Rozdział 9

103 9 3
                                    

W pomieszczeniu panował półmrok. Wielkie lustro na jednej ze ścian odbijało blask świecy zapachowej, potęgując go zarazem. Powietrze przesiąknięte było wonią róż i wilgocią.

Towarzyszyła mi tylko cisza i ledwie słyszalne pluskanie wody, obijającej się o moje ramiona. Czułam przyjemne ciepło na ciele i miękki dotyk płynu do kąpieli.

Kilka niesfornych bąbelków frunęło niedaleko umywalki, aby odmienić swoje role w zabawie w berka. Choć tak naprawdę miała się szybko zakończyć na powierzchni turkusowego ręcznika. Niewielkie frędzle okazały się być zabójcze.

Pyk!

Wszystkie rozprysły się na dziesiątki kropelek. Przyglądałam się im, opadającym na płytki. Utworzyły ciemne plamki ledwo widoczne na siwej powierzchni zdobionej złocistymi wstęgami.

Nieruchome nie były już tak zabawne jak przedtem, więc znudzona nimi przeniosłam spojrzenie na ścianę przed sobą. Ciemna, jakby wypolerowana powierzchnia była idealnym torem, dla ścigających się kropli wody.

W łazience zrobiło się już tak parno, że gdzie okiem sięgnąć skraplała się zawartość wanny w której już od kilku długich minut zażywałam kąpieli.

Lśniące w blasku świecy łezki goniły się i zajeżdżały sobie drogę w swojej małej wędrówce na ziemię. Zupełnie zrelaksowana wlepiałam w nie wzrok, nie martwiąc się o to, że im kibicuję. Nikt na mnie nie patrzył. Byłam zupełnie sama.

Nagle jedna z połyskujących drobin rozbiła się o fugę i rozpłynęła, dołączając do kałuży swoich sióstr. Westchnęłam przeciągle. Mokra gonitwa straciła właśnie moje zainteresowanie.

Przymknęłam powieki. Moje ciężkie od wilgoci rzęsy opadły prędko. Pogrążona w zupełnej ciemności, wsłuchując się w wywołany ruchem szum wody zjechałam plecami po pochyłej ściance wanny.

Na moją twarz mimowolnie wpłynął łagodny uśmiech gdy głębia otuliła mnie swoimi ramionami. Ogarnęło mnie wielkie ciepło. Czułam jak odpływam, uciekam do innego świata.

Osuwałam się w dół do momentu, gdy płatkami uszu musnęłam gorącą taflę. Wiedziałam, że wilgoć wsiąka w moje włosy u nasady. Jedną dłoń uwolniłam więc z ciepłych objęć toni i sięgnęłam ponad siebie, gdzie mosiężna spinka trzymała wszystkie złociste kosmyki. Pojedynczym, płynnym ruchem wypuściłam je, aby swobodnie spłynęły po mojej twarzy i utonęły w pianie.

Ich bezszelestne zetknięcie z lustrem wody wydało mi się na tyle satysfakcjonujące, że pozwoliłam im zupełnie rozproszyć się w odmętach. Ciesząc się swoją wolnością muskały moją rozgrzaną skórę, przywołując mi na myśl słodkie, letnie lenistwo w lekkiej, miękkiej pościeli.

Lepszego finału tego emocjonującego dnia nie mogłam sobie wymarzyć. Kąpiel stała się prawdziwą nagrodą za zasługi. W końcu zyskałam koleżankę.

W mroku pomieszczenia, tonąc po szyję w mieszance olejków, płynu do ciała i wody mogłam swobodnie wypocząć. Jednakże przed oczami przelatywały mi powiązane ze sobą minimalnie obrazy wydarzeń z ostatnich godzin. Zdecydowałam się więc skleić je jeszcze raz w całość i ponownie cieszyć się pozytywnymi wrażeniami.

Trwoga jaka miotała mną przed luką w ogrodzeniu zdała mi się z lekka zabawna, a zachwyt nad ostem wzrósł. Żałowałam, że nie oddałam całej jego wspaniałości na kartkach szkicownika, ale byłam pewna, że na długo zostanie w mojej pamięci. Miałam też nadzieję, że dumnie ozdobi konkursowe płótno.

Letnie SzczęścieWhere stories live. Discover now