29

5K 306 189
                                    

W klubie panowała ciemność. Tylko olbrzymie kule disco, świecące na wszystkie kolory tęczy, zmieniały tor swojego ruchu i strzelały podłużnymi promieniami w każdy możliwy kąt budynku. Ludzie stąpali po odblaskach, zbyt zajęci tańcem, by zwracać na to uwagę.

Muzyka dudniła na cały klub. Wielkie głośniki zamontowane w każdym rogu, wydawały z siebie przeróżne dźwięki, co spotykało się z zachwytem osób chętnych do zabawy i miłośników cuda, bez którego nie wyobrażali sobie życia. Bez muzyki, która teraz rozbrzmiewała w ich bębenkach, dodającej im dawki dobrego humoru oraz kapki adrenaliny, niczym najlepszy, światowy kucharz.

Wszyscy, którzy znajdowali się w środku, byli poprzebierani w przeróżne wymyślne stroje. W całym klubie gromadziło się od stada zombie do uroczych wróżek, a następnie do krwiożerczych wampirów. Każda możliwa postać z fantastyki znajdowała się w tym miejscu, jakby tworząc oddzielne muzeum dla dzieci, które chciałyby popatrzeć na postaci straszące je w nocnych koszmarach.

Wchodząc do klubu, Ji Yoo obejrzała się na resztę. Wszyscy rozglądali się po klubie z zachwytem, a na twarzy Seo Yoon widniał nieodgadniony uśmiech. TaeHyung i Jin wymienili speszone spojrzenia, jakby zdając sobie sprawę, że są wyrzutkami, jedynymi końmi w oceanie pełnym ryb, ze względu na to, że tylko oni nie mieli przebrania.

Co prawda Ji Sun również go nie miała, ale kobieta szybko poradziła sobie z tym fantem, nakładając ogromny kapelusz, który porwała z głowy roztańczonej dziewczyny. Wyglądała teraz jak prawdziwa bizneswoman, więc nikt nie miał zamiaru się sprzeczać z nią w kwestii braku przebrania. Nawet jeśli jej wersja była dosyć naciągana jak gumki od majtek, które są dwa rozmiary za małe, ale wciąż używane.

Po chwili wszyscy obejrzeli się na siebie i uśmiechnęli zachęcająco. Przybili sobie nawet grupową piątkę, jak trzech muszkieterów w towarzystwie trzech muszkieterek. To był ich wieczór.



Minęła godzina. Ji Yoo, Ji Sun oraz Seo Yoon tańczyły ze sobą w małym kółeczku. TaeHyung, Jimin oraz Jin obserwowali kobiety z nietęgimi minami i założonymi rękami. Znacznie różnili się od tłumku napalonych mężczyzn, którzy patrzyli na nie, ostrząc swoje zęby, które wręcz suszyli w szerokich uśmiechach. Zęby, w które zaraz mogli dostać, sądząc po tym, jak trzej muszkieterowie zaczęli zaciskać pięści.

Ale kobietom to nie przeszkadzało. Bawiły się w najlepsze i poddały się zupełnie muzyce. A spojrzenia tych mężczyzn tylko dodatkowo napędzały je do działania. Dlatego używały jeszcze większej ilości atutów, a oni cicho pogwizdywali.

I choć Ji Yoo nienawidziła czegoś takiego, to kochała spojrzenie zazdrosnego TaeHyunga.

Ji Yoo po raz kolejny zakręciła biodrami i zamachała rękami, poprawiając rozwichrzone włosy. Zobaczyła, jak wściekły Jin bierze pod łokieć rozchichotaną Ji Sun, a następnie kieruje się z nią w drugi kąt klubu. Jimin popatrywał spod byka na Seo Yoon, która dalej udawała, że go nie widzi i właśnie poddała się podrywom jakiegoś mężczyzny z przylizaną grzywką. A Lee nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić, bo właśnie została odłączona od swojego towarzystwa, pozostawając jak samotna sarna w towarzystwie głodnych lwów. Mimo tego, że lekko ją to speszyło, nadal próbowała dostosować swoje ruchy do muzyki. Dopóki nie poczuła dużych dłoni na swoich biodrach.

- Lepiej tego nie rób, bo już paru facetów ma przez ciebie mały problem. - Usłyszała szept przy swoim uchu. I dobrze wiedziała, że wszędzie poznałaby ten niski głos, który tak cudownie pieścił jej bębenki.

Dziewczyna uśmiechnęła się podstępnie, kontynuując swój taniec. TaeHyung, który trzymał ją za biodra, musiał dostosować się do jej ruchów. Tańczyli tak przez pewien czas, nie widząc swoich spojrzeń. W końcu dziewczyna wykonała nagły obrót i znalazła się twarzą w twarz z mężczyzną jej życia.

Good betWhere stories live. Discover now