Rozdział 1

2.2K 166 28
                                    

Po zakończonej rozmowie, dalej w wielkim szoku, odłożyłam telefon na szafkę i coś we mnie pękło...

- AAAAA!!! - zaczęłam biec do pokoju Julki, znajdującego się zaraz obok mojego -  AAAA!!! -  krzyczałam dalej. Julka chyba spała, bo gdy wbiegłam do jej pokoju leżała na łóżku. Skubana ma mocny sen... Mimo to podeszłam do łóżka i dalej krzycząc skoczyłam na łóżko.

- Matko jedyna... Co ci? - zapytała wyrwana ze snu.

- WIESZ CO JEST 21 KWIETNA? - zapytałam dalej krzycząc.

- Jest sobota?

- To też... ALE JEST COŚ WAŻNIEJSZEGO!!!

- Ale dla ciebie czy dla mnie?

- Ale z ciebie chujowa przyjaciółka... - powiedziałam i chciałam wyjść z jej pokoju, lecz zostałam przez kogoś pociągnięta za nogę, przez co upadłam na podłogę. Jak się domyśliłam, nie uzyskałam pomocy, a jedyne co usłyszałam ze strony Julki to śmiech...

- No przecież wiem co jest w sobotę... Czyż to nie jest koncert Taconafide, o którym mówisz bez przerwy od premiery płyty i marzysz, żeby na niego iść? - zapytała udając przejętą.

- TAK - powiedziałam wstając z podłogi.

- I co w związku z tym?

- WYGRAŁAM BILET VIP W KONKURSIE!!! - ponownie zaczęłam krzyczeć.

- To zajebiście, ale nie krzycz tak, bo sąsiedzi i tak mają o nas złe zdanie...

- ALE CZY TY WIESZ CO TO ZNACZY!? - zignorowałam jej prośbę i dalej krzyczałam.

- Że jest koncert i na niego idziesz?

- Też, ALE NIE O TO CHODZI. MAM WEJŚCIE NA BACKSTAGE!!!

- To mega. Może poznasz tego swojego Quebo. Ja tam wole Taco, przynajmniej w tym duecie...

- Nie znasz się... Idę znaleźć aparat, bo bez niego się tam nie ruszę - powiedziałam i nie czekając na odpowiedź dziewczyny wyszłam z jej pokoju, pędząc do swojego.

Dzisiaj czwartek, więc muszę wytrwać jeszcze jutro... Będzie ciężko... Zwłaszcza że mam jutro kolokwium... Nie mogę oblać studiów, ale nie skupię się na niczym... Jestem w dupie... Cóż są rzeczy ważne i ważniejsze, więc... Może nie pójdę jutro do szkoły?

*Rano*

Julka wybiła mi ten pomysł z głowy i wygoniła mnie na zajęcia, ale ja, i tak miałam cały czas głowę w chmurach. Myślami byłam na Torwarze, w pierwszym rządzie i to przed barierkami. Wyobrażałam sobie jak robię sobie zdjęcie z Quebo, a później też z Taco... I jak biorę autograf od Quebo, a później, i od Taco, dla Julki... Z zamyślenia wyrywa mnie głoś pani profesor.

- To może Pani Thompson odpowie na moje pytanie, bo widzę, że jest pani zajęta wszystkim oprócz tego, o czym mówię - zwróciła się do mnie.

- Przepraszam pani profesor - powiedziałam lekceważąco i wróciłam do swoich rozmyślań.

Po lekcjach przyjechała po mnie Julka i razem poszłyśmy do sklepu, gdyż nasza lodówka świeciła pustkami. Przy okazji zjadłyśmy coś na mieście, po czym wróciłyśmy do domu. Moja współlokatorka co chwila na mnie krzyczała, że jestem strasznie rozkojarzona, lecz niezbyt się tym przejęłam. Będąc w swoim pokoju, puściłam sobie muzykę i zaczęłam pakować aparat, i kilka innych najpotrzebniejszych rzeczy, takich jak, chociażby telefon czy portfel. Wiedziałam, że ten dzień będzie ciężki, jednak okazał się on niczym przy próbie zaśnięcia... Na szczęście ok. północy udało mi się zasnąć... Ta sobota będzie najlepszym dniem w całym moim życiu...  

~~~

Dziękuję za tak miły i meeeega pozytywny odbiór tej książki!!!

Serio myślałam, że będę mieć jakieś dwie gwiazdki po kilku dniach...

Jak ten rozdział będzie miał tak dużo gwiazdek jak wcześniejszy to jeszcze dzisiaj pojawi się kolejny rozdział :)))

~Alex

Ekliptyka, ale o tym może później... |Quebonafide & KrzyKrzysztof|Where stories live. Discover now