kimś.

Nie mogę w to uwierzyć. Ona tak za nim tęskniła a on... To głupi...

Zacisnęłam pięści. Siedziałam dziesięć minut myśląc czy powinnam, wygadać mu co myślę czy lepiej przemilczeć. Byłam pewna, że powiem o tym na razie tylko Jeffreyowi.

- Mary... - wyciągnął mnie z auta - Musimy iść...

Wydawał się jakiś poddenerwowany. Wyszłam z pojazdu.

- Co się stało? - zapytałam

- Wypadek... Chodź... - pociągnął mnie z ramię

Wystraszyłam się, więc pobiegłam dalej. Muszę przyznać, że bieg w szpilkach nie należał do najprzyjemniejszych, ale wtedy mnie to nie obchodziło. Biegłam za nim. Bałam się. Nie miałam, zielonego pojęcia o co chodzi i to mnie bardzo stresowało. Po dwóch przecznicach zobaczyłam ambulans i jakieś zbiorowisko. Podenerwowana podbiegłam, zobaczyć co się stało.

- Mary nie...

Szybko przedostałam się przez tłum i zamarłam. Krzyknęłam i chciałam do niego podbiec, ale Carlos chwycił mnie.

- Nie! - po moich policzkach leciały łzy - Puść mnie!

Krzyczałam i się wyrywałam. Na nic. Nie mogłam przestać płakać, a dech zamierał mnie w płucach.

- Nie...

Wyciągnął mnie ze zbiorowiska i patrzyłam z daleka jak... Wywożą zakrwawionego Arona...  

Alpha, My Baby...Where stories live. Discover now