Rozdział 7

1.4K 60 8
                                    

On wyjął skalpel i podbiegł jeszcze bliżej niej, warto wspomnieć, że lokatorzy domu stali przy moich drzwiach i nasłuchali. - Mieliśmy, nie obudzić Jeffa... o ile on się obudzi! - Uśmiechnęła się widząc, że się zezłościł. - Tego ci nie daruje! On się obudzi, ale ty już nie! - no nie, już pora reagować... Buuuuu, no dobra jeszcze chwilę. Wbił jej nóż w rękę, i przejechał nożem po jej nosie. - Odejdź ode mnie psycholu! - Rzuca się pomimo ran w ciele. Nieźle, myślałam że opadnie na ziemię, ale jest zabawa. - A teraz za Jeffa! Krzyknął. I zaczął rozcinać jej policzek, tak jak robię to ja. - E.Jack, kurwa dziękuję - Przytuliłem go wziąłem od niego nóż. - Mam dokończyć, czy chcesz iść? - powiedziałem i dałem jej odejść. Inni weszli do pokoju i gapili się na mnie jak by to było nie możliwe, że wstałem. - Co jest? - Spytałem udając szok, tak naprawdę wiedziałem, że mogłem zginąć. - T... Ty, ty sł...yyszałłeś... Naszą, kłó...ttnie?  Spytał zaszokowany Jack. - Taaa, obudziłem się na " Miałeś go pilnować" i szczerze byliście mega śmieszni. - Zaśmiałem się niczym prawdziwy psychopata. - Baliśmy się o ciebie... Znowu... - Powiedział Ben przytulając mnie. - Nie rozumiem... Tą dziurę w gardle miałem pod kontrolą, z resztą, zrobię wszystko aby opiekunka, miała jak najgorzej. - Tylko wiesz, jedna chciała cię zabić, a ledwo zostałeś przy życiu. Musieliśmy wymordować pół szpitala. - Powiedziała Clockwork. - Pół, bo reszta współpracowała... - Dopowiedział Candy. - O i Slender, bardzo ci dziękuję, za to, że mnie nie zdradziłeś. - Powiedziałem wpatrując się w wszystkich. A reszta albo na mnie, albo na Ojca domu. - Slendi? Co to znaczy?! - Krzyknął Jack, a Ojciec domu tylko pogłaskał mnie jedną z macek. - Nie jestem pieskiem - Powiedziałem, a on tylko, wziął mackę i powiedział - Było miło, a teraz do swoich zajęć! O ile pamiętam to mogę tu wchodzić ja, Sally i opiekunka! - Wszyscy, się rozeszli, a ja postanowiłem iść do salonu, coś zjeść.

~ Oczami Leny ~
Wszyscy weszli do tego pokoju, a ja pobiegłam, do swojego i Rity. - Czemu płaczesz? - spytała wyłączając telewizor. - Wiesz co zrobił Jeff? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. No cóż, ale wróćmy do Jeffa... - No, cały dom o tym trąbi, a co? - Znowu pytania... - W pokoju niedoszłego samobójcy, kłóciliśmy się a on nie wytrzymał i zrobił mi to, a ja mu wbiłam skalpel w ramię, a Jeff, tak naprawdę nas słyszał... I śmiał się, a wszyscy się zebrali pod drzwiami... I poszłam do poko - Nagle do pokoju weszła nawalona Viki. - Wiecie, że Jeff podział se gardło - Powiedziała spadając na łóżko. - Wiemy - Odpowiedziałam, po chwili Rita dodała - Piłaś wódkę prawda? -, ona tylko pokiwała głową na tak. - Kolejna, co u wkurza Jeffa... I innych... - Ona chyba nadal nie załapała... Postanowiłam dodać - Jeff, pije wódkę... Znaczy cały ten dom jak, to określają mieszkańcy, to pierdolnik... Więc wszyscy piją, ale on kupuje... A ile wypiłaś? - Ona tylko pokazała na palcach 7, Rita złapała się za głowę. Usłyszałyśmy pukanie do drzwi, i wszedł wtedy Ojciec domu. No tak nie daruje mi. - Oznajmiam ci, że jeśli zerwiesz umowę, to zginiesz. - Powiedział wyraźnie wkurzony i wyszedł.
- Idź szukaj Jeffa... Jeśli coś mu się stanie to zginiesz szybciej niż myślisz.- Powiedziała, zakłopotana. Wyszłam z pokoju, ledwo uniknęłam noża którymi rzucali mieszkańcy 3 piętra. We mnie... Za Jeffa... Wyszłam i zaczęłam go szukać. Chodziłam 4 i pół godziny, po nim ani śladu. Nie spodziewałam się, ale ktoś przyłożył, nóż do mojego gardła. - J... Jeffrey? - tylko to dałam radę wydusić. - Ta, przepraszam... Czy ja się przesłyszałem...  Jeffrey, a nie debil i idiota? Co szmato podskakiwać to ty umiesz, ale gówno z tego wychodzi - wbił mi nóż w ramię i ciągał nim, ja aby nie bolało szłam razem z nożem. Mu o to chodzi, aby mnie bolało... Zaprowadził mnie do mojego nowego domu, i przy wejściu od razu usłyszeliśmy, - Jeff, co ty robisz? - Spytali zaniepokojeni "przyjaciele" - Otóż, bawię i uczę, bawię siebie, a uczę tą szmatę, aby była grzeczna. - Zaśmiał się i posadził mnie na fotelu wyjmując nóż.
- Znów się źle czujesz? - Spytała Jason.
- Jest, okej, a kiedy kolacja? - Boże... - Ale ty wiesz, że jest 10 rano?, a ty zamiast się opierdalać, idź zrób omlet, ale szybko. Powiedział Hoody, i pociągnął mnie w stronę kuchni. Musiał za tą rękę... Zrobiłam ten głupi omlet, a Jeffa już nie było.

~ Oczami Viktorii ~
Postanowiłam poszukać Jeffa, pewnie się o mnie martwi, jestem Viktoria the killer! Szybko dotarłam do jego pokoju, i weszłam. Akurat ostrzył noże. - Czego - Powiedział, nawet na mnie nie patrząc, delikatna łza poleciała mi po policzku.
- Kotek, ale my jesteśmy razem, może zrobisz mi piękny uśmiech? - Podeszłam bliżej czarnowłosego. - To, pułapka, tak?  Zaatakuje cię a ty pójdziesz do Slenderamana. - Powiedział, nadal patrząc na nóż. - Proszę! - Zaczęłam płakać, aby na mnie spojrzał, i tak było. - Podejdź - rozkazał, a ja to zrobiłam.

Księżniczka [Jeff the killer]Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu