Rozdział 11 - Buziak

18K 852 85
                                    


Siedzę w jego sypialni i patrzę, jak chodzi po pokoju i prawi mi kazanie w końcu wstaje i do niego podchodzę.

- Nie wiem, za kogo się masz by mnie tu przetrzymywać, ale możesz w końcu już przestać gdakać?! - stałam pewna siebie

- Jestem twoim mate, cukiereczku - powiedział, podchodząc bliżej - I jesteś moja!

- W którym miejscu jestem twoja?! Nie jestem jakąś cholerną rzeczą, żebyś mnie sobie przywłaszczał! - oburzyłam się

Widać, że go wkurzyłam, ale tylko wziął wdech i popatrzył na mnie tymi swoimi pięknymi oczami.

- Jesteś moja i twoje ciało to wie, ale do umysłu to nie dociera. Nie długo sama będziesz mi się pchać do łóżka!

- Każdy ma marzenia - powiedziałam złośliwie

- A ty jesteś moim marzeniem, różyczko - pocałował mnie w nos

Zaskoczona jego słowami otworzyłam usta.

- Obgadałem z rządem twój przypadek i ustaliliśmy, że jak zabijesz jeszcze jednego wilkołaka, czeka cię kara śmierci - powiedział

Głośno przełknęłam ślinę...

- Wyglądasz jak wystraszona myszka! - usiadłam na łóżku

- Sam wyglądasz jak mysz! To niesprawiedliwe! Że ty zabijasz więcej wilkołaków, a mi grozi kara śmierci! Wykazałam się wielką odwagą i męstwem że zmierzyłam się z takimi silnymi istotami a oni jeszcze mnie zabić chcą, a ciebie będą wielbić! To nie fair! - gestykulowałam

- Życie... - zaśmiał się, a ja się wkurzyłam - Nie denerwuj już się tak, kruszynko! - usiadł obok mnie

- Nie nazywają mnie tak ani inaczej!

Położyłam się na łóżku a on obok mnie. Po chwili położył rękę na moim brzuchu i podniósł koszulkę.

- Weź to łapsko! - odepchnęłam go

Tylko zapiszczał smutno.

- Ale ty mnie ranisz - powiedział histerycznie łapiąc się za serce

Zaśmiałam się cicho i wstałam. Podeszłam do biurka, by sprawdzić godzinę. Nagle na moich biodrach poczułam ciepło jego rąk i jakby prąd? Obracam się do niego przodem. Był bardzo blisko, więc usiadłam na biurki. Nagle dotknął mojego uda, więc owinęłam je wokół jego pasa. Coś się zmieniło... Jego dotyk działa na mnie jak narkotyk. Kładzie rękę na moich plecach i przyciska mnie do swojego ciała. Moje ręce lądują na jego szyi. Na początek lekko muska moje usta, jakby bał się że zaraz go odepchne ale gdy nic nie robię pogłębia pocałunek. Moja ręka ląduje w jego włosach lekko ciągnąć je za końcówki, przez co cicho jęknął mi w usta. Cały czas ociera się o moje ciało.

Gdy się nie odsunęłam jeszcze bardziej, pogłębił pocałunek. Nasze języki walczyły o dominację, choć i tak wiedziałam, że on wygra.

Po chwili szybko się od niego odsunęłam i zakryłam rękoma twarz.

- J-ja n-niepownnam...

- To nie twoja wina, tylko to więź mate. Czy tego chcesz, czy nie i tak by to nastąpiło prędzej, czy później... - więcej nie dokończył, bo wbiegłam do łazienki

Zamknęłam zamek i spojrzałam w lustro. Znowu dałam mu się omotać. Znowu! Miałam być silna, ale z każdą chwilą przebywania z nim to mi się mniej udaje. Czemu?! CZEMU?!

- Kochanie - zapukał - Muszę iść do biura, zobaczymy się wieczorem...

Nic nie odpowiedziałam. Jak mogłam być taka nieostrożna?! Przecież powinnam go unikać jak ognia, a nie się z nim lizać. Chociaż ten pocałunek był nieziemski...

Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, ale nie chciało mi się wstać.

- Sabrina... - to była Vanessa

W końcu ruszyłam swoje cztery litery i powiedziałam, że może wejść więc od kluczyła drzwi. Wszyscy mają klucze tylko nie ja!

- Możemy pogadać? - wyglądała na przybitą

- Jasne, proszę - wpuściłam ją do środka

Usiadłam na łóżku i poklepałam miejsce obok. Dziewczyna niepewnie usiadła.

- Co cię trapi? - zapytałam się

- Chodzi o Arona... Czy on z tą jego dziewczyną jest szczęśliwy?...

Zrobiło mi się jej strasznie żal. Spod okularów mogłam zobaczyć łzy.

- Tak... On z Emily się kochają - powiedziałam smutno

Nie chciałam jej okłamywać. Po jej policzku poleciała kolejna łza, która za serce mnie ścisnęła.

- Przykro mi... - wyciągnęłam do niej ręce a on się do mnie przytuliła

Była też ciepła, ale nie tak jak Jeff.

- Mam pewien pomysł... - powiedziałam, gdy mnie puściła - On z Emily często się kłócą i już dwa razy przez taką jedną sprawę się rozstali i moim zdaniem niedługo ze sobą zerwą. Po kilku dniach od rozstania może poczekać pod jego pracą i z nim poważnie pogadać. Powiesz o tym, że jesteś jego mate ale nie mów, jak to na ciebie wpływa by nie brał cię na litość! I się zapytaj, czy możecie zacząć od początku. Jak się zgodzi, to nie porywaj go ani nic z tych rzeczy po prostu zaproś go na randkę. My ludzie nie lubimy takiego porywania i wszystkiego od razu. Pomału a wszystko się ci uda! - uśmiechnęłam się

- Dziękuję! Dzięki! Dzięki! Dzięki! - krzyczała i mnie mocno przytuliła

Uśmiechnęłam się...

Właśnie pomogłam wilkołakowi, którego bym mogła zabić...

- Chodź! Pójdziemy wrzucić coś na ząb i powiesz mi więcej o ludzkich randkach! - pociągnęłam mnie za rękę

Po chwili byliśmy już na korytarzu.

- Ale Vaness... - zaczęłam

- Mów po prostu Vana - ciągnęłam mnie dalej

- No to Vano... Tam są wilkołaki... - hamowałam ale ona i tak jest silniejsza

- Dzisiaj ja jestem twoim bodyguardem! Chodź!

Po chwili byliśmy na dole przed wielkimi drzwiami. Wzięłam oddech i weszłyśmy. W środku było nawet dużo wilków. Rozmowy ucichły.

- Może ja... - zaczęłam

- Nie marudź, tylko chodź!

Usiadłyśmy przy stole. Spojrzałam się na potrawy. Tyle mięsa to ja w życiu nie widziałam!

- Macie coś bardziej ludzkiego? - zapytałam

- Ludzie też jedzą mięso - powiedziała dziewczyna z pełnym talerzem

Rozejrzałam się po stole. Jest! Są pierogi! Pewnie z mięsem, ale trudno... Nałożyłam sobie trochę i zaczęłam jeść. Czułam się dziwnie... Spojrzałam w stronę innym wilków. Lampili się. W oczach mieli gniew... Postanowiłam to zignorować, ale potem zaczęły się szepty.

- To ona... Zabiła mojego dziadka...

Nagle wielka kula pojawiła się w moim gardle. Wzięłam następny kęs. Znowu spojrzałam... Gapią się jeszcze bardziej natarczywie. Wzięłam kolejny kęs.

- Ciekawe czy własny gatunek też zabija...

Nie wytrzymałam... Wstałam.

- Przeszła mnie ochota...

Zacisnęłam zęby i wyszłam. Oni nie mogą takich uwag zostawić dla siebie?! Spojrzałam w lewo. Okno bez zamka! Wrócę tu wieczorem... Postanowiłam pójść do pokoju.

Nie wiem jak trzeba być niewychowanym, by takie rzeczy mówić na głos przy tej osobie?!

Jak osa weszłam do pomieszczenia. W środku już był Jeffrey.

- Gdzie byłaś... - zobaczył moją minę - Kotku... Co się stało?

Wściekła zamknęłam oczy i zacisnęłam zęby. Nagle poczułam, jak mnie całuje...

Alpha, My Baby...Where stories live. Discover now