Rozdział 35 - " ... CZEMU ZABIŁAŚ NASZE DZIECKO?! "

10.1K 543 44
                                    

Zdezorientowana leżałam na tym ohydnym łóżku szpitalnym. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Pewnie narkoza zaczęła już działać... Nie wiem, jak do tego doszło. Wpadł wtedy do pokoju ten chłopak i zostałam tu zabrana. Nie wiem, po co ani dlaczego. Przed moimi oczami pojawił się Jeff przed drzwiami do sali operacyjnej. Już lekko miałam rozchylone powieki. Widziałam tylko lekarzy kręcących się wokół mnie. Nie wiem, dlaczego ale przypomniało mi się jedno wydarzenie. Nie wiem, dlaczego akurat to. Przypomniał mi się Asher i Josh.

" - Masz telefon do pożyczenia na chwile? - zapytałam cała mokra

   - No jasne stara, ale po co ci? - zapytał

Postanowiłam opowiedzieć mu całą historię w skrócie. On uważnie mnie słuchał, po chwili zagwizdał.

   - No to grubo... Trzymaj! - podał mi telefon

   - Naprawdę dzięki! - odblokowałam go - A gdzie w ogóle jesteśmy?

   - Missisipi - powiedział

   - CO?! - chwyciłam się za głowę - Tak daleko?!

O mało się tam nie przewróciłam. Aż tak daleko mnie wywiózł?! Przestraszona chciałam wystukać numer, ale przypomniało mi się, że go nie znam. Przybiłam sobie facepalma.

   - Co jest? - zapytał zdziwiony

   - Nie znam numeru... Mogę wejść na fejsa?

Kiwnął głową. Szybko wstukałam „Jeffrey Starley". Weszłam na jego profil. Prof ma fajne...

   - Brałbym - powiedział patrząc mi przez ramię"

Oni pomogli mi bezinteresownie. Nie chcieli niczego w zamian, przez to jestem im niezmiernie wdzięczna. Muszę się z nimi zobaczyć, zapytać co u nich. Tych dwóch mężczyzn to osoby, które mnie nie zawiodły.

Poczułam, jak już prawie odlatuje. Już ledwo kontaktowałam.

Każdy tu mnie zawiódł, niektórzy w większym stopniu a niektórzy W mniejszy. Aron... Nie będę komentować tak samo jak Vanessa. Dla mnie są już skończeni. Daniel, pff! Wydawał się być takim fajnym gostkiem! Cristal, ona mnie zbytnio nie zawiodła ewentualnie po pijaku, nasłała tłumy na mój dom. Tia...

Już czucie w całym moim ciele odeszło. Powoli zamykałam oczy...

A Jeff...

" - Powtórz! - powiedział głosem alfy, ale w tej chwili nie robiło to na mnie wrażenia

   - JESTEŚ ŻAŁOSNY! - wrzasnęłam

Dostałam z liścia... Jego oczy były ciemne ze złości. Przez to, co teraz zrobił, poczułam się bardziej bezsilna, ale też bardziej wkurzona. "

I zasnęłam...

***

Lekko rozchyliłam oczy. Łeb mi pękał więc zamknęłam powieki. Czułam się taka osłabiona i zmęczona. Nie miałam na nic siły. Znowu je otworzyłam i ujrzałam naszą sypialnię. Leżałam przykryta kołdrą aż po samą szyję. Obok siedział Jeffrey...

   - Gdzie ja... - zaczęłam słaba

   - Ciiiiii... - uciszył mnie

Nagle się nade mną pochylił. Wiedziałam, że chce mnie pocałować, bym szybciej wróciła do zdrowia i to po chwili uczynił. Potem położył się obok mnie na łóżku i przytulił mnie do swojej klaty. Znowu poczułam to cudowne ciepło... Wtuliłam się w niego.

   - Spróbuj zasnąć - powiedział

Wydawał się jakiś inny, ale nie mogę określić jaki. Nie wydawał się jak zawsze.

Kiwnęłam tylko głową. Nie chciałam drążyć tematu i położyłam głowę na jego sercu. Po chwili usnęłam...

***

Obudzałam się już wieczorem. Czułam się o niebo lepiej niż przedtem, byłam jak nowo narodzona! Jeffrey pisał coś na komputerze, gdy ja tylko na niego patrzyłam. Nagle mnie na tym przyłapał i się uśmiechnął... Smutno się uśmiechnął. Po chwili przybrał poważną minę i odłożył laptopa na szafkę. Usiadł na łóżku i się we mnie wpatrywał. Nie miałam zielonego pojęcia, o co może mu chodzić.

   - Opowiedz mi, jak było u Micheala... - wziął wdech - Ktoś cię porwał?

To pytanie totalnie mnie zdziwiło i trochę zdenerwowało. Muszę kryć Micheala, ale...

   - Co?! - udawałam zdziwienie - Nie, czemu pytasz?

Nie chcę go okłamywać, ale obiecałam. Zamyślił się. Jego mina znów się zmieniła. Był wkurzony, lecz próbował to zasmakować. Na marne...

   - To do jasnej cholery dlaczego?!

   - Co? - zapytałam zdezorientowana

Nie rozumiałam... Niczego nie rozumiałam.

   - Mogliśmy mieć dziecko, bo w pełnię się kochaliśmy - było widać ten ból w oczach - Na sto procent zaszłabyś w ciążę, ale nie jesteś, bo... - był wkurzony - Bo w twoim organizmie wykryto niebezpieczne narkotyki, które mogły cię zabić! Jednak Sebastian w porę się zorientował się co jest grane, lecz szansa na ciążę minęła. Jak nie zostałaś porwana... To cholera dlaczego?! - jego oczy były czarne - Czemu brałaś dragi?! CZEMU ZABIŁAŚ NASZE DZIECKO?!

Alpha, My Baby...Where stories live. Discover now