21

6K 312 150
                                    

    pokochałam piosenkę, która znajduje się w mediach. Uważam, że idealnie oddaje naszą kochaną Ji Yoo. Cały rozdział pisałam ze łzami w oczach, bo ta piosenka tak bardzo oddaje charakter tego wszystkiego. Takze gorąco zachęcam do odsłuchania jej, podczas czytania tego "dzieła".

  Po wszystkim całe zgromadzenie znalazło się w wielkiej sali weselnej. Znajdowała się ona w jednej z bardziej znanych restauracji w Seulu. W restauracji, w której zamówienie na imprezy składało się dwadzieścia lat z wyprzedzeniem. A i tak nie było się pewnym, czy znajdzie się miejsce. Więc jak to się stało, że Jin i Ji Sun mieli w niej własne wesele, a wszystko było tak pięknie przygotowywane?

  Tego Ji Yoo nie wiedziała, choć ciekawość zżerała ją od środka. Jednak nie mogła poddać się dłużej rozmyślaniom, bo musiała pilnować Taehyunga, swojej matki i Jimina. Ten ostatni był najmniej szkodliwy, jednak dziewczyna nie potrafiła go rozgryźć. Gdy zobaczyła go w kościele z kobietą, do której się tak uśmiechał, była pewna, że mu się spodobała. A teraz chłopak nie odstępował Ji Yoo na krok i wciąż patrzył na nią nieodganionym wzrokiem. Dziewczyna bała się, że za niedługo będzie chciał podjąć jakieś kroki.

  Widząc go z tamtą kobietą, odczuła pewną ulgę, że nieuniknione jednak nie nadeszło. Szkoda tylko, że teraz kobieta gdzieś przepadła, a Ji Yoo znów musiała się wszystkim stresować. Przecież ona nie potrafiła zranić Jimina. Nie chciała widzieć jego bólu i wiedzieć, że to ona go spowodowała. A jednocześnie nie potrafiła być z nim i udawać, że jest wszystko w porządku. Bo nie byłoby.

   Dlatego próbowała nawiązywać z Jiminem niezobowiązujące rozmowy. Jak na przykład o pogodzie. Zawsze dobry temat, żeby ktoś się zamknął. Jednak Jimin ciągnął go z przyjemnością, wlepiając w nią te swoje ciemne oczy. Dla Ji Yoo było to za dużo. W końcu ile można rozmawiać o tym, czy będzie padać czy nie?

  Dziewczyna szybko odeszła od chłopaka, tłumacząc, że musi się czegoś napić. Niestety, alkohol nie był jeszcze rozdawany, a ona czuła, że na trzeźwo więcej nie zniesie. Szkoda, że życie miało dla niej więcej niespodzianek.

Ji Yoo zasiadła do stołu, znajdując na nim karteczkę ze swoim imieniem. Dziewczyna zamknęła oczy i próbowała się rozluźnić. Jeszcze sporo czasu pozostało przed nią, a już czuła się cała spięta i nie do życia. Nagle usłyszała, jak czyjeś ciało opada na krzesło obok niej i szybko otworzyła oczy. Tego widoku się nie spodziewała.

  To był Taehyung, który nic sobie nie robił z jej obecności. Chłopak siedział w rozkroku i oglądał kieliszek z każdej strony. Ji Yoo patrzyła na niego, czekając, aż ten również się spojrzy. W końcu po coś przylazł. Jednak gdy minęła kolejna minuta w ciszy, Ji Yoo lekko poruszyła się na krześle. Dzięki zmianie pozycji mogła odczytać, że obok jej karteczki z imieniem, jest druga. Na której było napisane "Kim Taehyung".

  Dziewczyna głośno przełknęła ślinę i przewróciła oczami. Czy Jin i Ji Sun naprawdę nie wiedzieli, że już tak jakby ze sobą nie byli? Właściwie to nigdy nie byli parą, jednak przez pewien czas stwarzali pozory. A te pozory poszły się jebać i pozostała po nich tylko nienawiść. No i miłość. Ale jednostronna i gorzko nieodwzajemniona. Czyli żadnych pozytywów. Dlatego dziewczyna nadal uparcie się nie odzywała, jednak przestała wpatrywać się w chłopaka. Pierwszy raz w życiu jego obecność przy niej nie przynosiła żadnego interesu. Może to i dobrze. Jeszcze jeden zakład nie został zakończony. Jego termin mijał jutro.

  Ji Yoo znów poddała się myślom i tym razem zaczęła się rozglądać za swoją matką. Rodzicielką, która narobiła jej niemałego wstydu. Dobrze, że teraz kobieta nie zbliżała się do niej. Przynajmniej ta garstka osób, która nie wiedziała, że są rodziną, nie rzucała w Ji Yoo wściekłych spojrzeń. Jakby ona to wszystko ukartowała. Chociaż takie przypuszczenia od razu się nasuwały, zwłaszcza, że była zdradzoną byłą Jina. Miała ochotę teraz jak najszybciej wyjść. Jednak nie mogła, a obok siebie wyczuwała krępującą obecność pewnego chłopaka, który niczego nie ułatwiał. Była w dupie. I to takiej ciemnej.

Good betOnde as histórias ganham vida. Descobre agora