Rozdział 3

194 15 13
                                    


Zaraz po zdobyciu pieniędzy byłam gotowa żeby wyjść z domu i swoje kroki skierować prosto do sklepu. Niestety jak już wspomniałam siostra zdecydowała się wpaść do domu na weekend cały dzień wcześniej.

Nie ma bata abym mogła wtedy zająć się sobą. To jest po prostu niemożliwe. Za każdym razem, gdy ona pojawia się w naszym rodzinnym gronie musimy posiedzieć razem.

Chociażbyśmy mieli pogapić się w sufit, co rzadko się zdarza. Przeważnie jest tak, że Zuza bezustannie gada o tym, jacy jej znajomi są szaleni. Szaleni w znaczeniu bardzo rozrywkowi, weseli ale jednocześnie niesłychanie mądrzy i rozważni. Jakżeby inaczej, nie mogłaby przecież stawiać ich w złym świetle przed rodzicami.

Mimo wszystko podjęłam próbę wymknięcia się z domu pod ich czujnych okiem. Moja siostra wtaszczyła właśnie wielką walizkę do pokoju po przeciwnej stronie budynku. Zawsze ceniłam umiejscowienie naszych sypialni. Ona mieszkała sobie na dole, przy wyjściu na taras, z czego zaczęła korzystać coraz częściej odkąd paliła. Ja natomiast dostałam mały, przytulny kąt na poddaszu. Doskonały żeby pomieścić sztalugę, całą masę skrzyń z różnymi przyborami i wygodne, wypchane poduchami łóżko. Szafka nocna z laptopem z czasem również okazała się przydatna.

Zatem aby uciec z domu na kilkadziesiąt minut potrzebowałam tylko cicho zejść po drewnianych, skrzypiących jak na złość schodach niezauważona. Potem trafić na moment gdy rodzice zajmą się Zuzą i dopaść drzwi. Znajdowały się coś jak cztery metry od podnóża schodów.

Do zrobienia nie? Przecież to łatwizna!

Błąd! Przy ich obsesji na punkcie rodzinnych posiadówek to niewykonalne! Daję słowo, jestem pewna, że nasłuchiwali, czy już się zbliżam. Pozwoliłam sobie na tylko jedno skrzypnięcie deski pod moimi bosymi stopami na samym końcu. Specjalnie wzięłam buty w rękę, żeby się nie wydać, a ciemne schody nie były objęte ogrzewaniem, więc póki nie nastały gorące dni... były zimne!

To poświęcenie, nie grało zbyt wielkiej roli. Tata natychmiast wyłonił się z wnęki prowadzącej do kuchni po prawo z tacą pełną pianek. To ulubiona przekąska mojej siostry jeszcze z czasów podstawówki.

—  Och, Laura! — rzucił od razu zaaferowany. Miałam ochotę uciec na górę i za jakiś czas spróbować ponownie... Ale gdzie tam. — Dobrze, że już zeszłaś, mieliśmy po ciebie iść! —  zawołał i mocno wziął mnie pod rękę.

Straciłam szansę, żeby się wymknąć gdy pociągnął mnie w kierunku salonu po przeciwnej stronie. Przez na oścież otwarte, przeszklone drzwi widziałam już mamę, która usadawia Zuzę na kanapie.

Cała sterta najlepszych poduszek wylądowała naokoło niej. Wyglądała jak królowa, którą właśnie uroczyście przyjmują po jakiejś wygranej wojnie.

Zastanawiam się czasem... jak ja będę witana w domu gdy wyjadę na studia... albo gdzieś. To ona była ulubionym dzieckiem, choć mówią, że jest nim zazwyczaj to młodsze. Ironia losu.

W każdym razie zostałam puszczona dopiero w pomieszczeniu. Siła uścisku była tak mocna, że oswobodzona zatoczyłam się po puszystym dywanie. Utrzymałam równowagę dzięki przesadnie wysuniętej w kierunku drzwi pufie. Usiadłam na niej chwilę potem.

Stwierdziłam, że to dobry plan. Zajmować miejsce najbliżej wyjścia i w razie gdyby reszta zajęła się zbytnio rozmową - wymknąć.

Nauczona doświadczeniem byłam świadoma faktu, że te zamysły zazwyczaj nie wypalają... ale obmyśliłam to na wszelki wypadek. Żeby zamaskować chęć ucieczki uśmiechałam się przesadnie.

Letnie SzczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz