Rozdział 9

1K 56 3
                                    

My wróciliśmy do domu, a do nas podbiegła Sally - Slendi, pojechał do swoich braci na tydzień - Powiedziała uśmiechnięta, i odbiegła. Jeff podszedł do Tobiego, a ja do Rity pokazać co dostałam od Jeffa.

~ Oczami Jeffa ~
Poszedłem do Tobiego, mam mu coś do zaproponowania. - O cześć Jeff, coś się stało? - Spytał. Ja bez zastanowienia zadałem mu pytanie - Lubisz Lene? -
- Nie, ale o co chodzi? - bardzo zdziwiony... Cóż - A więc, powiesz Sally o co chodzi. Właściwie dasz jej jakiegoś miśka, za milczenie. - Powiedziałem, a on chyba się domyślił, że planuje żart na księżniczce. - Zamieniasz szampon, na farbę do włosów? - Zadrwił. - Nie, będziemy udawać że chcesz mnie zabić, i się bijemy. Ty coś zrobisz, abym zemdlał a ona będzie się wkurzać.- Powiedziałem na pół szeptem.
- Ehhhh... Nie wiem czy chce, bo coś ci się może stać... Ale okej, a kiedy to ma być? - Nareszcie konkrety! - Idź powiedz reszcie, a ja idę do pokoju! - Udałem się do pokoju. Po 15 minutach, przyszedł i powiedział - Jesteś pewien? - Ja tylko kiwnąłem na tak a on uderzył mnie siekierą. Oj jaki słodki, on płacze. Ciemność.

~ Oczami Leny ~
Poszłam, do pokoju Jeffa. O boże... Jeff cały we krwi, a obok siekiera. Nagle wszyscy znaleźli się pod drzwiami
- Co! - Krzyknęłam, ze strachem.
- T...toby? - Powiedziała Sally. On położył jej rękę na głowę. Ona się zaśmiała.
- A więc Toby, rozumiem, że mnie nienawidzisz ale to nie powód aby zabijać Jeffa, a przy okazji mnie! -
On tylko wzruszył ramionami, i poszedł.
- Dlaczego traktujecie go jak potwora? - Spytałam patrząc na nich - Wiesz, to nie tak, że on on jest potworem... To miły chłopak, ale czasem zachowuje się jak totalny szaleniec. Powiedziała Nina.
- A dlaczego tylko on!? - Ojej jestem Ninka i wiem wszystko! - Kiedyś z tego wyrośnie, każdy z nas na początku żądał krwi, każdego stworzenia. - Powiedział Candy. - Aha, no tak! Każdego traktowali jak potwora! A kiedy przestanie! - Boże dlaczego ja się zgodziłam na bycie jego opiekunką. - Powinien... Ale nie nazywaj go potworem! - W trąciła się Sally. - Ty dzieciaku, zamknij ryj! - Boże... Już nie żyje. Sally zaczęła płakać. Podszedł do mnie L.J. i przyłożył rękę do mojego policzka. Swoimi długimi paznokciami, zrobił mi ranę na policzku, ja tylko próbowałam się wyrwać. Ale on nie puszczał.

~ Oczami Jeffa ~
Obudziłem się na każdego traktowali jak potwora, i wsłuchiwałem się w ich wrzaski. Kiedy usłyszałem płacz Sally, zrobiło mi się przykro. Ale na szczęście, było mi lepiej po ranie którą zrobił jej L.J na policzku, Sally też się śmiała. Kiedy usłyszałem, że krzyczeli - Nie Jack, bo cię wyrzuci! - Postanowiłem wstać, - Cześć? - Powiedziałem. A oni znowu jak by zobaczyli ducha. Sally do mnie podbiegła i mnie przytuliła. Do ucha mi powiedziała - Głupi plan - Wszyscy patrzeli już bardziej normalnie, ale nadal dziwnie. - To jakiś żart?! - Spytał Candy
Przyszedł Tobi, i powiedział głośne tak. Wszyscy spojrzeli się na mnie, no cóż
takie życie. - Zajebie cię Idioto! - Krzyknęła księżniczka. Ale mam dużo wrogów. - Nie - Odpowiedziałem, a reszta zaczęła się śmiać. Lena uciekła. Reszta wróciła do normalnych zajęć. Czyli siedzenia w salonie i jedzenia Kiślu. Po jakiś 2 godzinach, była 19. Siedziałem w salonie, nagle wpada Jane, i mówi, że była z Benem w sklepie i kupiła wódkę i robimy imprezę. Jakim cudem temu karłowi sprzedali wódkę... Ale impreza się zaczęła. Standard, wszyscy się upili i nagle do Maksego dzwoni telefon. To Slenderman... Zabije nas... - Maksy, co to za muzyka?! - no to jesteśmy w dupie. - Aj, no nie to ,kur... - Spadł z kanapy... - Jesteście pijani! Jest gdzieś tam opiekunka! - Lena chciała podbiec, ale nogi jej się plątały, a na podłodze leżały butelki, i Ben. Ja się zaśmiałem a on tylko - Dobra, ma być spokój, i nie spalcie rezydencji - Rozłączył się, i dalej piliśmy. Przeczołgał się do mnie Ben i powiedział - Jeff, twój śmiech, jebany śmiech psychopaty nas uratował! - Po czym miał zgona. Pamiętam, że była 2 w nocy, i zapadła ciemność...

Księżniczka [Jeff the killer]Where stories live. Discover now