Rozdział 20

443 26 9
                                    

- Nie, jak bym wcześniej nie zabił kilku osób, to zabił bym was - ona mówiła, że nie jest groźny... - O... Okej... - wycofałem się, ale chłopak podszedł bliżej. - Mam dla was propozycje, zamieszkacie tu, a ja was nie zabije... Okej? - Co... Co! Ja mam mieszkać z wariatami? - D... Dobrze... Tylko odejdź - chłopak usiadł na łóżku i się śmiał... Wariat, wyszedłem z pokoju, i powiedziałem do Leny - On chce abyśmy tu zamieszkali - Ona się ucieszyła, chyba jestem skazany na życie z nimi. Lena mi się podobała od zawsze, i wytrwam to dla niej. - Chodź, przydzielą nam pokój! - Jeff wyszedł do nas i zeszliśmy na dół. Po czym chłopak oznajmił do faceta w garniturze - Oto nasi nowi mieszkańcy - To nie jest dobry pomysł, a nawet jeśli to gdzie będą spać? - Powiedział jakiś niski chłopak, z blond włosami - Tam gdzie spała Tina - Jaka Tina? - Tina spała z tobą debilu - Powiedział ten sam blondyn - Ale pierwszy tydzień, na trzecim piętrze, na przeciw Sally - Kto to Sally? Boje się spytać... - Ale tam nie ma łóżka - Jeff był wyraźnie zdenerwowany, w jego oczach było widać chęć mordu - To weźmiemy stare łóżko Viktorii, a właściwie ty je weźmiesz Ben - A więc to Ben... Okej...
- Pozwolisz im spać w jednym łóżku? -
Czarnowłosy odwrócił do mnie głowę, i po chwili odpowiedział - Tak Ben! Idź przynieś to jebane łóżko! - Jeff złapał Bena za ramię i poszli, chyba do piwnicy.
- Lena, dlaczego nie powiedziałaś mi o tym? - nie była ze mną szczera, i to w takiej sprawie... - Myślałam, że się będziesz bał, dlatego... - no bo się boje
- A Jeffowi można wierzyć? - mówił, że mnie nie zabije, ale pewnie kłamał... - No
no nie... - ehhh... Ja nie chce zginąć...
- Wiesz gdzie, jest ten pokój? - poszliśmy do naszego pokoju. Był nawet ładny, eh... Dobre tu mają warunki jak na morderców. - A nasze rzeczy? -spytałem, nie mam żadnych ubrań. Lena ma jakieś ciuchy, które będzie przenosić - Idź do Rity, ona zabierze cię na zakupy - Wiem kim ona jest, więc do niej poszedłem.

~ Oczami Leny ~
Cieszę się, że tu zamieszkałam. Tu jest o wiele lepiej, niż na naszym mieszkaniu, i nieograniczony dostęp do pieniędzy. Ale najbardziej cieszę się z ponownego kontaktu z Jeffem. Po około 20 minutach, ktoś zapukał do drzwi. To był Ben i Jeff, wnosili łóżko. Gdy już to ogarnęli krasnal wyszedł, a ja poprosiłam aby czarnowłosy został.
- Kochasz mnie jeszcze? - chyba nie spodziewał się tego pytania... Ja go kocham, ale czy on mnie. Kocham ich dwóch, ale będę musiała wybrać. - Nie, już nie - poleciała mi łza jak to usłyszałam... - Ja cię jeszcze kocham, chce być nadal twoją księżniczką - Przytuliłam się do chłopaka, ale on mnie odepchnął. - Masz swojego Paula, go powinnaś kochać. On powinien cię nazywać księżniczką - Co ja mam zrobić... - Jeff, będziesz się normalnie zachowywać. Jak gdy byliśmy razem? - był wtedy nawet miły - No mogę - Powiedział i wyszedł. Dlaczego mam takie dylematy... A nie na przykład, czarna bluzka, czy biała... Zadzwonię do Viki, i powiem jej o tym

- Hej, jak tam w nowym domu? -

- Nie zupełnie nowym... -

- Co masz na myśli? -

- Wprowadziliśmy się do rezydencji... -

- A co na to Jeff?! -

- Nie kocha już mnie, ale ja go tak... -

- A Paula, też kochasz? -

- No tak! Co ja mam zrobić? -

- Ja na twoim miejscu, zaproponowała bym trójkąt. Ale ty... Lepiej będzie ci z Paulem, ale Jeff jest taki szalony... I tym słodki... NIE WIEM! -

- Ale mi pomogłaś... -

- Na ale obu jest super! -

- Wiem... -

- Skoro Paul cię kocha, to może bądź z nim, ale co z Jeffem?

- Chyba nic nie zrobi Paulowi, ale zachowuje się podejrzanie... Tak nienaturalnie... -

- Co? -

- Myślałam, że będzie się rzucać na Paula, ale on nawet pozwolił abyśmy razem spali... -

- To do niego nie podobne, ale przynajmniej nikogo nie zabija -

- No nie wiem... Dobra, ja już kończę. -

Rozłączyła się, a ja poszłam do pielęgniarki, bo bolał mnie brzuch, tak się zdarza. Dała mi jakąś tabletkę, a ja poszłam do kuchni. Po około godzinie wróciła zmęczona Rita, i zadowolony Paul. Poszedł z torbami do naszego pokoju, pewnie się rozpakować. - Co ci? - spytałam zmęczonej dziewczyny.
- Ten twój facet, jest okropny. Ja to chce, chce to. A kto to nius?! Kurwa ja! - no on kocha zakupy... - Biedna... - źle się poczułam, i pobiegłam do kibla. Wymiotowałam, czuje się taka zmęczona... Poszłam się położyć, i szybko usnęłam. Obudziłam się już rano, obok mnie leżał Paul, szybko pobiegłam do łazienki. Znowu wymiotowałam. Wzięłam prysznic, i się ubrałam. Jest godzina 7,fak śniadanie! Zeszłam szybko na dół i zaczęłam robić tosty.
- Co ci się stało? - spytała Clockwork, chyba zapomniała, o śniadaniu - Nie pamiętasz, ja robię śniadanie - zdziwiła się i powiedziała - Od czasu twojego zniknięcia wynajmujemy kucharki - Ciekawe, to ile oni im płacą? - Ale już jestem - oddałam się gotowaniu, a dziewczyna usiadła. Robiłam to śniadanie już godzinę, i prawie skończyłam. Nagle przez drzwi wpadł pijany Maksy, co tu się dzieje?! - Gdzie ty byłeś?! - krzyknęła Jane, prowadząc go do pokoju. Czy to romans? Eh, Jane i ktokolwiek? Nie... Dalej robiłam śniadanie, a o 9 wszyscy zaczęli schodzić. Nawet ledwo żywy Maksy, ja jak zwykle krzyknęłam - Jeff chodź tu! - ale nie byłam zadowolona gdy usłyszałam - Nie - Bez emocji, bez niczego... Poleciała mi łza. Zaczełam podawać talerze, a potem jeść. Po śniadaniu znowu pójdę do pielęgniarki, źle się czuje... Tak jak mówiłam, poszłam do niej. A co z tego wyniosłam, wizyta na dywaniku Slendera, i test ciążowy. Jestem za młoda na dziecko... Poszłam zrobić test... I jestem w ciąży... Paul się ucieszy, ale czy reszta, a  szczególnie Jeff... Zeszłam na dół, tam siedział Paul, bawiący się nożem Jeff, i Jane przytulająca się do czarnowłosego.
- Muszę wam coś powiedzieć - Spojrzeli się na mnie w stylu " Co znowu! Mamy dosyć " No oprócz wystraszonego Paula.
- Jestem w ciąży - Paul wstał i mnie objął, a Jane utrzymywała Jeffa, aby nic nam nie zrobił. Nie udawało jej się to, ale przynajmniej nic nam nie zrobił. - Paul kurwa na słówko proszę! - krzyknął wściekły chłopak, a on niechętnie poszedł. Jeff zaprowadził go do kuchni, ale ja nic nie słyszałam.

~ Oczami Paula ~
Tak się cieszę! Zawsze chciałem być tatą! Ale były mojej kobiety, chyba nie jest taki szczęśliwy... Zabrał mnie do kuchni i mówił - Słuchaj jebańcu! Znosiłem was do tej pory! Ale kurwa przesada! Zajebie cię, i Lenę, to może tam będziecie wychowywać tego bachora! - Szybko uciekłem z kuchni, i schowałem się za czarnowłosą dziewczyną. - Jeff spokój! Pomagałam ci już wiele razy! Teraz też to przejdziemy! - oby go uspokoiła... - Nie Jane! Nie będziesz mi rozkazywać! -
Nie chce zginąć... I to jeszcze przez takiego szaleńca! - Jeffrey, zostaw ich proszę! Jeśli ich zostawisz, to pozwolę ci zabić... Zabić mnie! - Jakie to szlachetne, szkoda, że nie ma tu jeszcze kogoś. Chłopak wybiegł z domu, a Jane mnie odsłoniła i powiedziała - Musimy gdzieś schować Lenę - powiedziała, Jane, ją przytuliła - On nie odpuści... Jak zwykle, nie chce abyś była drugą Tiną... - Kim jest Tina do cholery?! - Czy Jeff się kogoś boi? - spytałem, a ona - Nie, ale może najpierw zamieszkasz u Jasona? -
Dlaczego ja ich wszystkich nie znam? Muszę ich w końcu poznać - No dobra - Lena też jest przerażona... Nic dziwnego
Powiedzieliśmy o wszystkim temu Jasonowi, i reszcie. Znaczy ja słuchałem...

~ Oczami Leny ~
Byłam w nowym pokoju, nie mogę uwierzyć, że Jeff to zrobił. On chce mnie zabić...

Księżniczka [Jeff the killer]Where stories live. Discover now