3

8.4K 403 339
                                    


   Ji Yoo wciąż nie odzyskała swojego telefonu. A tego idioty w dodatku nigdzie nie mogła znaleźć. Zupełnie jakby rozpłynął się w powietrzu. W innym wypadku dziewczyna byłaby z tego powodu przeszczęśliwa, ale teraz bez telefonu czuła się praktycznie jakby była naga. 

   W międzyczasie, aby się odstresować Ji Yoo wymyśliła tysiąc nowych określeń na tego idiotę. 

   Jednak żadne jej nie pomagało, wiedząc, że nie ma na telefonie żadnej blokady, a on tak bezproblemowo będzie mógł wszystko zobaczyć. To było dla niej za dużo. Szła korytarzem i myślała, gdzie mogłaby znaleźć Taehyunga. Nagle została zaczepiona przez swoją najlepszą przyjaciółkę - Seo Yoon.

- Ji Yoo, a gdzie ty tak lecisz jak zwykle na coś wściekła? - Zapytała ją i zaśmiała się uroczo. 

   Była jej zupełnym przeciwieństwem. Była taka radosna i pogodna. Cały czas zachowywała spokój. Ji Yoo nie rozumiała takich ludzi. Często, gdy ich widziała po prostu podejrzewała, że są na prochach albo popili sobie za dużo meliski.

  Jednak Seo Yoon była inna. Samą swoją aurą uspokajała dziewczynę. Może właśnie dlatego się przyjaźniły. Ji Yoo wiedziała, że bez niej niewiele by zdziałała ze swoim temperamentem, a Seo Yoon nieraz potrzebowała przyjaciółki do obrony przed wrednymi i zazdrosnymi ludźmi. Co jak co, ale Ji Yoo sama z chęcią pchała się do kłótni. Mówiła prawdę prosto w oczy, a kłótnie były najlepszymi okazjami do tego.

- Ten chory idiota zabrał mi telefon, rozumiesz to?! - Wykrzyknęła zdenerwowana i zaczęła iść przyśpieszonym tempem.

-Jaki znowu idiota,o którym tym razem mówisz? - Zapytała z uśmiechem Seo Yoon.

- O tym samym co zawsze, a o którym? Ale tym razem już na poważnie przegiął. - Powiedziała oburzona Ji Yoo. - Już nigdy więcej nie umówię się z żadnym Kimem. Każdy z nich to idiota. Przez jednego Kima poznałam drugiego. I tak wyszło, że jeden z nich mnie zdradził, a drugi zatruwa mi życie, do cholery! Jak ja nienawidzę Kimów! Przysięgam ci tutaj na wszystko, co mam, że ostatni raz spotykałam się z kimś, kto ma na nazwisko Kim. I koniec kropka, koniec tematu, po prostu nigdy więcej! A ty nawet nie próbuj mnie odwieść od tego pomysłu! - Wykrzykiwała wściekle.

- Eee, a może pomogę ci go znaleźć, co? A potem postaram się ocalić mu życie. - Powiedziała Seo Yoon przyglądając się wściekłej przyjaciółce i próbując obliczyć w swojej skali, jak bardzo jest ona zła.

- Jeśli zrobiłabyś to drugie, to nasza przyjaźń byłaby oficjalnie skończona. - Syknęła Ji Yoo i znów zaczęła iść szybko. Po chwili Seo Yoon dogoniła ją i wspólnie zaczęły szukać Taehyunga.

   Po godzinie poszukiwań (tak, dla tego idioty zerwały się z zajęć) wciąż nie mogły go znaleźć. Ji Yoo była tak wściekła, że straciła już nad sobą zupełnie panowanie.

- Ja go zabiję do cholery! Jaja mu urwę przy samej dupie! Jeszcze mnie popamięta, kawalarz jeden! - Wykrzykiwała wściekle i zaciekle kopała kamyki, znajdujące się wokoło. 

Po chwili przystanęła i wyglądała, jakby się głęboko nad czymś zastanawiała. 

- Już wiem. - Powiedziała nadzwyczaj spokojnie. - Po prostu poczekam na niego w jego domu i tam nastąpi na niego atak. - Dziewczyna uśmiechnęła się triumfalnie i zaczęła klaskać. - Jestem genialna, dobra lecę, muszę przygotować zasadzkę! - Wykrzyknęła na odchodne i nie dała nawet szansy odezwać się Seo Yoonie, która bardzo chciała ją odwieść od tego pomysłu. 

    Ji Yoo zadzwoniła dzwonkiem do drzwi. Raz, drugi i trzeci. Nikt nie otwierał. Więc jeszcze czwarty, piąty i szósty, żeby się wyżyć. Kiedy dalej nie było znaku życia, walnęła pięścią o drzwi, tak mocno, że aż ją zabolała. Nagle drzwi się otworzyły przed nią, a stanęła w nich drobna, starsza kobieta w fartuchu.

Good betWhere stories live. Discover now