2

8K 414 195
                                    

  Był okropnie pochmurny dzień, a przemoczona Ji Yoo biegła szybko w stronę uczelni. 

  Oczywiście z jej szczęściem ostatni autobus uciekł tuż przed jej nosem, a kierowca jej jeszcze pomachał, myśląc, że jej środkowy palec wycelowany w jego stronę, jest w geście przyjaźni. Śmiechu warte. 

   Dziewczyna cała drżała ze złości. Oczywiście z zimna też, ale gniew ją zbyt ogrzewał, także nie zwracała na nie uwagi. Może i dobrze, bo byłaby jeszcze bardziej zła. Oczywiście na wykład dotarła jako ostatnia, a nauczycielka widząc jej spóźnienie, uśmiechnęła się nieprzyjemnie pod nosem.

   Bo to wcale nie było tak, że wykładowczyni przyszła dosłownie minutę przed nią, w dodatku całkowicie sucha, bo ona miała taką możliwość, jak przejażdżka autem. Chociaż Ji Yoo gorąco współczuła samochodowi jej nauczycielki, który za każdym razem, gdy ta do niego wsiadała, dosłownie zapadał się w sobie i wydawał z siebie ciężki jęk. Plotki mówią, że nauczycielka, kiedyś zeszła do szkolnej piwnicy, aby zapalić papierosa i niespodzianie usiadła na wielkim szczurze, który nie zdążył nawet złapać ostatniego tchu. 

- Nieładnie to się tak spóźniać, młoda damo. - Przemówiła wykładowczyni, a jej piąty podbródek groźnie zadrżał. Oznaczało to, że dziewczyna ma kłopoty. - Proszę, podejdź tu do mnie i odpowiedz na parę prostych pytań. 

- Prostych....sama jesteś prosta, wieśniaro. - Mruknęła pod nosem Ji Yoo i podeszła grzecznie do wykładowczyni. 

Po godzinie Ji Yoo wyszła z sali z pięknie postawioną jedynką i mordem w oczach. 

- Żebyś tylko utknęła w tyh drzwiach, ty beko. - Zaczęła mruczeć, obserwując nauczycielkę, która musiała przechodzić bokiem, po to, aby nigdzie się nie zaklinować. Nagle do dziewczyny podszedł ktoś, kto dawno temu pobudzał w jej żołądku saldo motyli....teraz zostały po nich ćmy. 

- Ji Yoo, musimy porozmawiać. - Powiedział Jin, jej były chłopak. Na te słowa ona tylko przewróciła oczami i powiedziała:

- Przykro mi, ale nie mamy o czym, bo tak się składa, że...

- Ji Yoo, ja o wszystkim wiem. - Powiedział szybko Jin, przerywając jej w połowie zdania.

- Hę? - Mruknęła wstrząśnięta. Nie, to niemożliwe, żeby domyślił się, że sztuczne rzygi w jego plecaku to jej sprawka. A może zrozumiał, że to ona wystrzeliła pod jego oknem fajerwerki, które zamiast polecieć prosto do góry, to nagle zakręciły i trafiły efektownie w dach? A może zdał sobie sprawę, że ten soczysty róż na jego włosach, to nie wcale pomyłka Ji Sun, tylko jej sprytny plan? Możliwości było wiele, a Ji Yoo teraz w zastraszającym tempie szukała wymówki na każdą z nich. 

- Chodzi mi o to, że...eee...ja wiem, że chciałabyś do mnie wrócić i w ogóle, ale zrozum...nasz związek nie miał przyszłości, i ja...eee...już nic do ciebie nie czuję, więc...eee...czy mogłabyś wreszcie dać mi spokój z tymi telefonami i wiadomościami? - Jin wyglądał na naprawdę skrępowanego, a zszokowana Ji Yoo nie miała pojęcia, co mu odpowiedzieć. 

  Oczywiście, po jego zdradzie dopuściła się wielu zemst w różnym wykonaniu, ale w życiu by nie pomyślała, by po prostu mu wybaczyć i do niego wrócić. Ba! Ona nawet za nim nie tęskniła. Zraniło ją to, że tak ją wykorzystał i wyrządził jej tak wielką krzywdę, a to wymazało wszelkie jej uczucia względem niego. Już nawet przestała się mścić, bo zdała sobie sprawę, że jest wdzięczna Jinowi za to poczucie wolności, które teraz ją wypełniało. 

- Jin, musiałeś mnie z kimś pomylić. Ja nie chcę do ciebie wracać. Nie wiem, może miałeś jeszcze jakąś inną dziewczynę poza mną i Ji Sun, a teraz ona się do ciebie dobija. Radzę ci po prostu zmienić numer telefonu i po sprawie. - Powiedziała z wymuszonym uśmiechem. Ten idiota posądzał ją o tak niehonorową rzecz. Tylko człowiek bez godności płaszczyłby się przed kimś, kto wcześniej by go zdradził i błagałby go o powrót. A Ji Yoo takim człowiekiem nie była. 

- Ji Yoo, ale te wszystkie wiadomości przychodzą właśnie z twojego numeru...także przestań udawać i po prostu skończ tę chorą grę. - Powiedział zmęczony i spojrzał na nią z błaganiem w oczach.

 - Zresztą Taehyung powiedział mi też, jak wczoraj w kawiarni mu się zwierzałaś i prosiłaś go, by spróbował mnie przekonać. To wszystko, co chciałem ci powiedzieć, muszę lecieć, pa. - Powiedział i odszedł szybko. 

    Ji Yoo była zszokowana i wściekła jednocześnie. To ten dupek wszystko wymyślił! Dziewczyna szybko zdjęła plecak z ramion i zaczęła przeszukiwać jego wnętrze. Ani śladu telefonu. Musiała wczoraj zostawić telefon w kawiarni. Tak szybko wyszła. A ten cwaniaczek tak podstępnie to wykorzystał! Dziewczyna szybko ruszyła w stronę drzwi wejściowych. Wyszła na dwór. Już przestało padać, a ludzie tłoczyli się przed budynkiem i w pełni korzystali z przerwy. Ona za to żądna zemsty zaczęła szukać tej jednej osoby...Jest! Zobaczyła Taehyunga z jakąś blondyną, która wprost kleiła się do niego, a on zadowolony chętnie jej na to pozwalał. Obrzydliwy. Ji Yoo szybko ruszyła w ich stronę. 

- Radzę ci nie marnować czasu na to ścierwo, a najlepiej to idź stąd, bo to nie twoja sprawa. - Powiedziała do blondyny i złapała Taehyunga za ramię, ciągnąc go za sobą. 

- Hej, hej, mała. Chyba mi nie chcesz powiedzieć, że jesteś zazdrosna, co? - Powiedział i poruszył komicznie brwiami. 

- Oddawaj mój telefon, pchlarzu i więcej się do mnie nie odzywaj. Możesz mi powiedzieć, co to ma znaczyć?! Pisałeś do Jina, że wciąż go kocham i opowiedziałeś mu jakąś bajeczkę z kawiarnią! 

- Trzymaj nerwy na wodzy, czarownico. Zbyt często się denerwujesz, a zgodnie z powiedzeniem, złość piękności szkodzi. A ty maleńka nie masz czym szastać. - Powiedział i uśmiechnął się wrednie, widząc jak jej policzki purpurowieją. 

- Ty podstępna szujo, oddawaj mój telefon! - Krzyknęła wściekła.

- O nie, nie ma tak łatwo. Mam tutaj przez ciebie guza, spójrz. - Powiedział i pochylił głowę w jej stronę, aby mogła przyjrzeć się temu arcydziełu. Wbrew woli uśmiechnęła się dumnie na ten widok, a jej humor znacznie się poprawił. 

- Ojej, Taehyung, to jedyne na co mogę u ciebie patrzeć bez odruchów wymiotnych! - Krzyknęła i zaczęła się śmiać rozbawiona. - A teraz dawaj telefon. - Warknęła, maskując szybko wesołość. 

- Niestety nie ma tak łatwo, będziesz musiała się bardziej postarać. - Powiedział i uśmiechnął się łobuzersko, a następnie zagryzł wargę, i zdawał się ciężko nad czymś myśleć. Był to dosyć zabawny widok, bo przecież ten idiota nigdy nie myśli. - Pogadamy później. - Powiedział szybko i odwrócił się napięcie. 


Że co?







Good betWhere stories live. Discover now