19.Niespodzianka

465 47 20
                                    

- Ginny! Masz gościa!
Nie brzmiało to dobrze. Mama krzyczała z dołu, a ton jej głosu świadczył o tym, że była zła.

Wygrzebałam głowę spod kołdry i spojrzałam na zegarek. Jęknęłam. Dopiero dochodziła ósma.

Nie, niby dlaczego mam wstawać? Zamknęłam oczy i zakryłam się poduszką.

- Ginny, wstajesz?!

Wymamrotałam pod nosem kilka przekleństw i usiadłam na łóżku, patrząc półprzytomnie w okno.

Dopiero zaczynało wszystko do mnie docierać. Była sobota, godzina ósma. Na dole czekał na mnie jakiś gość, a ja dopiero się obudziłam. Po pierwsze – mój wygląd. Po drugie – co to za gość? Zerwałam się z łóżka, chwyciłam pierwsze lepsze ubrania i uciekłam do łazienki, nadal rzucając pod nosem obelgi odnośnie porannego gościa.

Nie wiedziałam, kto to może być, ale coś mówiło mi, że to Nick. Zawsze wcześnie wstawał. Cholera.
Zaplątałam się w spodnie i od utraty równowagi uratowała mnie umywalka. Wściekła, podciągnęłam je i próbowałam zapiąć zamek, ale napotkałam opór.

- Co do...? – wymamrotałam, próbując dopiąć spodnie. Zamek ani drgnął. Wreszcie, wkurzona, rzuciłam je na podłogę i sięgnęłam po koszulkę. Przemyłam twarz lodowatą wodą, zebrałam włosy w kucyk i wyskoczyłam z łazienki jak oparzona.

Drzwi do pokoju otworzyłam z trochę większą siłą, niż tego wymagały, więc uderzyły o ścianę robiąc huk.

Zatkałam sobie poniewczasie uszy.

- Ginny? Co ty tam robisz? – krzyknęła mama.

Kopnęłam w futrynę, co dało tylko tyle, że rozbolał mnie duży palec u nogi. Odgarnęłam niesforne kosmyki z czoła i zaczęłam oddychać głęboko, starając się nie za bardzo denerwować.

- Ginny?

- Zaraz przyjdę! – krzyknęłam z trochę większą agresją niż trzeba i weszłam do pokoju.

Natychmiast rzuciłam się do szafy i wyciągnęłam z niej dresy z bardzo luźną gumką. Przynajmniej nie miałam w nich problemu z zamkiem!
W końcu zeszłam na dół, z uciekającymi spod gumki włosami, zaspanymi oczami, pogniecioną koszulką (odkryłam, że jest pognieciona dopiero na schodach) i założonymi jakoś krzywo, ach, były troszkę przykrótkie, spodniami.

Świetnie.

Wchodząc do kuchni byłam przygotowana zobaczyć stojącego gdzieś uśmiechniętego Nicka, ale się przeliczyłam. Znieruchomiałam z otwartymi ustami.

- Co... co ty tu robisz? – wyjąkałam, patrząc na siedzącego przy kuchennym stole blondyna.

Jego widok tutaj był tak nie na miejscu, że aż raziło po oczach.
Malfoy uśmiechnął się trochę drwiąco. Był bardzo wyluzowany.

- Cóż... mówiłem, że cię odwiedzę.

Nie mogłam przestać gapić się z otwartymi ustami. Do parteru sprowadziła mnie mama. Okazało się, że stoi przy kuchence z bardzo poirytowaną miną.

- Śniadanie – warknęła, wyciągając ku mnie tacę z kanapkami. Wzięłam dwie kromki chleba z przeróżnymi warzywami, nie spuszczając wzroku z mojego gościa. Czy mama wiedziała, że to Malfoy? Musiała wiedzieć. To pewnie dlatego była taka zeźlona. – Poczęstuj swojego gościa – dodała, wkładając mi do ręki całą tacę. – Idę na górę.

Po chwili już byliśmy w kuchni sami. Czułam się, jakbym jeszcze śniła. Nie, to się nie dzieje naprawdę!

- Jadłem śniadanie – powiedział. – Ale dzięki, że mi proponujesz.

You are the only one |DRINNY| Where stories live. Discover now