14

5.7K 328 109
                                    

  Ji Yoo i Taehyung szli w niewiadomą im stronę. Chcieli się przejść, aby chłopak mógł się uspokoić i odpocząć po swoich przejściach. 

 Taehyung po zobaczeniu opon auta zaczął wrzeszczeć i załamywać ręce. Był w ciężkim szoku. Przez moment nawet piszczał, co brzmiało zabawnie przez jego niski, z natury, głos. Chłopak zaczął biegać wokół auta i go dokładnie doglądać. Okazało się, że tylko opony uległy uszkodzeniu. Taehyung przez pierwsze trzydzieści minut po swoim krzyczeniu, siedział przy aucie i czekał na zbira. Jednak Ji Yoo odradziła mu tego pomysłu, bo to było jasne, że ten ktoś już by nie wrócił. 

 Teraz szli obok siebie, spacerując. Nie odzywali się do siebie, bo chłopak zachowywał się, tak, jakby był w żałobie. Całkowicie zamknął się w sobie, a jakakolwiek próba kontaktu z nim, okazywała się niewypałem. 

 Niebo nad nimi było pochmurne, a wokół czuć było duchotę. Robiło się coraz ciemniej, a na ulicach znajdowało się coraz mniej ludzi. Zapowiadało się na ogromną burzę. Jednak Ji Yoo i Taehyung tego nie zauważali, zbyt zajęci własnymi myślami. Szli obok siebie, a ich ręce, co pewien czas, ocierały się o siebie. 

 Ji Yoo spojrzała na chłopaka od boku. Był tak zamyślony, że zdawał się niczego nie zauważać. Blond grzywka opadała mu na oczy, co mu zawsze przeszkadzało. Jednak nie tym razem, bo był zbyt pochłonięty myślami. Dziewczynie zrobiło się przykro i zaczęła współczuć chłopakowi. On naprawdę kochał to autko i nie dał sobie wmówić, że to tylko opony, które są łatwe do wymiany. Zachowywał się tak, jakby samochód miał iść na złom, a on właśnie go opłakiwał. 

  Dziewczynie nagle przypomniał się zapał chłopaka do różnych przysłów. Bez zawahania krzyknęła: 

 - Uważaj! Czarny kot jest przed nami!

 Ten jak na zawołanie, od razu zatrzymał się i skupił wzrok na punkcie przed nim. Jadący za nimi rowerzysta, który swoją drogą, jechał na prawdziwym antyku, wjechał w niego z krzykiem. Obaj upadli, a rower cały się rozgruchotał. Rowerzysta po chwili podniósł się z wrzaskiem i zaczął wyklinać. Jednak Taehyung nie słuchał go, tylko pociągnął Ji Yoo za rękę i szedł dalej.Chłopak nawet nie odwrócił się, gdy słyszał, jak mężczyzna wyzywa go i z zaciśniętymi pięściami zachęca go do bójki z nim. Jedyny gest, jaki Taehyung wykonał w kierunku starszego, to wymierzony środkowy palec w jego stronę. Na co ten oczywiście się wściekł i pokopał swój rozgruchotany rower. Agresywny wariat. Chociaż Ji Yoo go rozumiała. Zrobiłaby dokładnie to samo na jego miejscu. Po chwili Taehyung  zwrócił twarz w jej stronę, mówiąc:

 - To naprawdę nie jest zabawne. A ja nie mam nastroju na żarty. 

 - Nie robię sobie jaj z tym kotem! Po prostu chciałam, żebyś się w końcu obudził, bo chyba przysnąłeś! - Zaczęła mówić głośno Ji Yoo, aby pod żadnym pozorem nie pozwolić znowu Taehyungowi zamknąć się w sobie. Zaczynało jej się powoli nudzić, a żałoba nie może trwać wiecznie. Zwłaszcza, że już jutro Taehyung będzie jeździł swoim autkiem, a cała farsa się skończy. Już wymioty chłopaka były o wiele gorsze od tych opon. Jednak Taehyung nie chciał tego przyznać,  bo za nic w świecie nie dopuściłby do siebie myśli, że mógłby zrobić jakąś krzywdę swojemu autku. Dlatego dowiadując się na następny dzień o swoich wymiotach, chłopak zwalił całą winę na zszokowaną Ji Yoo i nie chciał dalej drążyć tematu. 

 - Nie przysnąłem, tylko zamyśliłem się. Wiem, że to dla ciebie nowość, ale nie rób takiej zdziwionej miny. - Powiedział Taehyung z nieodgadnionym wyrazem twarzy. 

  - To, że ty myślisz, to faktycznie nowość. I nigdy się do niej nie przyzwyczaję, więc ta mina mi zostanie. - Powiedziała i specjalnie rozszerzyła oczy, udając zdziwienie. 

Good betTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang