Rozdział 30

989 116 135
                                    

*Pov. Krzysiu*

- Truskawkowe i pistacjowe? - zapytałem, stojąc z dziewczyną pod budką z lodami.

- Ooo zapamiętałeś - przytuliła mnie.

- Nie mógł bym zapomnieć - uśmiechnąłem się i podałem jej wafelek z dwoma gałkami lodów, po czym wybrałem to samo dla siebie. Wyrwała mnie z domu i powiedziała, że mam wyluzować. Musze jej za to podziękować, bo naprawdę dawno się z nią nie widziałem i zdążyłem zapomnieć, jak kocham spędzać z nią czas...

*Pov. Alex*

Już od samego rana atmosfera między mną, a Kubą była napięta... Nawet w nocy, spaliśmy na dwóch krańcach łóżka. Nie podoba mi się to, że w oczach Kuby widzę smutek... Nie chciałam go ranić. Dałam mu nadzieję i zostawiłam... Nienawidzę siebie. Jego wyznanie strasznie mnie zaskoczyło i nic mu nie odpowiedziałam. Była to nasza ostatnia rozmowa od kilku godzin. Jedliśmy śniadanie, a ja zasypiałam na stojąco, przez niezmrużenie oka w nocy, z Kubą nie było lepiej, bo pił już chyba 3 kawę w przeciągu 15 minut. W myślach dziękowałam reszcie za to, że nie drążyli tematu i nie dopytywali o taką nagłą zmianę, jednak wiedziałam, że Julka będzie chciała poznać szczegóły. Jest moją przyjaciółką i nie wiem co bym bez niej zrobiła... Jest dla mnie jak starsza siostra, która w każdej sytuacji wie jak pomóc. Jak byłam smutna - pocieszała mnie, jak miałam jakiś kłopot - pomagała go rozwiązać, jak byłam zagubiona - pomagała znaleźć drogę... Może i tym razem też tak będzie? Mam taką nadzieję, bo nie mam pojęcia co oznaczają wszystkie emocje jakie mną kierują. Smutek, zagubienie, jakieś dziwne motyle, stres, ciekawość, wyrzuty sumienia, ale i nutka szczęścia. Czemu? Nie wiem i to jest najgorsze...

- To co, zbieramy się i lecimy podbić Amman? - zapytał Maciek, uśmiechając się i próbując przełamać to głupie napięcie między nami.

- A ile będziemy jechać? - zapytałam zachrypniętym głosem.

- Pewnie jakieś 5 godzin, bo mają tutaj strasznie pojebane drogi i musimy jechać dookoła - odezwał się Kuba, nawet na mnie nie spoglądając, tylko zawzięcie wgapiając się w swoją kawę jakby była czymś bardzo interesującym.

- Kto prowadzi? - zapytał Adam.

- Ja mogę - powiedziała Julka.

- Nie pozabijasz nas? - zaśmiał się Maciek, za co został uderzony w ramie.

- Tylko ciebie bym zabiła - moja przyjaciółka zaśmiała się i spojrzała mu w oczy.

- Nie przeżyłabyś tego - uśmiechnął się, a sekundę później ich usta się połączyły. Naprawdę słodko razem wyglądają. Kątem oka zauważyłam, że Kuba również przez chwilę się im przyglądał, jednak szybko odwrócił wzrok i wstał od stołu.

- Jesteście razem? - zapytałam, kiedy już się od siebie odczepili.

- Od wczoraj tak - Julka uśmiechnęła się promiennie.

- Jezu... nawet nie wiesz jaki błąd popełniliście, zostawiając mnie w pokoju z nimi... - westchnął Moys, na co wszyscy się zaśmiali.

Udaliśmy się do swoich pokoi, żeby zabrać z nich rzeczy. Nie będziemy już tutaj wracać, bo wieczorem, prosto po powrocie z Jordanii, mamy samolot do Polski. Weszłam do pokoju i mój humor jeszcze bardziej się pogorszył (o ile to możliwe), kiedy zobaczyłam Kubę. Siedział na brzegu łóżka z głową opartą na łokciach, miał czerwone oczy... Czy on... Płakał? Boże, co ja najlepszego narobiłam... Patrzyłam się na niego przez dłuższą chwilę, dopóki jego brązowy i czerwony jednocześnie wzrok, nie skrzyżował się z moim. Szybko odwróciłam spojrzenie i jak gdyby nigdy nic, zaczęłam się pakować.

To będzie ciężki dzień...

~~~

Dalej nie wiadomo co ten Krzychu odwala... 🤔🤔 A wy, jak myślicie? (najlepsza odpowiedź zostanie wyróżniona)

Następny rozdział niestety dopiero za kilka dni, bo... *NIE MA SPOJLERÓW ;)*, ale musicie wybaczyć i cierpliwie wyczekiwać :/

Jak się czujecie z tym, że już tylko 2 tygodnie wolności? :) (wiem, jestem zjebana, bo nawet lubię szkołę :P)

Do następnego,

~Alex


Ekliptyka, ale o tym może później... |Quebonafide & KrzyKrzysztof|Onde as histórias ganham vida. Descobre agora