Rozdział 2

238 20 9
                                    

Przez najbliższy tydzień unikałam tamtego miejsca jak ognia. Szafka przystojnego kasztanowłosego mięśniaka grała rolę zakazanego obiektu. Bałam się jej jak bomby z czujnikiem ruchu. Zbliżysz się – nie żyjesz.

To wcale nie tak, że jedna nieszczęsna ulewa miałaby zmienić jego stosunek do nieznajomej ze szkoły. Wtedy mnie zauważył, bo miałam pecha. Potem już pewnie nie dość, że zapomniał co zaszło, to jeszcze nawet nie kojarzył tego ze mną. Pomoczona laska w deszczu. Nic specjalnego.

Fakt, że to sprawka jego kierowcy przemilczmy.

W tym wszystkim raczej chodziło mi o to, że zjadał mnie wstyd. Gdybym znów czytała pod jego szafką, a on nagle by się pojawił... Nie potrafiłabym się opanować. Uciekanie z piskiem to raczej nie jest mój naturalny odruch, ale kto wie, na co byłoby mnie stać.

Dla własnego komfortu jeśli nie musiałam, nie pchałam się tam.

W dzień ulewy, gdy wróciłam do domu okazało się, że mój pech nie sięgnął zenitu. Wprawdzie przy samym końcu jeszcze na domiar złego zacięła mi się ta wstrętna, zardzewiała furtka, którą tata miał dawno wymienić. Gdy się z nią szarpała, pies sąsiadów zupełnie mnie nie poznał i ujadał ze swojej ciepłej, suchej budy. Ale nie licząc tego, wydarzyło się też coś pozytywnego. Książka o weneckim romansie nie przemokła.

Oszczędzanie przez trzy miesiące na pseudo-skórzaną torbę z czterema zapięciami nareszcie wydało mi się w pełni opłacalne. Okazała się wodoodporna, czyli idealna dla kogoś nad kim, tak jak nade mną wisi nieszczęście.

Nie zbaczając jednak za daleko na temat tak wspaniałej torby... Obrałam nowe miejsce do czytania książek o życiu, o którym pozostaje mi tylko marzyć. Był to ślepy zaułek korytarza, gdzie mieściła się jedynie sala informatyczna i wielkie okno z widokiem na sad za szkołą. Znajdowało się to na drugim pierze, z dala od centrum spotkań towarzyskich.

Spędziłam tam kolejny tydzień kończąc pożyczoną od siostry lekturę. Kira spotkała swojego gondoliera wyjeżdżając już z Wenecji. Zatrudnił się jako taksówkarz, aby odstawić ją na stały ląd i pożegnać. Gdy rozpoznała w nim wybawcę swojego psa zdecydowała się zostać u jego boku i... nastąpił spodziewany "happy end". Jeśli to kogokolwiek interesuje.

Przez cały czas miałam ochotę zamienić się z nią miejscami. Nie dlatego, że była popularną piosenkarką odnoszącą sukcesy podczas licznych tras koncertowych. To było zbyt banalne. Powodem był słodki romans, jaki nawiązał się pomiędzy nią, a prostym Włochem.

Niestety to była tylko fikcja. I jak każda musiała się w końcu skończyć.

Planowałam wypożyczyć coś nowego, równie porywającego. Niestety ponieważ rok szkolny już za tydzień miał się uroczyście zakończyć, nie dano mi na to szansy. Bibliotekarka dobitnie dała mi do zrozumienia, że jedyne co jeszcze robi w szkole, to przyjmuje zwroty.

To był powód, dla którego jeden nieszczęsny czwartek spędziłam bez książki. Zawsze pozostawało mi jeszcze czytanie podręczników, ale pretekst nauki na ten czas przestał być aktualny. Kto normalny uczy się po wystawieniu ocen? Nawet sierpniowi poprawkowicze zaczną dopiero pod koniec lipca.

Zdecydowałam się więc na bardziej neutralny sposób spędzania czasu. Spacer po korytarzu. Podpatrzyłam to u kilku bardziej szablonowych dziewczyn z innych klas. Różnica pomiędzy nimi a mną polegała na tym, że ja byłam bez otaczającej mnie grupy i zdecydowanie bardziej rzucałam się przez to w oczy.

Oczywiście zdawałam sobie z tego sprawę, więc zaczęłam od mniej uczęszczanych korytarzy. Mogłam jeszcze wbić się w wielki tłum który przepycha się w dwóch niezmiennych kierunkach, bez specjalnie oczywistego celu. Ta opcja byłaby mniej i bardziej kłopotliwa za jednym razem.

Letnie SzczęścieWhere stories live. Discover now