Rozdział 24

357 23 1
                                    

Po śniadaniu usiadłam na kanapę, i wtulona w poduszki usnęłam. Obudziłam się około 13, a co dziwne, byłam wtulona w... Paula?! Szybko się od niego odsunęłam, a on na to - Dziś ja jestem Jeff, więc możemy się przytulać, może nawet coś więcej - chyba go pojebało... - Spierdalaj jebańcu! - teraz czuję się jak bym to ja była Jeffem. Ale mam super pomysł - Wiesz, możesz liczyć na coś więcej, ale najpierw wypisze ci zadania, jeśli je wykonasz, to możemy coś zrobić - Wymyśle mu zadania, jakich na 100 % nie wykona - Od ciebie? Zawsze - Dobra... To już było w stylu Jeffa, wzięłam kartkę i zaczęłam pisać. Po paru minutach podałam ją Paulowi

1. Zrobisz uśmiech
2. Zabijesz kogoś z poza rezydencji
3. Naśladuj nastroje Jeffa, możesz nawet coś, komuś zrobić, z rezy
4. Wyjdź z domu na 4 godziny, i zrób coś sobie, ale tak abyś wrócił
5. Wkurzaj innych

- Dobra, to... Idę - wyszedł, no cóż, ciekawe co sobie zrobi - Czy te zadania, nie są za mocne, jak na Paula? - spytała Jane, przyglądając się kartce, - Ma być jak on, Jeff tak robi, a na tym polega to zadanie - w sumie, on może zostać złapany przez policję... - No dobra, a co robi Jeff - a ja wiem, co robi, to samo co Paul, o tej godzinie - Płacze w moim byłym pokoju - dziewczyna poszła, a po 5 godzinach wrócił on. Miał uśmiech, płakał... Rzucił telefonem na stół, wszyscy się zebrali do oglądania filmiku z telefonu. Było tam jak zabija jakąś kobietę, nie sądziłam, że to zrobi, może mu na mnie zależy? - No wszystko fajnie, ale co sobie zrobiłeś - spytał skrzat, a chłopak odsłonił koszulkę, były tam ramy, no nie zbyt ładne, ale okej...
- Zostaje ci jeszcze 3 i 5 - przypomniała Nina, ahhh, jak dobrze, że ta kartka jest, bo nie pamiętam już zadań. - Nie zrobię nic nikomu z was... Nie mogę... Jesteście jak rodzina... - Oj, bo się popłacze - Zrób coś Jeffowi, jemu jeszcze nic złego się nie stało - Chce to zobaczyć! Jeśli Paul zostanie przy życiu, to na serio będę pod wrażeniem...
- B... Boje się... Że mi coś... Coś zrobi - słodko się jąka, aż się ciepło na sercu robi - Dobra Jebańcu, wyzwanie, to wyzwanie. Dziś cię nie zabije, chyba, że mnie za bardzo... No nie wiem, po prostu mnie nie zabij, ok? - Jeff nie dał się niku odezwać, tylko chwycił chłopaka za ramię i poszedł do pokoju. - Jak myślicie nic się nie stanie Paulowi? Mam nadzieję, że Jeff wytrzyma, i się na niego nie rzuci - powiedziała ClockWork. Nasłuchiwaliśmy, ale nic nie było słychać, po około godzinie zeszli. Jeff się śmiał, a Paul płakał... Co tam się działo - Co się stało, i dlaczego płaczesz? - Rita spytała Paula, który otarł łzy i odpowiedział - Bo, bo ja się bałem, mu coś zrobić... A on... On sam siebie krzywdzi - nie wiedziałam, że on jest aż taki ciapowaty. Było wiadomo, że Jeffowi nic nie będzie, ale to mnie zaskoczyło. Myślałam, że chociaż... No nie wiem... Wbije mu nóż, czy coś - To musisz wykonać zadanie jeszcze raz - chyba nie jest zadowolony... - Ale kogo? Komu mogę coś zrobić? - To mnie załamuje, Jeff się poświęcał, chociaż dla niego to bardziej przyjemność, ale on nie wykorzystał takiej szansy. - Wiesz co? Ja ci zaliczam 5, bo jak powiedziałeś, że tego nie zrobisz, to prawie lampę wyjebałem - lampę?! Tam stała moja lampa, w sumie była tylko jedna... - Możemy skończyć to zadanie? - pytanie Paula, wszystkich zdziwiło - Nie, a teraz idźmy już spać - udałam się na górę, do pokoju Jeffa. Ale skoro Paul to Jeff... A Jeff to Paul... Super! Śpię z moim ex, cudownie! Szybko poszłam spać, a obudził mnie Paul, około 3 w nocy. - Może zrobię coś tobie? - śmieszne... Złapał mnie za nadgarstki
- Chcesz Jeffa? Będziesz go miała! - ale on na serio mocno trzyma, do tego Jeff ma w ściany powbijane noże. Wyrwał jeden ze ściany i przyłożył mi do szyi, naprawdę się przestraszyłam jak nie mogłam niczego powiedzieć. Czułam jak coś spływa po mojej szyi, coś ciepłego... To moja krew, widziałam zamazany obraz mojego ex, który bawi się moją krwią... Mam nadzieję, że to nie wpłynie źle na dziecko... Obudziłam się około 8, walić śniadanie, zostaję w łóżku. Czułam ból, nie za bardzo mogłam poruszać szyją, ale udało mi się zobaczyć karteczkę

Teraz czekam na moją nagrodę. Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła, kocham cię

A ja ciebie nie, i nie będzie ż a żadnej nagrody. Poszłam pod prysznic, ubrałam się, i zrobiłam makijaż. Nie jestem głodna, zostanę w pokoju, i odpocznę. Niestety, mój odpoczynek przerwał Ben
- Wiesz gdzie Paul? - chyba był zdenerwowany, ale co się stało...? - Nie, a coś się stało? - no na pewno coś się stało - Odwołał wyzwanie, i Jeff powiedział, że nie musi już być miły - Bardziej mnie smuci koniec zadania, niż brak mojego ex - Aha, i co? - czy to to, o czym myślę? - Paul wybiegł z rezydencji, bo chciał go zaatakować, i nie wracają od 3 godzin - myślę, że go zabił... - Jak coś zobaczę, to ci powiem - Krasnal wyszedł, a ja odpoczywałam dalej, niestety nie miałam szczęścia. Do pokoju wpadła Sally - Lenka! Lenka! - krzyczała - Co się stało, że musisz tak się wydzierać? - dziecko się speszyło i odpowiedziało cicho - Chciałam ci tylko powiedzieć... Że jesteś oficjalną Pastą...- pisali o mnie? Przecież ja nic takiego nie zrobiłam.... - Zobacz - pokazała mi tablet. Straciłam rodziców jak byłam młodsza, spotkałam Jeffa, i resztę, poznałam Paula, i miałam wziąć ślub. Zabiłam... - Kto to napisał? - spytałam - Jakiś R0m10an, nie wiem kto to, ale jesteś w 100% rodziną! - wybiegła z pokoju. Te dzieci... Ciekawe czy będzie popularna, chociaż jeśli Sally to widziała, to jest taka możliwość. Zejdę na dół, nie chce mi się już leżeć. Na kanapie siedział Ben, Nina i Jason, Slender robił coś w kuchni, czyli nudy. Postanowiłam jechać do miasta, tu nic ciekawego się nie wydarzy. Wzięłam kartę kredytową Jeffa i wyszłam, zadzwoniłam po taksówkę. Jak wyszłam z lasu, już mogłam jechać. Postanowiłam pojechać do jakiejś kawiarni, a potem kupie jakieś ciuchy. Wróciłam do Rezy około 3 w nocy, dobrze się bawiłam, ale pora wracać. I tak już za bardzo, przejmuje zachowania Jeffreya. Przywitał mnie nie zadowolony Slender
- Gdzie byłaś?! - ahh - Na mieście, zazdrosny? - pokazał mi tablet, no tak zapomniałam powiedzieć, że sporo wydałam - Nie dość, że wracasz o 3, to wydałaś 5 tysięcy w jednym sklepie! - ciuchy są drogie... - No ale mamy dużo pieniędzy, to dla was nic, a mi poprawią nastrój - na wspólnym koncie mają ponad milion złotych! Ale 5 tysięcy to dla nich za dużo! - Jutro masz zostać w domu, bo na obiad przyjdą moi bracia, mam nadzieję, że uciekinierzy też wpadną - wiemy o kogo chodzi... - Dobra, a teraz idę spać - poszłam do mojego pokoju, umyłam się, przebrałam w piżamę, i poszłam spać. Około 7 obudziła minie Jane, - Wstawaj, robisz śniadanie! - jak zwykle, ale zawsze sama z siebie schodziłam robić śniadanie.
Zaczęłam się ubierać, i malować, potem zeszłam na dół. Zaczęłam robić, to co zawsze o tej godzinie, tylko że tym razem, oprócz Slendera i dziewczyn było tam kilka Slendero podobnych, chyba osób. Muszę zrobić więcej jedzenia, to chyba ci bracia. Nie miałam ochoty z nimi rozmawiać, ale musiałam - Hej laska, jestem Off - to ten u którego był Jeff. - Przeszkadzasz mi w robieniu jedzenia - złapał moją rękę, i powiedział
- Może innym razem - odszedł, a ja wróciłam do gotowania. Wszystko przebiegało bardzo dobrze, zjedliśmy śniadanie ,Slender gadał z braćmi a ja oglądałam tv z Sally, i Jasonem. Jak jest Jeff to zawsze są jakieś jazdy, a teraz nudy. Nie mogę nigdzie iść, bo przecież są goście.

Księżniczka [Jeff the killer]Where stories live. Discover now