Rozdział 29

32 4 3
                                    

Kółka powlekane gumą nie wydawały żadnego dźwięku, gdy blondwłosy chłopak jednym butem ciągle je rozpędzał. Zwinne ruchy sylwetki pozwalały mu okrążać nas jednocześnie nie zatrzymując i sukcesywnie posuwając się do przodu. W trakcie rozmowy ciągle wracałam na niego spojrzeniem.

Po pierwsze dlatego, że jego umiejętności mi imponowały. Po drugie to on ciągle gadał, zmuszając resztę do wsłuchiwania się w zahaczające o monolog zagadnienia.

Jak zawsze z resztą gdy się pojawiał. Zdążyłam już przywyknąć do takiego obrotu sprawy.

— Nie wiedziałam, że umiesz jeździć na desce — przyznałam w końcu, wyłapując moment w którym zamilkł, najwyraźniej kończąc swój temat. Uśmiechnął się w odpowiedzi prezentując kilka, tajemniczych dla mnie, trików.

Drewno stuknęło o płyty chodnikowe.

— Ano — rzucił szczerząc zęby. — Czasem trudno mi się funkcjonuje bez czegoś co plącze mi się pod nogami – dodał ze śmiechem.

— To dlaczego nie zabrałeś Lamy? — Przyszło mi na myśl. Ostatnio środowisko dziwnie na mnie wpływało. Wszystkie pytania które pojawiały mi się w głowie, z jakąś nienaturalną dla mnie łatwością wypływały na świat chwilę potem.

Parsknął.

— Chciałbym — stwierdził, po czym energicznie okrążył nas po raz kolejny.

— Ale Lama nienawidzi Janka — dodała milcząca dotąd Daniela, która była drugą i ostatnią osobą towarzyszącą mi na tamten moment. Szliśmy we troje, z czego ją było słychać najmniej, a jego najwięcej.

Wzdrygnęłam się. Faktycznie ich ostatnie spotkanie mogłoby na to wskazywać. W końcu warczała na niego i wyglądała na nad wyraz szczęśliwą, że w końcu nas opuszcza.

Byłam tylko ciekawa dlaczego tak właśnie się działo.

— Z jakiegoś konkretnego powodu? — zagadnęłam, chcąc posiąść jak najwięcej wiadomości.

Nie wiem jak to było w ogóle możliwe, ale statyczna dziewczyna i Hubert w wiecznym ruchu na kółkach, wymienili spojrzenia.

Huh?

Wzruszył ramionami odjeżdżając kawałek dalej. Ja natomiast usłyszałam kolejny dźwięk internetowego komunikatora przez który moja znajoma nieustannie wymieniała z kimś przeżycia. Może znów obgadywała jakiś serial, albo emocjonowała się kreskówką. Po jej twarzy nie dało się zgadnąć.

W każdym razie nie dostałam od nich odpowiedzi. Obserwowałam tylko skomplikowane jak dla mnie sztuczki na deskorolce, które rozgrywały się parę metrów przed nami.

Czyżby ukrywali coś przede mną? To było chyba bezsensownym posunięciem, aby wymyślać przeróżne scenariusze... Pierwszy z nich sugerowałby, że Lama była kiedyś psem mojego chłopaka, który tragicznie ją potraktował skazując na kalectwo.

Matko, dlaczego mi to w ogóle przyszło do głowy!? Skarciłam się w myśli.

— No dobra... Widzę, że to jakieś wewnętrzne, psie postanowienie, żeby go nie lubić, co? — zaśmiałam się. Zdecydowanie miałam na celu wybrnięcie z tej nienaturalnej ciszy, w jaką nas wpakowałam.

Daniela parsknęła pod nosem, utwierdzając mnie w przekonaniu, że to nic poważnego.

— Tak, coś w tym stylu — skwitowała. Później temat czteronożnej i jej relacji z innymi się zakończył. Równie prędko co zaczął.

Letnie SzczęścieWhere stories live. Discover now