Rozdział 21

452 28 1
                                    

Siedziałam cały dzień u Jasona. Nie rozmawiałam z nim, po prostu oglądałam telewizor. Nie wspominałam o tym ale jest w każdym pokoju, jakoś nigdy nie zwracałam na to uwagi. Była 1 w nocy, nie spałam. Nie mogłam zasnąć, i mój współlokator chrapał. Usłyszałam intensywne pukanie do drzwi, więc wstałam z materaca i obudziłam chłopaka. - Jason, ktoś puka... - Chłopak, był bardzo zaspany. Wstał, i powoli otworzył, jego oczom ukazała się Jane.
- Był u was Jeff? - spytała, a on pokiwał na nie - Ehhh, to przepraszam, idę szukać dalej - przykro mi się zrobiło - Nie szukaj go, przyjdzie, jak zwykle przychodził - Powiedziałam, a Jane odeszła. Około trzeciej poszłam spać, spało mi się super, ale obudził mnie Jason. Czas na śniadanie, była 9. Zjedliśmy, jak w domu nie było Jeffa, mogłam spokojnie chodzić. Znaczy jeszcze się nie zjawił, trochę się o niego martwię. Siedziałam na kanapie z Candim, i Jane gdy do domu wpadł on
- Spóźniłem się na śniadanie, ale potrzebuje 3 bułki. Zaraz idę dalej. - mówił pośpiesznie - A po co ci te bułki, i gdzie idziesz? - spytała Jane wstając do niego. - Ktoś się bardzo ucieszy z tych bułek, a idę mordować, aby jak wrócę nie chciało mi się zabić księżniczki, i Paula -
To nawet miłe, ale niewinni ludzie giną...
- Kiedy wrócisz? - chwyciła go za ramię, i pociągnęła do siebie - Kiedy mi przejdzie, a i skoro tu jestem mogę na chwilę porozmawiać z Leną - nie... A jeśli on chce mnie zabić... Chce z nim porozmawiać, ale się boje... - Lena? - na te słowa wstałam, i poszłam z Jeffem tam gdzie odbywa się większość dziwnych rozmów-do kuchni. Usiadłam na blacie a chłopak stał - Jesteś na mnie zła? - nie, ale muszę udawać... - Tak, a co mi chciałeś powiedzieć? - chłopak podszedł bliżej, i wyjął nóż z bluzy - Nie bądź głupi! - strasznie się bałam, on... On trzyma nóż tak blisko mnie, że jak się poruszę to mnie skaleczy. - I co?! Zabijesz mnie?! - denerwowałam się coraz bardziej, ale jak powiedział to jedno słowo - Tak - popłakałam się, a on stał nie wzruszony. Chce aby był taki jak dawniej... - Wszystko okej?! - krzyknęła Jane, już miałam odpowiadać, kiedy Jeff mnie przytulił i wyszeptał - żartowałem -
Kamień spadł mi z serca, o ile mogę mu wierzyć, to jestem bezpieczna. Po paru sekundach chłopak mnie pocałował, po chwili przegryzł moją wargę. Wydałam przez to nawet głośny jęk. Jak dla Jane byliśmy tam za długo i przyszła sprawdzić co się stało. Salon i kuchnie oddzielały drzwi, które ciężko otworzyć, ale jak jej się to udało to doznała szoku.
- Nie mów nic nikomu - Jeff oderwał się ode mnie, i pocałował ją. Szczerze, zrobiłam się zazdrosna, ale ja mam już chłopaka, więc nie mogę... Chłopak wyszedł, miał jeszcze trochę mojej krwi na ustach więc pewnie patrzyli na niego jak by mnie zamordował, czy coś w tym stylu. Jak wyszłam od razu podbiegł do mnie Paul, a zszokowana Jane usiadła na kanapie. - Wszystko dobrze? Ten wariat nic ci nie zrobił? - jest słodki jak się denerwuje - Zrobił, i to dużo, patrz na Jane, to też jego ofiara - spojrzał na nią, a po chwili do niej podszedł - Co się tam działo? - mina Jane była bezcenna... Z tego co się dowiedziałam, to ona i Jeff to byli wrogowie, ale jak wyjechałam przejęła moje obowiązki, opiekunki. Więc już byli przyjaciółmi, a teraz się pocałowali... Super... - Nie wiem co się działo... Wiem, że nie zapomnę tego nigdy... - ja zaczęłam się śmiać, po prostu nie wytrzymałam. Te ich poważne miny, zaraz po tym Jane zaczeła się śmiać, a ja po chwili przestałam, zauważyłam oczy które patrzą w stylu wtf co to ma być?! - Ktoś powie co się naprawdę stało? - spytał Paul - Mnie tam nie było, ale wiem co się stało - Candi błagam, niech ci głos zabierze! Albo po prostu nic nie mów! Wszyscy byli w niego wpatrzeni - Otóż rozmawiali, i Jeff próbował ją zabić, ale to był żart. Tu mamy scenę którą trzeba wymazać. I potem wyszły. Dziewczyny wy dobrze wiecie jaką scene. - dziękuję, że o tym nie mówił, ale mogą też dopytywać, o te zamazane sceny... - Candi, dziękuję, ale jakim cudem ty to wiedziałeś? - pokazał mi telefon i kamerę z kuchni - Kto jeszcze to ma?! - boże! Wiedziałam, że coś jest nie tak! Proszę... Niech to się nie wyda... - Jane, Nina, Jeff, Slender, Maksy, Hoody, i Rita - po co to niby zamontowali? Słyszę jak Maksy się śmieje, razem z Hoodym. Nie myślałam, że dlatego się tak śmieją. - Po co je macie? - to trochę podejrzane... Nie montuje się kamer bez powodu. - Były potrzebne - już więcej nie pytam, wyszłam przed dom, a potem w las. Chodziłam po lesie, i obserwowałam, aby zapamiętać drogę. Usiadłam na pieńku, i myślałam o tym co się stało w kuchni. Postanowiłam zadzwonić do Viki, tęsknię za nią...

- Hej, co się stało? -

- Hej... Dużo się stało... -

- A dokładniej? -

- Em... Okazało się, że jestem w ciąży... -

- Boże ,gratulacje! Ojciec to Paul? -

- No oczywiście! Nie zdra... Wiesz Jeff nie był zadowolony, i teraz go nie ma w domu. Ale jak się zjawił to byliśmy w kuchni i... -

- Zrobił ci coś?! -

- Nie! To znaczy tak... Mnie i Jane, on nas pocałował... -

- Gorszy niż baba z okresem! Raz chce cię zabić, raz całuje! -

- Też tego nie rozumiem, ale wiesz, że mają kamery w kuchni? -

- Nie... A po co? -

- Candy mi powiedział, że były
potrzebne -

- Aha -

Jeszcze trochę rozmawiałyśmy, ale o niczym ciekawym. Postanowiłam wrócić do rezydencji, nim totalnie zapomnę drogi. Weszłam do salonu, i przywitał mnie uśmiechnięty Paul - Cześć kochanie - weszłam, i usiadłam na kanapie. Usłyszałam głos Sally - Szafirek rodzi małe kotki! - jeszcze więcej? Ma już 6 kotków, muszą ogarnąć tego kota. Poszłam za dziewczynką, prowadzącą do kota.

~ Oczami Paula ~
Lena poszła, z jakąś dziewczynką na górę, a ja postanowiłem się popytać o przeszłość tego Jeffa, i Leny. Podszedłem do Jane, tylko ją kojarzę.
- Hej, opowiesz mi o tym jak Lena i Jeff byli razem? - Jej spojrzenie było urocze, ale mina już nie. Była zła na coś, lub na kogoś - Nic ciekawego nie robili, zwykła zakochana para - na pewno coś było w nich nie typowego... To morderca, nie mogło być normalnie - Coś więcej? - normalność dla morderców to zabijanie
- Czasem się go bała, ale to przechodziło. Czasem chciał ją zabić, przez nią prawie zginął. - Co?! Przez nią? O co tu chodzi? Mówiła, o tym, ale, że próbować zabić mordercę? - Ehhh... Coś jeszcze? - Dała radę z mordercą, silna jest. Może silniejsza ode mnie - Jak robiła śniadanie wołała go, a właściwie krzyczała. Bawiła się w złą, i wredną - Bawiła się? Ciekawe, chciałabym ją wtedy zobaczyć. Jane odeszła do jakiejś dziewczyny z różowym pasemkiem na włosach. Po około godzinie zeszła Lena, z Sally. Chyba tak miała na imię - Miała 4 kotki! - krzyczała mała dziewczynka. Lena mnie przytuliła, a mała pobiegła na górę. Pewnie męczyć te koty... - Też chcę ci pomagać w kuchni - powiedziałem po cichu. - To miejsce należy do Jeffa - Jak to? Przy ostatnim śniadaniu, kiedy by, ci nie pomagał. Dla niego nie ma już miejsca. Przestaliśmy się przytulać, i usiedliśmy. Do faceta w garniturze zadzwonił telefon, tak to nasz kochany Jeff... - Nie powiem ci - chyba się denerwował... - Dom Off'a to nie miejsce dla ciebie, i to w takim stanie! - kim jest Off? - Nie odzywaj się tak! I wracaj do domu! - Co tu się dzieje? Dlaczego tak fajna laska musi mieć taką przeszłość?
- Uspokój się! Masz wrócić! - ciekawe, chciałabym z nim teraz rozmawiać...
Ale pewnie on że mną nie - Jakie spierdalaj?! Nie Jeff! Nie! - Przynajmniej się nie nudzę - Co to za różnica, tam czy tu?! - wszyscy się wsłuchują w rozmowe. Szkoda, że nie słychać co mówi Jeff
- Przesada! - ciekawe... - Nie rób tego! Wyślę ci wiadomość?! Tam będzie adres! - ciekawe czego dotyczyła ta rozmowa. Wszyscy go wypytywali, o tą emocjonującą rozmowe. Usłyszałem tylko, że groził zabiciem się. On jest na serio porąbany, grozi samobójstwem...
- Ej, ale kim jest ten Off? - spytałem po cichu Jane, bo tylko ją znam, ona odpowiedziała - Off, to brat Slendera, jest ehh... Emmm... Wiesz... - no nie za bardzo...

~ Oczami Leny ~
Słyszałam trochę o Off'ie, ale nie wieże, że Jeff z własnej woli to zrobi. Z psychiatra uciekał, to i od niego ucieknie. Chciałabym aby już wrócił, ale nadal się boje, dlaczego nie mogę tak jak Jane, być odważna. Niby krzyczałam na niego, ale to zabawa, a nie jak jest zły.

Księżniczka [Jeff the killer]Where stories live. Discover now