Rozdział 14

739 42 3
                                    

~ Oczami Leny ~
Starałam się go rozweselić, ale się nie udało. Wiem, kto może go rozbudzić. Tylko czy mi pomoże. Zeszłam na dół, i podeszłam do Sally - Hej, możesz mi pomóc, chodzi o Jeffa? - Papa Slendi, opowiadał o Sally, ale ona chyba nie była zadowolona - Nawet jeśli chodzi o Jeffa, to nie! Nie mogę! - pobiegła na górę, pewnie do swojego pokoju. Wiem kto chciał zabić czarnowłosego. - Jane? -
- Co suko? - Kiedy oni mi wybaczą... Jeff mi wybaczył, czemu oni nie mogą?  - Ehh
Jeff jest przygnębiony, bo przerwałam mu zabawę... Czy możesz się z nim podroczyć? Znaczy... Udawać, że chcesz go zabić...? - jak ja nie mogę, to może Jane. - No dobra - Przewróciła oczami, i poszła na górę. Weszła do chłopaka, a ja zostałam przed drzwiami - Jak się czujesz Jeffrey? - słyszałam cichy głos

~ Oczami Jane ~
- Zajebiście - słychać w jego głosie ironie. Nikt nie lubi jak się przerywa mu zabawę. Zauważyłam coś na ręce Jeffa
- Co masz na ręce? - spytałam wesoło, ale on się nie uśmiechnął - Księżniczka dała mi serduszko - Znowu ironia...
- Jane, ona cię przysłała, nie? - usiadł na łóżko - Tak... Chciała abym udawała, że chce cię zabić, ale Jeff, ja już pójdę -

~ Oczami Jeffa ~
Powiedziałem - Pa - I wziąłem nóż.
Kiedy myślałem, że reszta dnia będzie spokojna wpadła ona. Chwyciła nóż, podeszła bliżej, i wbiła mi go w ramię.
Odważnie, ale ja go wyjąłem i przyłożyłem do rany jakąś chustę. Położyłem się dalej, i poczułem ukłucie.
- Kurwa Lena - to był nóż między żebrami. Bolało, ale trzeba się z nią policzyć - Dalej Jeffuś! - Coraz mniej cierpliwości. Wstałem, i wyrwałem jej nóż, było to ciężkie z powodu rany. Przycisnąłem ją do ściany, chciałem ją ukarać. Okazało się jednak, że jestem zbyt leniwy. Schowałem nóż, i się położyłem. Nie była zadowolona - Jak chcesz, idę do salonu - Wyszła, a ja zasnąłem.

~ Oczami Leny ~
Po, nieudanej próbie rozbawienia Jeffa zeszłam do salonu. - I jak ci wyszło, księżniczko? - Spytał chamsko Ben. Teraz wszyscy będą nazywać mnie księżniczka? Chce aby mi wybaczyli, i aby Jeff się uśmiechnął. - Nijak - Serio tylko tyle - A dokładnie? - Ta opowiem jak wbiłam mu nóż w bok. Oczywiście...
- No udawałam, że chce mu coś zrobić. Potem przejechałam nożem po jego policzkach, Jane miała mi pomóc, ale nic z tego. I... Wbiłam mu nóż między żebra... -  To brzmi głupio, ale to prawda.
- No! Gratulacje! - Powiedział śmiejący się Ben. Minęły 2 godziny, i z góry zeszła 
Pielęgniarka, ta jej obrażona mina...
- Rozumiem, że winowajca to przyjaciel Jeffa, skoro nie chciał powiedzieć kto to-
Proszę nie... - Kto jest, za to odpowiedzialny? - Nie, nie wydajcie mnie
On przecież nie umarł! - Jeśli ktoś, zechce powiedzieć prawdę, to zapraszam do pokoju 179.- Odeszła
- Dziękuje! - jestem mega zadowolona! Nikt mnie nie wydał! - Ehhhm, wiedź, że jeśli Jeff by nie nazywał cię ,,księżniczka" To bym cię wydała. - Wieczna Jane, chęć zabicia Jeffa jej przeszła. Nie wiem czy chce mnie widzieć, ale idę do niego. Siedział na łóżku i bawił się nożem. - Dziękuje, że mnie nie wydałeś - usiadłam obok czarnowłosego, on odłożył nóż, i powiedział - Chciałem sam się tobą zająć - Skierował głowę w moją stronę, i dodał - Co, sądzą twoja ciocia, i wujek, co im powiedziałaś - tego pytania się nie spodziewałam... - Powiedziałam, że przeniosłam się na kawalerkę, to cud, że uwierzyła. - Pokiwał głową - Nie chcesz ich odwiedzić? - pewnie nie ma ich w domu - zadzwonię, jeśli nigdzie nie pojechali,to ich odwiedzimy - wyciągnęłam telefon, i wybrałam numer cioci, po chwili usłyszałam znajomy głos

- Hej kochana, dlaczego dzwonisz?

- Jesteś w domu ciociu? Chciałabym do ciebie wpaść

- Oh, jasne ale za 2 dni wyjeżdżam, a wujek jest w Grecji. Możesz zostać na noc

- Dziękuje, a wiesz co się stało z Robem...?

- Skarbie, to nie rozmowa na telefon, przyjdź jutro o dwunastej. Kupie jakieś ciasto, i porozmawiamy.

- Dobra, to pa!  Kocham cię!

Ciocia się rozłączyła, a ja zwróciłam się do Jeffa, słuchającego rozmowy. - Obudzę cię, o ósmej - spojrzał na mnie jak na wariatkę - Niby po co? - Czy on jest taki głupi! Jedzie ze mną, nawet nie ma, że NIE. - Jedziesz że mną! - głupek...
- Niby po co? - W sumie, nie pomyślałam o tym... Co mogę mu powiedzieć... - Ehh,
Chce aby moja ciotka wiedziała, co zrobiłeś - Zezłościł się, i wziął nóż. Ale nic z nim nie robił. - Ta, wezwie policję i będziemy w dupie - dobra szalejmy - To będziesz udawać mojego chłopaka - Zrobił jeszcze bardziej złą minę niż przedtem - Jeszcze gorzej - no to jest przesada... Nie jestem taka zła - Jeff! - chłopak się zaśmiał, i chwycił mnie za podbródek i skierował moją twarz, abym patrzyła mu prosto w oczy - Skoro mam udawać, to może dziś się przygotujemy? - Zaczął mnie całować, ja się czułam tak dobrze... Nagle oderwał ode mnie usta, i powiedział - Dobra, a teraz co z uśmiechem - Było... Tak przyjemnie, szkoda, że przestał... - Emmm... Dobra, może tak, założymy ci bandaże, a ciotce powiemy... Powiemy, że jakiś pajac oblał cię kwasem, i po prostu jak będziemy do niej szli będziesz ubierał chustę. - Jaka ja pomysłowa - Ja się zgodziłem na jedną wizytę - Marudny... - Ale będzie więcej! - Udawałam że jestem wkurzona, ale on wyczuł moje kłamstwo. - O, może ktoś ma koszulę... I zwiążemy włosy w kucyk! - Chce, aby dobrze wypadł przed ciotką, chłopak się na mnie wkurwia, ale on musi po cierpieć - I coś jeszcze? - Wściekły głos Jeffa, jest straszny... Ale pocałował mnie, więc mi nic nie zrobi, prawda? - Tak, będziesz Jerry, i pracujesz  jako lekarz, jesteś po medycynie - czy nie przesadzam... Nie - Księżniczko, dam ci trochę po wymyślać, ale czy nie jestem za młody na prace lekarza - Drzwi, były otwarte. Akurat przechodził Hoody, wlaz do pokoju i ustał przed nami... Trochę krępujące - Ty na medycynę, chyba tylko aby naćpać się lekami, i popijać krwią -
Śmiał się, ale na szczęście nikt więcej nie przyszedł, - Ej, dobry pomysł - Też się zaśmiał. - A tak na serio? - Wścibski Hoody, ale to miłe, że nie jest obojętny. Dobrze, że nie przylazł, jak się całowaliśmy. - Idziemy do ciotki księżniczki jako para, a ona wymyśla mi nowe życie - Po co, kurwa po co. Teraz rozejdzie się po całym domu, że udajemy parę... Plotki... - To ja parę zostawiam, jak będziecie się całować to wcześniej po mnie przyjdźcie. Wyszedł, a ja złapałam Jeffa, za rękę. On nawet nie zareagował - To dojebałeś - Zaśmiał się bardziej szalenie niż zwykle, gapiłam się na niego. On przysunął się do mnie i powiedział do ucha - Przepraszam księżniczko, ale wolę aby ciocia przyszła do nas - nie mogę mu odmówić. Chłopak złapał mnie w talii i usadził mnie na swoich kolanach - Dobrze, ale jeśli ją zabijesz to z tobą będzie to samo - powiedziałam cicho. - Chodźmy po nią dziś - Jego szepty są takie miłe i seksowne. Wstałam, a on razem że mną. Po dosyć długim czasie, znaleźliśmy się pod starym domem. Zapukałam, i otworzyła mi ciocia - Miałaś przyjść jutro - Zaprosiła mnie do środka, a ja powiedziałam - Ciociu, obiecaj mi, że tu zostaniesz i nie będziesz krzyczeć - po chwili dodałam - I nie dzwoń na policję, nie bój się - po chwili do domu wszedł Jeff, ciocia stała jak wryta - Dzień dobry... - Powiedział nie pewny chłopak - Witaj... Ty ty... Dlaczego to zrobiłeś? - Wpatrywała się w czarnowłosego, i chyba nawet nie mrugała. - Każdy z naszej społeczności, czasem szaleje... Za bardzo szaleje... - ciocia usiadła na fotel, a my na kanapę
- Jeff... Jeśli już tu jesteś... To powidz, co masz wspólnego z Leną? - W sercu modliłam się aby powiedział, że jestem jego dziewczyną - To moja księżniczka -
Kobieta się już rozluźniła, ale nadal się w niego wpatrywała - Ok... Okej... A dlaczego dziś przyszliście - Teraz spoglądała na mnie. Chyba nie jest źle
- Bo chcieliśmy cię zabrać do naszego domu - ciocia się trochę przestraszyła, ale po chwili powiedziała - Dobrze - Szliśmy więc do rezydencji, jak byliśmy w lesie ciocia mówiła do Jeffa - Z kimś mieszkacie, czy tylko we dwójkę - No to ciocia się zdziwi - Ponad 100 współlokatorów, ale dom jest duży - szliśmy dalej. Kiedy weszliśmy spojrzeli się na nas - Jeff, znowu ofiara? - Głupi krasnal... Kobieta się denerwuje przez jakiegoś skrzata - Pojebało? To przyszła rodzina Jeffa! - Ben spojrzał na mnie, potem na ciotkę, a na końcu na Jeffa
- To jest Ben, taki nie przyjemny skrzat - Powiedział uśmiechnięty czarnowłosy, i poszedł do kuchni. - Chce pani gofra? - Spytał Toby, kobiety siedzącej na kanapie. - Nie chłopcze, a jak się nazywasz? - Myślę, że się dogadają - Nazywam się Toby, a pani? - z kuchni wyszedł Jeff z herbatą. I usiedliśmy, gadali tak przez następną godzinę.
- Ciekawie było się spotkać z młodymi psychopatami, ale muszę iść. - Ucałował mnie w policzki i podeszła do Jeffa - Dbaj o swoją księżniczkę - Powiedziała i wyszła.

Księżniczka [Jeff the killer]حيث تعيش القصص. اكتشف الآن