9

5.8K 379 79
                                    


  Ji Yoo wściekła na cały świat zeszła na dół po tego kretyna. Dobrze wiedziała na co ten barani odbyt drze jadaczkę, jednak musiała to zobaczyć na własne oczy. 

  Było zimno i przeraźliwie wiało. Jednak ona jako wierna dziewczyna od zakładu brnęła w ten mróz po to, by wyśmiać tego wariata. 

  Schodząc na dół założyła na swoją koszulę do spania skórzaną kurtkę Taehyunga, która walała się po ziemi. Zresztą jak większość ubrań, ale ona chciała założyć właśnie ją i samej siebie nie potrafiła przegadać. Kurtka cudownie pachniała. Samym Taehyungiem i Ji Yoo zdała sobie sprawę, że lubi jego zapach. Chłopak wylewał na siebie litry porządnych, męskich perfum, a to, zarówno jak bandany, było poważną piętą archillesa u dziewczyny. Na nogi nałożyła piękne laczuszki po swoim dziadku, który sama nie wiedziała dlaczego, dał je jej. Z tymi seksownymi wcięciami, aby stopa się nie pociła, wyglądały naprawdę zmysłowo. Założyła je, dlatego że nie chciała stracić ani jednej cennej minuty na wiązanie swoich butów. A gdyby miała pójść w niezawiązanych, to potem wracając do domu, razem z Taehyungiem wyłożyłaby się na schodach. Dla tego idioty może i dobrze, bo jakkolwiek by zmądrzał, ale ona nie chciała, by jej piękna twarzyczka ucierpiała. W końcu musiała wygrać ten zakład. 

  Gdy już przeszła parę metrów i była niedaleko od miejsca, w którym Taehyung się wykłócał, zatrzymała się na moment. Obejrzała się dookoła, upewniając się, czy nikt jej nie widzi. Chłopak już na pewno pod jej nieobecność zdążył sobie narobić wstydu i ona wolała w tym nie uczestniczyć. W końcu chciała uchodzić przed tymi wszystkimi starymi torbami za tą poważną i poukładaną, a z tym idiotą to ona będzie jedynie uważana za tą, której zapłacili za opiekę nad chorym umysłowo. 

- Może to dobrze. - Myślała. - Przynajmniej będą myśleć, że mam dobre serce i potrafię się ulitować nad takim debilem. 

     W końcu podeszła do Taehyunga, który wciąż coś wrzeszczał. Gdy był pijany, to zachowywał się jak totalne dziecko. Zaś, gdy był trzeźwy, to próbował uchodzić za tego dorosłego badboya, który potrafi każdej złamać serce. Ji Yoo już sama nie była pewna, które jego oblicze ją bardziej denerwowało. Choć przynajmniej dzięki niemu miała niezłą zabawę. I mogła popatrzeć na jego przystojną twarz i lekki zarys mięśni i....stop, stop. 

  Ji Yoo wychyliła się zza ramienia Taehyunga i zobaczyła, że drze się on do...stracha na wróble, którego ostatnio postawiła jej sąsiadka w swoim ogródku o wymiarach dwa na dwa. 

  - Sam masz krzywy ryj, ty koślawcu łysy! - Wykrzyknął Taehyung nabuzowany. - Uważaj, bo cię spiorę zaraz na kwaśne jabłko, no tylko tu podejdź, ty karakanie! Cykasz się, tak? No przecież widzę, jak się trzęsiesz, boidupo! 

  To akurat była prawda. Strach na wróble cały dygotał. Przez wiatr, który non stop nim wstrząsał. Jednak pan odważny, Kim kurwa Taehyung nic sobie z tego nie robił i stał z zaciśniętymi pięściami. 

 Nagle do całego przedstawienia wkroczyła osoba trzecia. Urocza babuszka z papilotami ala dama ze spalonego teatru. 

  - Zamknij mordę, skurczybyku! Ja jutro do kościoła na szóstą rano idę, a ty mi się tu drzesz pod oknem! - Po czym niczym kula armatnia na łeb Taehyunga spadła laska, która prawdopodobnie wypadła babuszce. 

   Chłopak nawet nie mrugnął. Cytując jego wcześniejsze słowa "jutro będzie bolało". Taehyung tylko odkrzyknął rozzłoszczony: 

- Ale to nie ja! To ten debil się tak wykłóca! Niech pani jemu coś powie! 

  Ji Yoo już płakała ze śmiechu, widząc całe zamieszanie. Podniosła laskę tamtej kobiety i podeszła do Taehyunga. 

  - Chodźmy już. - Powiedziała. - Jutro go załatwisz. 

Good betOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz