Rozdział 48 - Czarny beret

6.1K 299 13
                                    

 NIESPRAWDZONE! NIESTETY MAM SZLABAN I NIE MAM JAK PISAĆ ROZDZIAŁÓW A ŻE TEN MAM NAPISANY WCZESNIEJ TO DODAJE. PO WEEKENDZIE DOSTANĘ DOPIERO LAPTOPA I TELEFON, WIĘC ROZDZIAŁ NIESPRAWDZONY. TO TYLE... MIŁEGO CZYTANIA! ❤❤

- Już czas - zawiadomił mnie Jeff

Spojrzałam w lustro, oprócz zapłakanych oczu zobaczyłam dziewczynę w czarnej sukni, czarnych wyższych butach i czarnym berecie chowającą do kieszeni czarnego płaszcza chusteczkę.

- Już idę... - powiedziałam

Złapałam chłopaka pod rękę i wyszliśmy z pokoju. Na korytarzu oprócz stukotu moich obcasów dało się usłyszeć ciche rozmowy z holu, na który sekundę później wyszliśmy. Skierowaliśmy się na dziedziniec gdzie była nie za duża grupa wilkołaków. Od razu w oczy rzuciła mi się Vanessa. W tej chwili najmniejszym moim zmartwieniem była ona.

Trzymałam emocje na wodzy i z poważną miną szłam przy Jeffreyu. Było chłodno. Wiatr wiał dosyć mocno, przez co zapięłam okrycie.

"Szłam za rękę z Aronem. Bałam się, jak na dziesięcio latkę przystało. W końcu chodziliśmy po już trochę ciemniejszym lesie. Mieliśmy już wracać do domu, bo byliśmy już spóźnieni. Chciałam iść jak zawsze przez miasto, ale Aron zapewniał mnie, że przez las będzie szybciej. Zaufałam mu, w końcu był moim bratem i to o dwa lata starszym. Na pewno wiedział, co robi!

- Nie bój się - uśmiechnął się do mnie - Zaraz będziemy!

Kiwnęłam głową i starałam się za żadne skarby nie puścić jego ręki. Tuptałam za nim, brudząc moje nowe lakierki błotem. Oby tylko mamusia nie była zła. Nagle usłyszeliśmy dźwięk łamania gałęzi.

- Słyszałeś to? - zapytałam, ale on mnie uciszył

Wpatrywał się w jedno miejsce więc i ja tam spojrzałam. Coś ruszało się w krzakach. Moje małe serduszko przyśpieszyło. Chłopak podniósł mnie i położył za drzewem, mówiąc:

- Zamknij oczy i policz do dwudziestu - nakazał - I zatkaj uszy.

Zawsze się go słuchałam, więc tak zrobiłam. Zasłoniłam uszy i zaczęłam liczyć.

- Raz! Dwa! - po jakimś czasie - Dziewiętnaście! Dwadzieścia!

Otworzyłam oczy i się rozejrzałam. Stał przede mną uśmiechnięty. Spojrzałam na jego ręce. Były całe czerwone.

- Co to jest? - zapytałam się w nie wpatrując

Szybko je wytarł w niebieską koszulkę ze Scooby Doo. Spojrzałam za siebie. Leżało tam czerwone zwierzę.

- Nie patrz! - pociągnął mnie - Musisz obiecać, że nikomu nie powiesz co się tu działo.

Wyciągnął do mnie mały palec.

- Na paluszek - powiedział

- Na paluszek..."

Poczułam napływające łzy. Nie! Sabrina, ogarnij się! Podeszliśmy na to miejsce, gdzie stał kapłan. Nie mogłam... Nie mogłam patrzeć na tą trumnę...

***

Zaczęłam kroić mięso. Cała wataha została zaproszona na uroczystą kolację. Nie chciałam jeść. Nie miałam ochoty. Jednak Jeff zagroził, że jak nie zjem tak jak wczoraj i przedwczoraj to będzie musiał użyć siły. Poszłam mu na rękę.

Wzięłam kęs. Na moje nieszczęście siedziałam naprzeciwko Vanessy. Przynajmniej obok mnie był Jeffrey. Nie mogłam przestać o tym wszystkim myśleć. W końcu dowiedziałam się, czemu zginął. Te kilka dni temu zepsuło nam się auto jak, wracaliśmy od tamtej watahy i Aron jechał po nas. Niestety spowodował wypadek, przeze który zginął, a tamten chłopak został ciężko ranny.

Zawsze w jadalni było tak głośno, radośnie. Teraz wszyscy rozmawiają szeptem. Nikt nie chce się wychylać. Ukradkiem zarznęłam na matę mojego brata. Bawiła się warzywami na talerzu pogrążona w przemyśleniach. Zmrużyłam oczy.

"Siedziałam oparta o tą cholernie zimną ścianę. Ściągałam szpilki i delikatnie odłożyłam je na bok. Byłam bardzo wkurzona, a zarazem smutna, ale nie miałam zamiaru rzucać butami, na które wydałam całe moje kieszonkowe. Jak się ma szesnaście lat, to trzeba dokładać grosz do grosza.
Miałam ochotę podrzeć tą pieprzoną sukienkę, choć ona nie jest niczemu winna. To wszystko jego wina!

To wszystko przez Robertsa. Nienawidzę go! To był, a właściwie jest (bo jeszcze trwa) mój pierwszy bal a on mnie wystawił i poszedł z tą stukniętą Beanie. Pieprzona cheerleaderka! Co ona ma, czego ja nie mam?!

Otarłam pojedynczą łzę spływającą mi po policzku. Przynajmniej wiem, żeby nie spotykać się z redaktorami szkolnych gazetek ani dziennikarzami. [ Dopis autorki: I każdy fan "The Vampire Diaries" to wie! Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać by niego nie napisać xD]

Nagle drzwi od mojego pokoju się otworzyły. Spojrzałam w tamtą stronę. W nich stanął Aron w garniaku. Zdziwiona się mu przyglądałam.

- No dalej rusz się! Bo potańcówka nam ucieknie!

Wstałam jak oparzona. Nadal nie mogłam w to uwierzyć.

- Przecież miałeś dziś randkę z Dalią - pociągnęłam nosem

- Dalia nie zając nie ucieknie - uśmiechnął się - Długo mam jeszcze za Panią czekać?"

Nie wytrzymałam. Cicho przeprosiłam i wybiegłam z sali. Cały mój makijaż pewnie już spłynął wraz z łzami ale wtedy mnie to nie obchodziło. Serce za bardzo bolało...

Wbiegłam do naszej sypialni, a potem do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi. Przed oczami miałam nadal widok zakrwawionego Arona leżącego nieprzytomnie na betonie.

Podeszłam do umywalki i przemyłam twarz zimną wodą. Nie wycierając ją spojrzałam, na siebie w lustrze.

" - Dalej ślamazaro! - zawołałam

- Łatwo ci mówić, ty trzymasz jedno pudełko a ja trzy! - oburzył się i szedł za mną schodami

Sprawnie chwyciłam pudełko jedną ręką, a drugą otworzyłam drzwi do mojego pokoju. Weszeliśmy i zostawiliśmy klamoty na samym środku pokoju.

- Mały ten twój nowy akademik - zauważył chłopak

- Nie jest taki zły - rozejrzałam się - Przynajmniej mam cały pokój dla siebie! - rzuciłam się na łóżko

Obróciłam się na plecy. Aron z uśmiechem się mi przyglądał.

- Ty wieczna optymistko!

Zaśmiałam się. Tu był mój nowy dom! Chłopak na chwilę zapatrzył się na hak na ścianie. Po chwili z kartonu z napisem "Pamiątki" wyciągnął ramkę z naszym zdjęciem. Wstałam i do niego podeszłam. Od razu ją tam przywiesił. Oparłam głowę o jego ramię. Razem się wpatrywaliśmy w fotografie.

- Na zawsze...

- Na zawsze - szepnęłam po nim..."  

Alpha, My Baby...Where stories live. Discover now