2. Utracony sens

1K 65 5
                                    

Zanim zdążyłam wykonać najmniejszy ruch lub chociażby otworzyć oczy, poczułam okropny ból głowy. Sprawiło to, że zapragnęłam na powrót zasnąć. Niestety, nie było to wcale takie proste. Bałam się poruszyć, żeby nie pogorszyć swojego stanu, choć było mi odrobinę niewygodnie w pozycji, w której leżałam, poza tym liczyłam na to, że jeśli będę trwać nieruchomo, sen przyjdzie. Jak na złość ból tylko się nasilał, poza tym okropnie chciało mi się pić. Spróbowałam się zastanowić, dlaczego tak beznadziejnie się czuję, ale, jak się okazało, myślenie także sprawiało mi ból. Jęknęłam cicho, nadal nie otwierając oczu. Nie pamiętałam, kiedy ostatnio tak okropnie się czułam. A może nigdy?

Mój umysł powoli zaczynał pracować, a to już wielki postęp. Czułam piasek pod powiekami. Może nawet trochę zbierało mi się na wymioty. Chciałam, żeby to nieprzyjemne uczucie ustało, ale zgrabnie wytrąciła mnie z rozmyślań znacznie inna, ważniejsza myśl.
Gdzie ja jestem?

Zmusiłam się do lekkiego uchylenia powiek. Mój wzrok padł na staroświecki, obity purpurą, miękki fotel. Można by nawet rzec, że było to coś w rodzaju tronu.

Chwila, chwila. Fotel? Od kiedy ja mieszkam w pokoju z fotelem?

Coś mi się nie zgadzało, ale nie wiedziałam jeszcze co. Walcząc z cisnącym się do gardła kolejnym jękiem, przeniosłam wzrok na kremową ścianę. Nieopodal wmurowano w nią kominek z huczącym wesoło ogniem.
Gdzie ja, do cholery, jestem?

Starając się ignorować nieznośny ból głowy, podniosłam się wolno do pozycji siedzącej, myśląc równocześnie, że przydałby się jakiś eliksir przeciwbólowy. Już po chwili na stojącej nieopodal szafce nocnej pojawiła się fiolka z bursztynowym płynem. Z nadzieją sięgnęłam po nią i wypiłam naraz całą zawartość. Trochę zapiekło w gardle, ale już po chwili wszystko było w porządku, a nawet zniknęło towarzyszące mi uczucie suchości w ustach. Z ulgą powitałam słabnięcie bólu. Teraz mogłam się spokojnie zastanowić.

Chwila. Skoro eliksir od tak sobie się pojawił...
Zerwałam się gwałtownie z łóżka i spojrzałam na pościel. Nie, nie, nikogo tam nie było. To sen, to tylko sen, próbowałam samą siebie przekonać. Wzięłam kilka głębokich oddechów i już prawie się uspokoiłam, ale coś było nie tak... Spojrzałam w dół. Byłam... naga?!

Chwyciłam szybko za purpurową narzutę i owinęłam się nią, równocześnie z rosnącym zdenerwowaniem szukając swoich ubrań. A jeśli to nie był sen? Co jeśli to prawda?
Większość ubrań znalazłam pod łóżkiem. Brakowało mi tylko bluzki. Gdzie ona mogła być? Ubrałam się szybko w to, co znalazłam, i ruszyłam na poszukiwania nieszczęsnej części garderoby. Po kilku minutach znalazłam ją za fotelem. Ciekawe... Miałam się już zacząć śmiać z absurdalności sytuacji: „Panie i panowie, Ginny Weasley zgubiła bluzkę!", ale przypomniałam sobie, że to nie pora na żarty. Ile z tego, co podsuwała mi moja pamięć, było prawdziwe? Czy ja rzeczywiście... ugh... przespałam się z... Malfoyem? Jak na zawołanie skrzywiłam się, a moją twarz pokrył rumieniec. Nie, nie, tylko nie to! To niemożliwe! Nogi nagle odmówiły mi posłuszeństwa. Opadłam prawie że bezwładnie na fotel i zaczęłam wachlować się dłońmi.

Uspokój się, idiotko, uspokój... Jednak narastająca we mnie panika nie chciała dać za wygraną. Wciąż i wciąż w głowie słyszałam tylko jedno zdanie: „Przespałam się z Malfoyem, przespałam się z Malfoyem". Nie pomagało mi to zbytnio w doprowadzeniu swojego stanu do porządku. Zrobiło mi się duszno, a twarz płonęła żywym ogniem. Nie, nie, nie, nie, nie...

Chwila.

Malfoya tutaj nie ma.

Nie ma nic, co mogłoby dowieść, że...
Zerwałam się z fotela i podbiegłam do miejsca, w którym, rzekomo, o ścianę rozbiła się butelka. Nie ma jej tam, nie ma jej tam...
Osunęłam się na podłogę, chowając twarz w dłoniach. Odłamki szkła powciskały się w dywan, tworząc bezładną kompozycję. To był ostateczny cios. A zatem moja pamięć nie kłamała. To BYŁA prawda. Jak ja mogłam do tego dopuścić? Jak mogłam...

You are the only one |DRINNY| Where stories live. Discover now